Strony

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 30

Tessa stała, wciąż plecami przyciśniętymi do okna. W uszach jej szumiało, a jedynie co mogła czuć do bicie swojego serca. Do jej głowy napływały teraz najróżniejsze myśli i pytania. Co ma zrobić? Czy ma siedzieć cicho? Co będzie za kilka dni?

Wciąż zamroczona, usiadła na łóżku i wpatrywała się podłogę. Zastanawiała się, co powinna zrobić. Wiedziała, że nie powie nikomu o tym, co się przed chwilą zdarzyło, inaczej inni będą próbowali ją zatrzymać, a wtedy Nate straci życie. A właściwie cokolwiek by nie zrobiła, to Mortmain po nią przyjdzie i zabije przy tym więcej osób. Więc nie pozostawało jej nic innego, jak trzymać buzie na kłódkę i starać się zachowywać normalnie, przez cały rejs.

***

Kilka dni później...

- Idziesz, Tesso? - ponaglił ją Will.

Dziewczyna zamrugała kilka razy i pokiwała głową, schodząc po desce na stały ląd. Znów mogła poczuć chłodny wiatr i zapach dymu, jaki panował w Londynie. Tyle, że teraz było chłodniej z powodu zimy. Małe płatki śniegu osadzały się na ludziach i ulicach, na których po chwili robiły się szare od brudnej wody. Temperatura też nie dopisywała, ponieważ śnieg topniał, przez co było mokro i brzegi sukien kobiet były brudne.

Tessa też niestety, niechcący wdepnęła w kałuże i zmoczyła materiał sukni. Westchnęła i szła dalej, szukając z innymi Thomasa, którego po chwili znaleźli.

Podpierając się na dłoni Thomasa, wsiadła do środka i odetchnęła z ulgą. Obok niej siedzieli trzymający się za ręce Cecily i Gabriel, a na przeciwko nich Jem i Will, który wpatrywał się z nienawiścią w oczach w Lightwooda. Tessa wciąż pamiętała, jak parę dni temu na śniadaniu Cecily oświadczyła swojemu bratu, że jest w związku z Gabrielem. Reakcja Willa była bezcenna. Herondale wstał i chciał się rzucić na Gabriela, mówiąc, że wyrzuci go za burtę. Całe szczęście Jem był silny i potrafił powstrzymać swojego parabatai.

Po za tym, cały rejs przebiegł szybko. Na szczęście nikt się nie domyślił, że coś się wydarzyło. Ale teraz Tessa musiała wymyślić plan, aby jakoś jutro dostać się przed instytut i zapobiec zatrzymaniu jej.

- Tesso?

- Hmm? - mruknęła, odwracając głowę w stronę Cecily.

- Wszystko dobrze? Wyglądasz jakby ci było duszno. - faktycznie. Czuła się jakby ktoś odciął jej dopływ powietrza. Było jej duszno, a każdy kolejny oddech był trudny.

- Trochę tutaj gorąco. - powiedziała, biorąc głęboki oddech.

- Jest zima, a w powozie jest prawie tyle samo, co na dworze. - przypomniał Jem. W tamtej chwili wszyscy patrzyli na Tessę, której było co raz trudniej.

- Nie mogę oddychać... - mruknęła.

Złapała się za brzuch, jakby to suknia ją uciskała, ale przecież nigdy tak nie było! Wszystkie suknie, które nosiła, były wygodne i mogła w nich normalnie oddychać.

W pewnym momencie poczuła, że już nie da rady. Wychyliła się przez okno i krzyknęła do Thomasa, aby zatrzymał konie. Powóz ledwo co stanął, a dziewczyna już otworzyła drzwi i wyskoczyła z powozu na chodnik, starając się złapać oddech. Jej dłoń podpierała się chłodnej lampy obok sklepu, aby nogi Tessy się pod nią nie ugięły.

Miała wrażenie, że zaraz się udusi. Nie mogąc złapać kolejnego oddechu, którego histerycznie się jej płuca domagały, zrobiło jej się słabo.

- Tessa! - usłyszała krzyki innych. Po chwili, wszyscy stali wokół niej, trzymając ją za ramiona, aby nie upadła. Lecz w pewnej chwili wszystko ustało, mogła oddychać. Mogła wziąć chłodny oddech, po czym wypuścić białą parę z ust.

- Już mi lepiej... - szepnęła i wciąż się chwiejąc, wyprostowała się.

- Dusiłaś się, a teraz po prostu mówisz, że ci lepiej?! Mogłaś się udusić! - krzyknęła Cecily, patrząc na nią jak na wariatkę.

