- Tess... - zaczął Will, ściskając lekko jej dłoń. - kiedy Benedict i Konsul się dowiedzą o naszym małżeństwie, to nie będą mieli prawa cię wyrzucić.
- Chodzi mi o Noah.
- Pani Wetherby jest czarownicą, więc zapewni Konsula o tym, że dziecko nie jest niebezpieczne. Poprosimy również Magnusa, aby to potwierdził. Nie będą mieli wyboru, a Benedict Lightwood wymówek. - na koniec posłał jej jeszcze lekki uśmiech, który ona odwzajemniła.
- Ooo... - zajęczała Cecily, która wciąż trzymała śpiącego Noah na rękach. - wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteście zaręczeni i weźmiecie ślub!
- Ja też nie. - przyznała Tessa z uśmiechem i nie kłamała. Wciąż nie mogła uwierzyć, że w tej chwili wraca do Instytutu, razem ze swoim przyszłym mężem. Jeszcze dzisiaj wszystko się nareszcie skończy, a ona i Noah będą bezpieczni. A już wkrótce przyjmie nowe nazwisko, które sprawi, że będzie miała nową rodzinę. Wszystko było jak spełnienie jej najskrytszych marzeń. Na tą myśl poczuła motylki w brzuchu, przez co mocniej ścisnęła dłoń Willa.
***
Powóz ledwo się zatrzymał, a drzwi już zostały gwałtownie otworzone przez Charlotte. Kobieta, widząc Tessę, złapała ją za nadgarstek niemal brutalnie wyciągając.
- Coś ty sobie myślała?! - Charlotte trzymała Tessę mocno za ramiona, mierząc jej ciało wzrokiem.
- Ja...
- Liczę, że mi to wyjaśnisz! Jak mog... - kobieta nie dokończyła, widząc na dłoni dziewczyny pierścionek. Ujęła jej dłoń, aby móc lepiej się mu przyjrzeć. Pozostali, którzy stali przy wejściu do Instytutu również się nieco przybliżyli.
Czując na sobie wzrok wszystkich, zarumieniła się.
- Cz-czy ty jesteś zaręczona? - spytała cichym głosem kobieta, patrząc na nią następnie szeroko wytrzeszczonymi oczami. Lecz zanim Tessa zdążyła jej odpowiedzieć, Will szybkim krokiem podszedł do niej, przejmując jej dłoń od Charlotte.
- Tak, ze mną. - oznajmił.
- Coś ty sobie myślała?! - Charlotte trzymała Tessę mocno za ramiona, mierząc jej ciało wzrokiem.
- Ja...
- Liczę, że mi to wyjaśnisz! Jak mog... - kobieta nie dokończyła, widząc na dłoni dziewczyny pierścionek. Ujęła jej dłoń, aby móc lepiej się mu przyjrzeć. Pozostali, którzy stali przy wejściu do Instytutu również się nieco przybliżyli.
Czując na sobie wzrok wszystkich, zarumieniła się.
- Cz-czy ty jesteś zaręczona? - spytała cichym głosem kobieta, patrząc na nią następnie szeroko wytrzeszczonymi oczami. Lecz zanim Tessa zdążyła jej odpowiedzieć, Will szybkim krokiem podszedł do niej, przejmując jej dłoń od Charlotte.
- Tak, ze mną. - oznajmił.
***
- Kiedy zamierzacie się pobrać? - spytała Charlotte.
Will i Tessa razem z Noah na rękach siedzieli na kanapie w biurze Charlotte. Kobieta widocznie wciąż nie mogła otrząsnąć się z szoku, ponieważ zaraz po wejściu do biura, nalała sobie pełny kieliszek wina, którym popijała co drugie słowo.
- Nie wiemy jeszcze, ale mamy nadzieję że wkrótce. - odpowiedziała Tessa. - Najpierw musimy załatwić sprawę z Benedictem.
- O nie - warknęła kobieta, gwałtownie odkładając pusty kieliszek. - tym razem, to ja to załatwię. Żaden drań nie będzie groził mojej rodzinie, a już na pewno nie tobie lub Noah. - oznajmiła.
- Ja też nie mogę tak tego zostawić. - wtrącił Will. - Grożono mojemu synowi i narzeczonej. Nie odpuszczę, do póki Benedict nie zostanie ukarany.
