niedziela, 11 października 2015

Rozdział 35

Kolejny głośny krzyk rozległ się po całym instytucie.

- Ile to jeszcze będzie trwało?! - a Will po raz kolejny zadał to samo pytanie, krzycząc i chodząc nerwowo w tę i we w tę.

- Minęła godzina, Will. A o ile się nie mylę, to poród może trwać nawet i kilkanaście godzin. - wytłumaczył Jem.

- Co?! - brunet złapał się za głowę i osunął się po ścianie, siadając na podłodze tak jak jego parabatai, Gabriel, Gideon i Henry.

Kiedy tylko Sophie poinformowała ich o tym, że poród się zaczął, ten chciał iść do dziewczyny, ale wyleciał z jej pokoju równie szybko, jak się w nim pojawił. Z Tessą zostały jedynie Charlotte, Sophie, Cecily i pani Wetherby, która przyjechała najszybciej jak potrafiła.

Kolejny krzyk.

- Jessamine, błagam cię, idź do pokoju Tessy i o nią zapytaj, bo ja już nie daję rady. - zajęczał brunet.

Dziewczyna bez słowa odsunęła od okna, przez które do tej pory wyglądała. Skierowała się najspokojniej w świecie do pokoju, z którego dobiegały krzyki.

Po kilku minutach blondynka wyszła i podeszła powoli do Willa ze współczującą miną.

- Charlotte powiedziała, że wszystko może potrwać dłużej niż każdy mógłby się spodziewać. - wytłumaczyła i odeszła w głąb korytarza, zostawiając Willa z walącym do bólu sercem.

Ledwo co nad sobą panował. Miał ochotę wstać i iść do pokoju ukochanej, której krzyk znów się rozległ. Krzyk bólu, cierpienia i męki. Tak bardzo chciał się przy niej znaleźć i jej jakość pomóc. Gdyby tylko mógł wziąć na siebie część jej bólu. Ale niestety musiał, to znosić i będzie musiał dalej... przez następne, długie godziny. I jednak najgorsze w tym wszystkim, było czekanie.






19 godzin później...

To nie możliwe.

Kolejny krzyk...

To nie może być prawda.

Kolejny krzyk...

To trwa wieczność.

Kolejny krzyk...

Nie.Dam.Rady

Cisza.

Błagam, Tess, powiedz, że to już koniec.

Cisza.

Błagam.

Cisza.

Błag...

Zanim zdołał dokończyć kolejną myśl, przerwał mu kolejny krzyk, ale już nie Tessy... lecz dziecka.



- Will. - ocknął go głos Cecily.

Oderwał z trudem głowę od podciągniętych kolan. Rozmasował obolały kark, odchylając powoli głowę. Przymrużył nieco oczy, mając wrażenie, że od światła księżyca, które wpadało przez okna do instytutu, zaraz oślepnie. Zobaczył kobiecą sylwetkę, a kiedy ostrość powróciła do normalności, ujrzał twarz Cecily, która kucnęła, wpatrując się w niego z troską i lekkim uśmiechem na twarzy. Swoją błękitną suknie miała poplamioną krwią, którą teraz również ścierała z dłoni za pomocą ręcznika.

- To koniec. - oznajmiła, stając ponownie na równe nogi.

- Co? - wyrwało się z jego ust. Chwiejąc się również się podniósł. Czuł na twarz zaschnięte łzy, które ukrywał, spuszczając głowę. W ustach miał dziwny metaliczny posmak krwi. Prawdopodobnie od ciągłego przygryzania wnętrza policzka. Czuł na głowie, w jak dużym nieładzie są jego włosy, dlatego placami zaczesał je do tyłu, z nadzieją, że nie będą wyglądać, aż tak, jakby strzelił w nie piorun.

- Już po wszystkim. - wyjaśniła, a Will dostrzegł pod jej oczami cienie ze zmęczenia.

- Już po wszystkim. - powtórzył zamroczony, wciąż nie mogąc uwierzyć w znaczenie słów.

- Gratuluję, Will... masz syna. - uśmiechnęła się szerzej.

- Mam syna. - powtórzył po raz kolejny tym samym tonem. Dopiero po chwili dostał takiego uczucia, jakby dostał parę, ogromnych skrzydeł. - Mam syna! - tym razem krzyknął, przytulając do siebie Cecily, którą po chwili uniósł w powietrze. Ona też krzyknęła z zaskoczenia. - Chcę ich zobaczyć. - oznajmił i nadal się chwiejąc, ruszył w stronę pokoju Tessy, lecz nagle brunetka go zatrzymała, stając mu na drodze i przykładając dłonie do jego klatki piersiowej.

- Stój! Nie możesz tam teraz wejść.

- Jak to? - zmarszczył brwi.

