niedziela, 5 lipca 2015

Księga II - Rozdział 1

Obudziła się sama, zupełnie jakby jej umysł wiedział, że już pora wstawać. Ziewnęła, uśmiechając się lekko na wspomnienie o wczorajszej nocy...

Wszyscy do niej przyszli, ściskając ją. Błagali ją, aby się zgodziła na leczenie i powiedziała, dlaczego odmówiła Cichym Bracią, ale zachowała milczenie, jedynie kręcąc głową i mówiąc "przepraszam". Wtedy Charlotte powiedziała, że uszanuje jej wybór, ale Tessa musi być go pewna. I była. Była pewna, że musi dzisiaj się oddać w ręce Mortmaina, aby móc uratować Nate'a i innych, a także spróbować powstrzymać go, aby więcej nie krzywdził.

Odtrącając wszystkie myśli, zwlekła się niechętnie z łóżka i spojrzała na zegar. Za piętnaście jedenasta. Przegapiła śniadanie, ale niezbyt ją to obchodziło, ponieważ i tak nie była głodna.

Podeszła do wanny, gdzie była już czysta woda, którą Sophie zapewne wymieniła rano, kiedy Tessa spała.

Zrzuciła rękawy z ramion, pozwalając materiałowi opaść na podłogę. Następnie weszła do chłodnej wody, od której przeszedł ją dreszcz. Umyła się, po czym okryła się szlafrokiem, podchodząc do toaletki i wykonując lekki makijaż na swoją bladą twarz, a następnie szczotkując skołtunione włosy, które zaplotła w warkocz, robiąc z niego niskiego koka.

Podeszła do szafy wyjmując z niej jasnoróżową suknie i kremowe pantofle. Mimo lekkich zawrotów głowy, zdołała się w końcu ubrać, lecz kiedy była już gotowa okazało się, że wszystko zajęło jej aż godzinę. Zostało jej piętnaście minut, aby wyjść na dziedziniec, dlatego sięgnęła po listy z pod poduszki i wyszła po cichu z pokoju.

Dłonią wodząc po ścianie, aby nie upaść z powodu zawrotów głowy, zaczęła się kierować do pokoju Willa. Kiedy tam dotarła, wzięła odpowiednią kopertę i na nią spojrzała. W jej głowie pojawiało się tysiące pytań, takie jak "Co on sobie pomyśli?", "Co jeśli mnie wyśmieje?". Ale mimo tych czarnych myśli, lekko ucałowała list i przyłożyła go sobie do serca, przełykając ślinę. Następnie chwiejąc się, kucnęła i włożyła list do połowy pod drzwi.

Szybko wstała i ruszyła do pod gabinet, gdzie zapewne przesiadywała Charlotte. Nie pukała, tylko zrobiła tak jak wcześniej, kucnęła, wsuwając listy pod drzwi. Była pewna, że Charlotte przekaże list Nate'owi.

Wstając, nagle usłyszała głośny huk zegara, który wybił dwunastą. Jej serce podskoczyło niemal, nie wypadając z jej piersi, za którą się złapała. Przełknęła ślinę i najszybciej jak umiała, pobiegła w stronę dziedzińca, roznosząc echo swoich obcasów.

***

Wybiegając na dwór, gwałtownie się zatrzymała, widząc jak czarny powóz stoi tuż przed bramą. Przed powozem zaś stały doskonale odznaczające się od śniegu mroczne siostry w ciemnych futrach. Obok sióstr stało dwóch mężczyzn w ciemnych frakach i kapeluszach, to oni trzymali bezwładne ciało chłopaka, ubrane jedynie w luźną koszulę bez kołnierzyka i spodnie do kolan. Chłopak uniósł głowę, dając się rozpoznać.

- Nate - szepnęła Tessa, unosząc suknie. - Nate!

Zaczęła biec w stronę brata, kiedy tym czasem mężczyźni rzucili go z ogromną siłą kilka metrów dalej w cienką taflę białego puchu. Tessa po kilku sekundach dobiegła do brata, rzucając się na kolana i układając jego głowę na swoich kolanach. Był blady i cały w zadrapaniach. Jego nogi i dłonie również były poranione i całe w różnych siniakach. Serce jej się ścisnęło na jego widok. Dotknęła dłonią zimnej twarzy brata, który otworzył swoje, zmęczone, załzawione oczy.

- Tessie... - wyszeptał, unosząc dłoń i przykładając ją do policzka siostry. Przyciągnęła jego rękę, aby móc poczuć jego dotyk, który wywołał w niej zbierające się łzy.