- Naprawdę nie wiem, co się stało... Nigdy nie miałam takich problemów zdrowotnych.

- Piłaś coś dziwnego?

- Może...?

- Przestańcie ją atakować. - przerwał Jem. - Nie widzicie, że ona sama jest w szoku. Otarła się właśnie o śmierć. Lepiej wracajmy do instytutu. Jestem pewien, że Charlotte z pewnością będzie chciała usłyszeć o tym, co się stało w Nowym Jorku. - powiedział i trzymając ciepłą dłoń na plecach Tessy, skierował się z nią w stronę powozu.

- Dziękuję. - szepnęła Tessa, kiedy pomagał jej wsiąść.

***

Powóz zajechał pod drzwi instytutu, roznosząc echo kopyt koni po całym dziedzińcu. Thomas zsiadł i osłaniając się dłonią przed śnieżycą, która się pojawiła, poszedł otworzyć drzwiczki i wysiąść Tessie i Cecily.

Wszyscy skierowali się do środka, gdzie powitały ich suchość i ciepło. Lecz po chwili na schodach pojawiła się również Charlotte w ciemno zielonej sukni z pół-okrągłym dekoltem. Włosy miała upięte w wysokiego koka, którego zdobił grzebyk z cyrkoniami w kształcie kwiatka.

Pierwsze co zrobiła to podbiegła, zaczynając ściskać wszystkich po kolei... nawet Tessę i Gabriela.

- Chwała Razjelowi, że nic wam nie jest. Ale... myślałam, że wrócicie dopiero za kilka dni!

- Wszystko potoczyło się inaczej niż przypuszczaliśmy. - wytłumaczył Jem. Na myśl o liście, cioci Harriet i piwnicy, Tessa przełknęła ślinę.

- Wszystko mi opowiecie przy obiedzie. Musicie być głodni. - uśmiechnęła się i wskazała dłonią na schody, po których po chwili zeszła Sophie.

- Witamy w domu. - powitała ich i poszła po bagaże.

Teraz dla Tessy słowo "dom" brzmiało obco. Gdyby ktoś jej się zapytał, gdzie mieszka, to prawdopodobnie nie wiedziałaby co odpowiedzieć. Parę tygodni temu myślała, że jej nowym domem stanie się pokój więzienny u Mrocznych Sióstr. Potem myślała, że mieszkanie w Nowym Jorku, ale kiedy zastała je w stanie w jakim było, już nie miała pojęcia, które miejsce uznać za swój dom. Ale, gdy myślała o jutrzejszym dniu... to miała wrażenie, że jej nowym domem prawdopodobnie stanie się więzienie, w którym na pewno zamknie ją Mortmain, jak dostanie ją w swoje ręce.

Co jeśli od jutra nie ujrzy nieba lub nie wyjdzie na dwór? Co jeśli dzisiejszy dzień, jest ostatnim, kiedy jest wolna?

Chciało jej się płakać, ale nie mogła. Wtedy całe udawanie poszłoby na marne, a Nate straciłby życie. Zamrugała kilka razy i ruszyła za pozostałymi do jadalni.

- W porządku? - spytał Jem, zwalniając kroku, aby móc przy niej iść. Tessa jedynie pokiwała głową. - Jeśli nie chcesz być obecna na rozmowie, to możesz zjeść gdzie indziej. Nikt cię nie zmusza...

- Dziękuję, ale naprawdę dam sobie radę. - przerwała mu cichym głosem, aby nikt nie usłyszał ich rozmowy. Pod koniec uśmiechnęła się jeszcze lekko i spojrzała chłopakowi w jego srebrne oczy. Zrozumiała, że jeszcze nie patrzyła na jego twarz z tak bliska, ale teraz, kiedy miała na to okazję... och. Był naprawdę... piękny. Tak, to słowo do niego pasuje. Piękny. Srebrne oczy i włosy i blada cera. Zastanawiała się po kim lub przez co, Jem miał taką urodę.

Dopiero, kiedy odwrócił głowę, Tessa zorientowała się, że stoją już przed drzwiami jadalni. Charlotte pchnęła masywne, skrzypiące drzwi i weszła do środka, gdzie czekali już popijająca herbatę panna Lovelace, grzebiący w jakimś ustrojstwie pan Branwell i znudzony chłopak podobny do Gabriela. Tyle, że jego włosy były w kolorze ciemnego blondu. Tessa zgadywała, że musiał to być brat Gabriela - Gideon. Mieli podobne rysy twarzy i te same zielone oczy.