- Tessa była tak wykończona, że zasnęła dosłownie kilka sekund po urodzeniu dziecka. Musimy się nią zając. Dziecko też potrzebuje chwili. Musimy sprawdzić czy jest zdrowe.

- Ile to potrwa? - spytał zniecierpliwiony, zerkając na drzwi, które aż same się prosiły, aby je otworzyć.

- Obydwoje muszą odpocząć. Wiem, że długo czekałeś i również ci było ciężko, ale musisz jeszcze wytrzymać kilka godzin.

- A potem ich zobaczę? - upewnił się.

- Przysięgam Na Anioła. - uniosła prawą dłoń. - A teraz idź się połóż i prześpij, bo wyglądasz koszmarnie. Pozostali też się poszli położyć, tylko ja, Charlotte, Sophie i Pani Wetherby jesteśmy nadal na nogach.

Cecily widząc jeszcze niepewną minę Willa, dodała:

- Ona i dziecko są w dobrych rękach. Zajmiemy się nimi najlepiej na świecie. Obiecuję.

Chłopak zerknął raz jeszcze na drzwi, po czym mniej się chwiejąc, skierował się do własnego pokoju. Rzucił się na łóżko, nie mając siły nawet zdjąć butów.

Zasypiając, wciąż miał wrażenie, że to tylko sen, a on zaraz się ocknie wciąż siedząc na korytarzu i wciąż słuchając krzyków Tessy. Ale nie... to była rzeczywistość. Naprawdę było już po wszystkim. Kilka chwil temu, został ojcem... ojcem żywego, niewinnego dziecka.

Jedna jego część nie widziała siebie w roli ojca, ale druga już planowała przyszłość: tylko on, Tessa i ich syn, którego razem będą wychowywać na wspaniałego Nefilim.

Zanim zasnął, na jego twarzy pojawił się uśmiech.

***

Obudziły go promienie słońca, wpadające do jego pokoju. Padły tuż na jego twarz, oślepiając go. Niechętnie otworzył oczy i przewrócił się na drugi bok. Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do niego, co się stało wczoraj w nocy.

Gwałtownie się podniósł, szeroko otwierając oczy i patrząc na zegarek. 12:13. Minęło ponad osiem godzin, od kiedy zasnął. A to było o wiele więcej niż kilka godzin.

Stanął na równe nogi, szybko się rozbierając i wchodząc do zimnej wody w wannie. Od razu się orzeźwił. Po wysuszeniu się, ubrał swoje czarne spodnie, jasną koszule, czarną kamizelkę i buty. Szybko przeczesał włosy palcami, po czym wyskoczył na korytarz, drzwiami potrącając przechodzącą z koszem na pranie Sophie. Gdyby nie Gideon, idący obok niej, dziewczyna upadłaby boleśnie na podłogę. Chłopak ją złapał w ostatniej chwili. Sophie mruknęła ciche "dziękuję", nastęnie prostując się i poprawiając przekrzywiony czepek.

- No wie pan co, paniczu Will?! Rozumiem, że się Pan wyspał, ale...

- Wybacz, Sophie, ale czy już mogę wejść do Tessy?

- Jest teraz u niej Benedict Lightwood, więc nie powinien Pan teraz tam... - nie zdążyła dokończyć, gdyż Will pełny furii pobiegł w stronę pokoju dziewczyny.

***

Nie pukając, wpadł do pomieszczenia niczym burza, w środku zastając siedzącego na krześle toaletki Benedicta i leżącą pod kołdrą Tessę... z małym zawiniątkiem na rękach.

Spojrzenia obydwu przeniosły się na Willa, który jedynie spojrzał na Tessę. Była bladsza niż zazwyczaj, a na jej policzkach widniały dosłownie małe rumieńce. Jej włosy zostały starannie rozczesane, a pasma po bokach spięte do tyłu. Była bez makijażu, a na jej twarzy widocznie dało się jeszcze dostrzec pewnego stopnia zmęczenie, ale mimo to... według Willa była wciąż tak samo piękna, jak za każdym razem gdy ją widział.

Posłała mu lekki uśmiech, obejmując tym również oczy. Brunet odwzajemnił uśmiech, czując jak jego serce przyśpiesza z każdą sekundą, w której na nią patrzył.

- Ehem... - odchrząknął Benedict, wstając. - jestem pewien, że podejmie Pani rozsądną decyzję. A teraz żegnam. Jeszcze raz gratulację. - posłał im obojgu sztuczny uśmiech, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.

Tessa i Will wciąż patrzyli sobie w oczy z lekkim uśmiechem na twarzy. Musiało minąć dwadzieścia sekund, zanim chłopak szybkim krokiem podszedł do ukochanej, siadając na brzegu łóżka i nachylając się, aby złożyć na jej miękkich ustach namiętny pocałunek pełen miłości.

