wtorek, 6 października 2015

Rozdział 34

- Tess, czemu płaczesz? - spytał już po raz drugi, kiedy jej łzy wciąż wsiąkały w jego kamizelkę. Ale ona po raz kolejny nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie mogła mu powiedzieć o propozycji Lightwooda, a żadna wymówka nie przychodziła jej w tamtej chwili do głowy.

- A możesz nam o tym w ogóle powiedzieć? - tym razem to był Jem, który podszedł do nich razem z Cecily.

Tessa nie miała zbyt wielkiego wyboru, więc musiała odpowiedzieć zgodnie z prawdą.

- Nie, nie mogę. - wyszeptała, odsuwając się od chłopaka. - Po prostu... - zaczęła i odwróciła się, aby dłonią przejechać po gładkiej, drewnianej kołysce. - nie mogę.

- Wiesz jak milczenie skończyło się ostatnim razem. - przypomniał Will.

- Wiem i nigdy o tym nie zapomnę, ale teraz... teraz to co innego.

- Widzę w twoich oczach ból i strach, Tesso. - Cecily stanęła przed nią i współczująco na nią spojrzała. - Obawiasz się czegoś? Ktoś ci groził?

Tessa musiała spuścić wzrok, bo wzrok dziewczyny naciskał na nią z niesamowitą siłą. Naprawdę miała ochotę się komuś zwierzyć, ale nie mogła. Musiała tym razem sobie poradzić sama i dotrzymać sekretu do końca, tak jak to było zanim została porwana przez Mortmaina. Musiała zachować w sekrecie jej rozmowę z Benedictem i wiadomość, że jej życie się zmieni chwilę po wydaniu na świat dziecka.

- Jestem zmęczona. - powiedziała w końcu.

- A więc ktoś ci groził. - stwierdził Will.

- Nie, nic takiego nie powiedziałam! - podniosła głos, spoglądając na niego.

- Kto to był? Jessamine, Konsul, Inkwizytor, a może Benedict?

- Nie, nie, nie i nie!

- Więc kto? - zanim zdążyła cokolwiek zrobić, ten stanął tuż przed nią i ujął jej twarz, siłą odchylając jej głowę tak, że musiała na niego spojrzeć. Wpatrywała się w jego oczy, widząc w nich złość i zmartwienie. Były niczym hipnoza, która kazała jej mu wyznać prawdę. Otworzyła usta i już miała mu powiedzieć prawdę, kiedy jednak udało jej się przezwyciężyć sumienie.

- Jestem. Zmęczona. - odpowiedziała Tessa cicho, przez zaciśnięte zęby, po czym odepchnęła od siebie chłopaka, wzdychając poirytowana. Brunet popatrzył na nią z niedowierzaniem i zrobił krok w jej stronę, ale Jem go zatrzymał.

- Daj jej spokój, wiesz, że nic nie powie. - blondyn wyszedł razem ze swoim parabatai. Cecil jedynie posłała Tessie współczujące spojrzenie, po czym sama udała się za chłopcami, zamykając za sobą drzwi.

Tessa opadła na łóżko, trzymając się za brzuch. Schowała twarz w dłoniach, czując okropne uczucie w żołądku. Nie mogła znieść myśli, że Will może być na nią zły, ale po części może będzie mu teraz łatwiej ją znienawidzić. Oto teraz chodziło i nie liczyło się teraz to, co ona czuła.

Wzięła głęboki oddech i otarła łzy. Położyła się na boku, wtulając policzek w poduszkę. Zamknęła oczy i nie wiedząc kiedy, zasnęła.

***

Sophie obudziła ją na porę obiadową. Niestety Tessa po przebudzeniu się zaczęła odczuwać tak duże skurcze, że nie miała najmniejszej ochoty wstawać z łóżka. Dlatego też przebrała się jedynie w piżamę i zjadła całe jedzenie, jakie Sophie przyniosła jej na tacy do łóżka. Wszystko musiała popijać okropnymi ziółkami, które przysłała pani Wetherby, i od których cofał jej się żołądek.

***

- Coś jest nie tak! - krzyknął Will po raz kolejny, chodząc w tę i we w tę po gabinecie Charlotte. Kobieta podpisała kolejny dokument i spojrzała obojętnie na chłopaka.

- Może mieć wahania nastroju. To normalne dla kobiet spodziewających się dziecka.