- Tessa! - usłyszała w pewnym momencie swoje imię. Kiedy odwróciła głowę w stronę instytutu, zobaczyła Charlotte, Willa i Jema, wpatrujących się w nią z troską i niedowierzaniem. Po chwili, przybiegli inni, zaczynając się pchać, aby móc lepiej widzieć całą sytuację.

- Tessie, nie rób tego...

- Cii, kocham cię, braciszku. - szepnęła, całując go w czoło i spojrzała na pozostałych ze łzami w oczach. Wstała, ostrożnie kładąc głowę brata na ziemi.

- Tessa... - zaczął Jem, robiąc krok do przodu.

- Nie zbliżaj się! - przerwała mu Pani Black, wyjmując sztylet zza pleców, z którym zaczęła podchodzić do Tessy, która stała, wciąż wpatrując się w pozostałych. Objęła ją ramieniem i przyłożyła broń do gardła dziewczyny, powoli ciągnąc ją w stronę powozu.

Miała ochotę wybuchnąć płaczem, zacząć się wyrywać, ale czując zimny metal przy skórze, bała się pisnąć choćby słowo.

- Pozwól mi coś jeszcze powiedzieć, proszę. - szepnęła Tessa. O dziwo Pani Black spełniła prośbę dziewczyny i odwróciła ją w stronę Nocnych Łowców, odsuwając nieco broń od jej gardła.

***

Charlotte wpatrywała się ze łzami w oczach jak zapłakana Tessa robi krok w ich stronę.

- Przepraszam... - wymamrotała. - wszystko zrozumiecie, czytając listy, które wam zostawiłam. - Charlotte przypomniała sobie o kopercie, której nie zdążyła podnieść z pod drzwi, kiedy usłyszała dźwięk kopyt koni, dobiegających z dziedzińca. - Zajmijcie się moim bratem dobrze, bo on nie zasłużył na ból i cierpienia, jakie z mojej winy zostały mu zesłane. - powiedziała pewnym, aczkolwiek pełnym strachu głosem.

Charlotte jedynie pokiwała lekko głową, na co Tessa odpowiedziała jej jedynie bezgłośnie wymówionym słowem "dziękuję". Następnie cofając się do tyłu. Obie mroczne siostry wsiadły do czarnego powozu, po czym dwaj mężczyźni, trzymając dziewczynę za ramiona, pchnęli ją do środka, zatrzaskując drzwiczki, na co Charlotte przyłożyła dłoń do ust, aby nie wybuchnąć płaczem. Kiedy powóz zaczął odjeżdżać, inni rzucili się w stronę chłopaka, kiedy tymczasem Henry przytulał czule swoją żonę.

- Co teraz, Charlotte? - spytała Jessamine.

Czując jak narasta w niej złość, odsunęła się od męża, spoglądając na brata Tessy, którego właśnie nieśli chłopcy.

- Teraz wezwę wszystkich członków Enklawy i ruszymy na poszukiwania tego drania, bym mogła wbić serafickie ostrzę prosto. W. Jego. Serce. - wysyczała Pani Branwell - Sophie, pomożesz mi przygotować gabinet do narady, a ty, Henry. - zwróciła się do męża. - zbuduj jak najwięcej wybuchających mechanizmów, abyśmy mogli zobaczyć jak te cholerne roboty Mortmaina latają bez skrzydeł w kawałkach.

- Ale, kochanie... - Henry nie dokończył, bo Charlotte przepchnęła się przez niego i pannę Lovelace, po czym szybkim krokiem z Sophie weszła do środka.

- Zbuduj mi też lepszą parasolkę do walczenia, bo jeśli twoja żona każe mi walczyć, to się nie obronię. - dodała Jessamine i ze skrzyżowanymi rękami poszła w ślady Pani Branwell i służącej.

***

Kiedy Will pomógł przenieść Nate'a do jednej z sypialń, a Cecily zaczęła go z Gabrielem opatrywać, wrócił do swojego pokoju, trzaskając drzwiami, których huk zapewne rozniósł się jeszcze na korytarzu.

Sięgnął po jeden z wazonów, który stał na stercie książek i z całej siły rzucił nim o ścianę, rozbijając go na kawałki. To samo zrobił z kilkoma figurkami, lampami i buteleczkami atramentu. Lecz wciąż nie miał dość. Wciąż chciał się wyżyć na sobie i na innych, że pozwolili Tessie decydować o swoim życiu. Gdyby, to on był szefem instytutu, to na pewno by jej nie pozwolił na takie decyzje. Najchętniej zamknąłby ją w pokoju, byleby nie dopuścić do tego, co się przed chwilą stało.