Chłopak wstał i podszedł nich. Wpierw powitał swojego brata, po czym ucałował dłoń Cecily. Następnie przywitał się z Willem i Jem'em, aż w końcu przyszedł czas na Tessę.

- Gideon Lightwood. Jestem starszym bratem Gabriela. Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać, Panno Gray. The-resa, tak?

- Po prostu, Tessa. - poprawiła i odwzajemniła uśmiech.

- Ja również Pani oczekiwałem i to z wielką niecierpliwością. - usłyszała za sobą męski głos. Kiedy się odwróciła, zobaczyła mężczyznę, również bardzo podobnego z rys twarzy do Gabriela i Gideona. Mężczyzna miał siwe włosy, ciemne oczy i haczykowaty nos, a jego wargi to były zaledwie dwie, cienkie kreski. Miała wrażenie, że już go gdzieś widziała...

Uśmiechnął się lekko, przez co jego zmarszczki było widać wyraźniej. Podszedł i ujął delikatnie dłoń Tessy, muskając ją raz.

- Benedykt Lightwood. Ojciec Gabriela, Gideona i Tatiany, która niestety... nie może być obecna z powodu swojej podróży poślubnej, na której obecnie przebywa.

- No tak... - mruknęła Tessa, nie wiedząc czy do mężczyzny, czy bardziej do siebie. - był Pan obecny na moim przesłuchaniu. Proszę wybaczyć tą śmiałość, ale o ile się nie mylę, to Pan głosował za tym, aby mnie zamknięto w Cichym Mieście.

- Owszem, nie myli się, Pani. Ale mam nadzieję, że przeszłość nie wpłynie na nasze dalsze relacje.

- Ja też mam taką nadzieję. - powiedziała Tessa i zabrała dłoń, po czym z dumnie uniesioną głową zajęła miejsce między Jem'em i Gideonem. Na przeciwko siedziała panna Lovelace, między Willem, a Gabrielem, który siedział obok Cecily.

- Miło cię znów widzieć, Tesso. - odezwała się po chwili blondynka.

- Wzajemnie - skłamała i lekko się uśmiechnęła, będąc pewną, że ten obiad nie przebiegnie miło i w ciszy.

Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, podano jedzenie, którym okazał się być pieczony kurczak i ziemniaki. Tessa czując jak burczy jej w brzuchu, sięgnęła po chłodne, srebrne sztućce i zaczęła jeść.

- Czy moglibyście nam wyjaśnić powód waszego wczesnego powrotu do Anglii? - spytała Charlotte, popijając ze srebrnego kielicha.

- Widziałaś się, Tesso z ciotką? - odezwał się Benedykt.

- Proszę Pana... - zaczął Jem.

- Nie żyje. - przerwała mu Tessa ostrym tonem i spojrzała na mężczyznę, jakby to on był zabójcą. - Zastałam moje mieszkanie zdemolowane, a ciotkę martwą w jej sypialni. Zaś mojego brata porwano. - po jej słowach nastąpiła w jadalni grobowa cisza. Dopiero po kilkunastu sekundach Charlotte postanowiła to zmienić.

- Tesso, proszę, przyjmij nasze kondolencje.

- Dziękuję, ale oczekuję, że Londyńska Enklawa za to odpowie.

- Oczywiście...

- A co - przepraszam - Londyńska Enklawa ma do tego? - wtrącił mężczyzna.

- To, że dostałam słowo, iż Enklawa będzie trzymała moją rodzinę na oku, ale złamała dane słowo.

- Ale...

- Benedykcie, Panna Gray nie kłamię, bo osobiście odbierałam list od Enklawy z ich przysięgą. - wyjaśniła Pani Branwell i przeniosła swój wzrok na Tessę. - Czego od nas żądasz, Tesso?

- Domagam się zaplanowania pogrzebu mojej ciotki i pieniędzy, aby móc go opłacić.

- Oczywiście, coś jeszcze?

- Tak - kiwnęła głową i przełknęła ślinę. - kiedy mój brat się znajdzie, chcę, aby zajęto się nim jak należy. A kiedy przyjdzie czas, że będzie musiał opuścić instytut, to proszę o liczną sumę pieniędzy dla niego na utrzymanie się. Mnie proszę do tego nie zaliczać... ja mam inne plany, kiedy cała sytuacja się nareszcie zakończy. To są moje wymagania...

- To jakiś obłęd! - krzyknął Benedykt, pięścią uderzając w masywny stół, przez co wszystkie, stojące na nim naczynia się zatrzęsły. - Pieniądze Enklawy nie będą wydawane na zachcianki!