- Ale ona się boi! To widać! Podobnie się zachowywała dzień przed tym, gdy porwał ją Mortmain!

- Co nie znaczy, że ktoś musiał jej grozić.

- Ale...

- Will! - warknęła, wstając. - Siadaj!

Chłopak zajął miejsce na jednym z foteli. Charlotte usiadła na przeciwko niego i zacisnęła usta.

- Postaw się na jej miejscu. Jak myślisz, czego ona może się bać?

- Ktoś jej gro...

- Nie. - przerwała mu. - Ona spodziewa się dziecka, rozumiesz? Ona lada chwila zostanie matką prawdziwego dziecka i to w wieku siedemnastu lat. To jest dla niej szokiem, szczególnie, że od wydarzeń z Mortmainem i śmierci jej rodziny nie minęło dużo czasu. Rok do bardzo mało. Niektórzy potrafią być w żałobie nawet i kilka lat. Choć wiem, że jest silna, to jestem pewna, że gdzieś w środku ona nadal cierpi. Na dodatek ta cała obecna sytuacja z Konsulem... Uważam, że zamiast na nią naciskać, powinieneś jej dodać otuchy. Powinieneś być teraz dla niej oparciem i przy niej być cały czas, mimo iż nie ma ci nic do powiedzenia. Sama obecność kogoś... bliskiego jest bardzo pomocna. Może w pewnym momencie, otworzy się przed tobą i zwierzy ci się ze wszystkiego, co ją trapi. Oboje będziecie rodzicami, więc tym bardziej powinieneś dać jej do zrozumienia, że może ci ufać. Po urodzeniu się dziecka, wiele decyzji będziecie podejmowali wspólnie.

- Wiem, Charlotte. - westchnął i dłonią przetarł czoło. - Rzecz w tym... że ja nie wiem od czego zacząć. Od powrotu ze wsi, moje i jej relacje się pogorszyły. Dzisiaj skończyliśmy jedną kłótnie, a zaczęliśmy drugą... ja zacząłem.

- Kim jesteście dla siebie z Tessą? - spytała nagle.

Tak naprawdę, to nigdy się nad tym nie zastanawiał. Przyjaciółmi? Nie, to za mało powiedziane. Parą? To za bardzo... oficjalne. Miał wrażenie, że to coś pomiędzy. Przynajmniej tak ich widział w rzeczywistości, a w środku Tessa była dla niego niczym... niczym... bratnia dusza.

- Sam nie wiem. Różnie bywa.

- Z tym się mogę akurat zgodzić. - zaśmiała się. - Raz zachowujecie się wobec siebie niczym para, a później jak bliscy sobie przyjaciele. Stoicie na nierównym gruncie.

Kiwnął jedynie głową na potwierdzenie, wciąż trzymając wzrok wbity w podłogę. W pewnej chwili usłyszeli głośne kroki, aż nagle drzwi od gabinetu się otworzyły. Stanęła w nich Sophie z szeroko wytrzeszczonymi oczami.

- Co się stało? - Charlotte stanęła na równe nogi, podobnie jak Will.

- Proszę wybaczyć za takie wtargnięcie, ale panna Gray ona... Zaczęło się!


Przepraszam za taki nudnawy rozdział, ale jakoś nie mam weny i źle się czuję, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie :(( A tutaj coś na poprawę humorku (choć wiem, że nie na temat XD):

7 komentarzy:

  1. W taki momencie?!Jak mogłaś....To zraniło mi serce!
    (Ciekawe jak go nazwą) XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski. Jak mogłaś przerwać w takim momencie. Umrę przez to, zobaczysz, że umrę jak nie dodasz nexta szybko. Życzę weny i czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  3. supcio rozdzialik. te obrazki super xd magnus najlepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, a od tych obrazków szczerzę się do komórki xD
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Anioła... Dlaczego? Dlaczego oni ciągle się kłócą...? Błagam po raz kolejny... Nie kończ tego bloga. Bądź uczciwa wobec nas... Inne twoje blogi mają po trzy księgi, po trzydzieści rozdziałów...
    ~ Gray

    OdpowiedzUsuń
  6. Ejże! W takim momencie! AAAAAAAAAAA! Nie wytrzymam do piątku! Czekam na next

    ~Faylyn~

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęło się ... Rozdział kolejne cudo. Czekam na next i powodzenia w szkole :)

    ~ Evelyn

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3