Narzeczona, narzeczona, narzeczona, pomyślała Tessa. Zawsze, kiedy tak o niej mówił, czuła motylki w brzuchu i miłe ciepło oblewające jej serce. Podobało jej się to określenie. Zastanawiała się jak będzie się czuła, gdy w końcu zamiast narzeczonej, Will będzie ją nazywał swoją żoną. Uśmiechnęła się lekko na samą myśl.
- Możecie iść. Jestem pewna, że pozostali już stoją za drzwiami, aby wam pogratulować. - uśmiechnęła się. - Ja też wam bardzo gratuluję. Naprawdę się cieszę.
Tessa odwzajemniła uśmiech, po czym wstała i razem ze swoim narzeczonym opuściła pomieszczenie. Tak jak mówiła Charlotte, za drzwiami byli pozostali, którzy złożyli im gratulacje. Jessamine i Cecily zaczęły zacięcie planować ślub, a mężczyźni omawiać wybór potraw i napitku.
Dopiero po głośnym obiedzie Sophie zaproponowała, że zajmie się dzieckiem. Tym czasem Tessa i Will mieli czas dla siebie, który spędzili na najwyższym balkonie budynku, z którego był idealny widok na Londyn.
Lekki, chłodny wiatr powiewał, niosąc ze sobą kolorowe liście.
- Wiedziałaś, że zaręczyny Nocnych Łowców polegają na wymienianiu się pierścieniami rodowymi?
- Nie. - przyznała i oderwała wzrok od krajobrazu, przenosząc go na chłopaka. - Dlaczego więc nie dałeś mi swojego? Za bardzo się do niego przywiązałeś? - zaśmiała się.
- Również, ale... pomyślałem, że zaręczyny w stylu przyziemnych będą bardziej romantyczne i piękniejsze.
- I nie myliłeś się. - potwierdziła, przyglądając się pierścionkowi. - Jest piękny, tak jak i naszyjnik. - dotknęła niebieskiego kamienia, spoczywającego na jej szyi. - Idealnie zastępuje mi mojego aniołka.
- I pięknie w nim wyglądasz, kochanie. - z lekkim uśmiechem pogładził jej policzek. Poczuła jak na jej twarz wpływa krwisty rumieniec.
- A teraz przyznaj się, kiedy kupiłeś pierścionek? - zmieniła temat.
- Dzień po tym, jak urodziłaś. Kupiłem go od Starej Molly.
- Od kogo? - zmarszczyła brwi.
- Stara Molly to pewien duch, jeden z najsilniejszych. Nie raz sprzedawała mi cenne przedmioty, mające swoją historię. Na przykład, twój pierścionek należał do pewnej brytyjskiej księżniczki.
- Skąd Molly go miała? - wciąż mając zmarszczone brwi, przyjrzała się pierścionkowi.
- Nie może wychodzić po za cmentarz, więc kradnie różne rzeczy z trumien pod ziemią i tym handluje.
- Och... - wymsknęło się jej. - Więc on jest... skradziony?
- Użyłbym na to określenia "przeznaczony innej osobie". Uwierz mi, jestem pewien, że księżniczka nie byłaby na ciebie zła. O ile się nie przesłyszałem, Stara Molly wspominała o tym, że ta dziewczyna miała wyjątkowo... odrażającą urodę.
- Och...
Wiem, że rozdział (znowu) krótki, ale nie było mnie dzisiaj przez dłuższą część dnia w domu. Mam nadzieję, że doczekacie do wtorku. Wtedy pojawi się next, który postaram się, aby był dłuższy :***
Są razem. Reakcje Charlotte ... bezcenna. Kolejne Cudo Twojego autorstwa :* Czekam do wtorku na next
OdpowiedzUsuń~ Evelyn
PS Ciekawe, jak załatwią sprawę z Benedict'em
Rozdział cudny. Brakuje mi słów na opisane go. Czekam na nekst.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie mogę się doczekać ślubu. Czekam ne next.
OdpowiedzUsuńŚwietny. Ale mała uwaga: imię Noah się odmienia. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Świetny. Ale mała uwaga: imię Noah się odmienia. ;)
OdpowiedzUsuń