- Benedykcie! Przecież Enklawa dysponuje ogromną sumą pieniędzy, których część musimy przeznaczyć Pannie Gray, za to, że dane przez nas wszystkich słowo zostało niedotrzymane!

- Ale nie możemy teraz dawać się wykorzystywać, tylko dlatego bo popełniliśmy jeden, mały błąd! Mortmain jest przebiegły i każdy o tym wie!

- Mały?! - krzyknęła Tessa, wstając od stołu. W środku płonęła i miała ogromną chęć rzucenia się na Benedykta. Jem prawdopodobnie też to wyczuł, bo również wstał i złapał Tessę za ramiona, unieruchamiając. - Ten wasz mały błąd pozbawił życia moją ciotkę, która zastępowała mi moich rodziców i się mną zajmowała przez prawie dziesięć lat! Gdyby ona się mną nie zajęła to prawdopodobnie bym wylądowała w sierocińcu lub umarła na ulicy z głodu, pragnienia lub zimna!

- Przynajmniej Mortmian zostawiłby nas wtedy wszystkich w spokoju! - po słowach wypowiedzianych przez Benedykta, w jadalni nastała głucha cisza. Wszyscy - nawet młodzi Lightwoodowie - spojrzeli na mężczyznę z niedowierzaniem.

Tessa zaś nie mogła już wytrzymać. Pozwoliła łzą spłynąć po policzkach.

- Jednak nie tylko Mistrz domaga się mojej śmierci. Powinien, Pan, do niego dołączyć. - powiedziała już spokojnym głosem i odwróciła głowę w stronę Jem'a. - Proszę. - szepnęła. Chłopak ją puścił, i kiedy odchodziła szepnął jej cicho "przykro mi". Dziewczyna, czując na sobie wzrok innych, skierowała się do drzwi.

- Tesso... - zaczęła czule Charlotte, wstając od stołu, ale dziewczyna nie słuchając wyszła.

***

Po rozlegnięciu się w pomieszczeniu echa zamykanych drzwi, Charlotte - tak jak i inni - przeniosła wzrok na Lightwooda.

- Jak mogłeś tak do niej powiedzieć? - spytała po chwili, wracając na swoje miejsce.

- Powiedziałem to, co nikt inny by się nie odważył.

- Czemu, Pan, jej tak bardzo nienawidzi? - spytał Jem.

- Ponieważ jest kimś, na kogo poluje Mortmain. Po za tym, sprowadziła na nas o wiele więcej obowiązków i problemów...

- Enklawa i tak nic nigdy nie robiła. - przerwał mu Will. - Zawsze mieliście te swoje narady, na których wymienialiście tylko swoje zdania. Przez ostatnie lata nic się nie zmieniło, mimo iż mieliście bardzo dużo planów. Podobnie było z szukaniem zdrajców. Nigdy nie próbowaliście ich wytropić lub znaleźć. Czekaliście tylko, aby któryś z nas ich złapał i przyprowadził do was, abyście mogli skreślić go atramentem z listy poszukiwanych. Dopiero, kiedy pojawił się ktoś taki jak Mortmian, to się ruszyliście, bo wasze życie było zagrożone. A jeśli chodzi o te wasze "obowiązki" - Will zrobił w powietrzu cudzysłów - to jakoś nigdy ich nie wypełnialiście. Jak dobrze pamiętam, "Instytut ma obowiązek zapewnić ochronę każdemu, kto ma w sobie krew Nefilim", a na koniec było jeszcze dodane "Bez wyjątków"! A Tessa ma w sobie krew Nocnych Łowców, dlatego, Pan, nie ma żadnego prawa głosować za tym, aby wsadzono ją do lochów w Cichym Mieście.

Po słowach Willa, Benedykt patrzył na niego z nienawiścią, wyraźnie zaciskając usta.

- Czyżbyś zapomniał Kodeksu, do którego sam również przykładałeś rękę? - dodał brunet, po czym z chytrym uśmieszkiem popił winem z kielicha.

5 komentarzy:

  1. Kocham Willa, dobrze powiedział Benedyktowi. Mam nadzieję, że Tessa nie zrobi nic głupiego. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawa dla Williama Herondale!
    Dzięki naszemu kochanemu Willowi Benedykt się zamknął.
    Rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Will kocham Cię. Love it. Żałuje, że było mało Gabrily, ale wynagrodziłaś mi to Wessą. Czekam na nexcik ...
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochany Will. Kocham go. Czekam na nekst. ♥ Julia

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3