Bez wahania oddała pocałunek, przez co zbliżył się jeszcze bardziej.

- Uważaj. - szepnęła, lekko odpychając go ręką. Marszcząc lekko brwi odsunął się nieco, obserwując uważnie jak Tessa przysuwa bliżej zawiniątko. Lekko odchyliła materiał, ukazując małą, śpiącą twarzyczkę. Na główce dało się dostrzec brązowe, miękkie, proste włoski.

Tessa widząc oszołomioną minę Willa, z rozbawieniem, podała mu ostrożnie i powoli niemowlę. Brunet automatycznie wyciągnął ręce, z lekkim strachem biorąc je do siebie. Było tak maleńkie, że główka dziecka miała wokół siebie dużo przestrzeni na dłoni Willa. Nieruchomo je trzymał, wpatrując się w twarzyczkę, która już po chwili rozpromieniła się w uśmiechu.

Obydwoje parsknęli śmiechem.

- Musimy zdecydować, jak damy mu na imię. - odezwała się Tessa, wciąż z uśmiechem na twarzy.

Will ponownie spojrzał na twarz dziecka, badając ją.

- Żadne ze wcześniejszych jakie proponowaliśmy, nie pasuje. - westchnął.

- Masz racje. - kiwnęła głową.

Cisza. Cisza. Cisza.

- Noah
- Noah

Powiedzieli w tym samym czasie i razem się zaśmiali.

- Będziesz wspaniałym Nocnym Łowcą, Noah. - szepnął, Will, całując niemowlę czoło, po czym podał je Tessie. Dziewczyna wzięła dziecko z powrotem do siebie. Brunet przysunął się bliżej ich obojga.

- Czego chciał od ciebie Benedict? - spytał po dłuższej chwili, gdy razem patrzyli uważnie na twarz niemowlęcia. Poczuł jak mięśnie dziewczyny się naprężają, a ona przełyka ślinę.

- Nic... po prostu uznał, że dziecko nie będzie niebezpieczne. Powiadomi o tym Konsula.

- Ale wspominał coś o jakieś decyzji, którą masz podjąć. O co mu chodziło?

- O nic. - odpowiedziała szybko.

- Tess... - zaczął nieco rozdrażniony, ale przerwało mu nagłe wtargnięcie Cecily i Charlotte do pokoju. Brunetka widząc ich razem wydała z siebie cichy dźwięk "Ooooo" i zrobiła słodką minę. Kobieta jej zawtórowała.

- Tak słodko razem wyglądacie. Szkoda, że nie mam aparatu lub nie potrafię malować. Uwieczniłabym tą chwilę. - uśmiechnęła się, splatając ręce.
Charlotte podeszła do brzegu łóżka i nachyliła się nad Tessą i niemowlęciem, które otworzyło swoje duże oczka, ukazując ich niebieską niczym ocean barwę. Tessa przytuliła dziecko bardziej do siebie, całując je następnie delikatnie w główkę.

- Ma twoje oczy, Will. - uśmiechnęła się Charlotte. Cecily też podeszła bliżej, aby móc lepiej widzieć.

- Jest przesłodki. - powiedziała z uśmiechem. - Wiem, że Nocni Łowcy pewnie nie mają czegoś takiego jak "chrzestni", ale ja chcę zostać jego matką chrzestną i koniec kropka.


Przepraszam, że nie dodałam ostatnio rozdziału, ale nie miałam czasu ;(( Ale mam dobrą wiadomości: od środy do niedzieli mam ferie, więc rozdziały mogą mi wypaść dłuższe ;)
Kolejna sprawa, to oglądaliście już fragmenty pierwszego odcinka "Shadowhunters"??? Jeżeli nie to szybko obejrzyjcie KLIK. I wciąż was zapraszam na stronę "Shadowhunters Polska", gdzie jak już mówiłam, znajdziecie nowości i ciekawostki z serialu!

7 komentarzy:

  1. Kiedy czytałam ten rozdział prawie cały czas się uśmiechałam! XD
    Cecily najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodko ;3 rodzinka już w komplecie ^_^
    A jak będziesz miała ferie to dodasz coś na blog o DA? :)
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  3. Przesłodko. Od 15 minut uśmiecham się do telefonu. Rodzice się Mnie pytaja, co się dzieje, a ja mówie, że nic xD :)
    Czekam na next <3<3<3

    ~ Evelyn

    OdpowiedzUsuń
  4. O Jezu. To chyba mój ulubiony rozdział. Czekam na nekst. Jestem cała happy dzięki tobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww Cała rodzina w komplecie tak słodko... <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudny. Słodki. Dzięki tobie cały czas się uśmiecham. Miłych ferii. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3