Usiadł na łóżku i złapał się za włosy, zaciskając mocno powieki. "A co jeśli to moja wina, że zachorowała? Może dopadła ją jego klątwa?" pomyślał, lecz po chwili pokręcił głową. Cichy Brat mu powiedział, że Tessa została otruta. To trucizna. Nie klątwa!

Nie mogąc wytrzymać tej irytującej ciszy, wstał i podszedł do lustra. Widząc swoje odbicie, zacisnął dłoń w pięść i właśnie chciał w nie uderzyć, kiedy w lustrze dostrzegł coś jeszcze. Na podłodze obok drzwi leżała koperta, której Will wychodząc wcześniej z pokoju nie zauważył prawdopodobnie z powodu pośpiechu.

"wszystko zrozumiecie, czytając listy, które wam zostawiłam" - rozbrzmiał głos Tessy w jego głowie.

Powstrzymując się od uderzenia pięścią w szkło, odwrócił się i szybkim krokiem podszedł, następnie biorąc kopertę do ręki. Po przeczytaniu swojego imienia na nim, otworzył ją szybkim ruchem, wyjmując z niej złożoną kartkę. Rzucił kopertę na ziemie, rozkładając kartkę.

Zaczął powoli czytać, aby nie przegapić żadnego słowa. Lecz z każdym przeczytanym zdaniem, jego serce biło mocniej, a oczy robiły się większe. Ale, kiedy przeczytał "Na zawsze, Tessa", miał wrażenie, że jego świat się zatrzymał. Nie wiedział, co powiedzieć. Co myśleć. Ale wiedział, co musi zrobić.

***

- Magnus, otwieraj! Wiem, że tam jesteś! - krzyczał Will, waląc w drzwi posiadłości. W pewnym momencie drzwi otworzyła mu Camille, ubrana w czarny gorset z koronką po bokach i czarnych, koronkowych pończochach. Złapała się rękami klamek podwójnych drzwi, wypinając swój duży biust w stronę Willa. 

- Wiesz, że nie lubię, kiedy nachodzisz mnie i mego kochanka, Nocny Łowco. - przypomniała. - Ale skoro ci tak na tym zależy, to możesz dołączyć się do naszej "zabawy", jeśli wiesz o co mi chodzi. - uśmiechnęła się, ukazując pomiędzy swoimi, krwistoczerwonymi wargami śnieżno białe kły.

- Podziękuję. - powiedział beznamiętnym tonem. - Po za tym, przychodzę w innej sprawie. - nie czekając na odpowiedź, schylił się i szybkim ruchem przeszedł pod ręką wampirzycy, wpychając się do środka. Nie musiał zgadywać, gdzie podziewa się w tym momencie Magnus.

Biegiem rzucił się na schody i wpadł do sypialni na wprost. W pomieszczeniu na ogromnym łożu małżeńskim leżał Magnus, goły pod cienką, satynową kołdrą. Obok niego leżały różnego rodzaju linki, łańcuchy i kajdany, a także opaski.

- Serio? Łańcuchy i kajdany? - spytał Will, podchodząc bliżej i unosząc grzechoczący metal.

- Wampiry przez swoją siłę wymagają więcej akcesorii. - wzruszył ramionami czarownik. - Po co przyszedłeś?

- Dobrze wiesz, po co. Więc radzę ci się ubrać i wykonać to, o co cię prosiłem, bo inaczej wyprowadzę cię siłą w twoim obecnym stanie! - zagroził Will.

- Jakieś problemy? - poczuł chłodny oddech na karku, a także zapach perfum.

- Ależ skąd, perełko.

- Mówiłam ci - zaczęła Camille i w ułamku sekundy znalazła się okrakiem na Magnusie, ściskając jego policzki swoimi ostrymi, czerwonymi paznokciami. - że masz mnie tak nie nazywać. Pamiętasz dlaczego?

- Bo kojazy ci se to z pzezwiskiem dla kota. - wymamrotał Magnus, nie mogąc normalnie ruszać ustami.

- Właśnie. - syknęła Camille i wstała z czarownika, sięgając z ziemi po czerwony szlafrok. - Idź mu pomóż, bo inaczej ja się z nim obsłużę.

Magnus jedynie westchną i spojrzał znacząco na Willa, który tylko przewrócił oczami i się odwrócił, by nie patrzeć.

***

Będąc ubranym w pognieciony garnitur, zeszli na dół do mniejszej biblioteki.

- Musisz wykorzystać swoje siły i wezwać, tego demona, który rzucił na mnie tę cholerną klątwę. MUSISZ!

- Skąd masz nagle taki zapał?

- Tessę porwano. - powiedział Will, przypominając sobie jej minę i łzy, spływające po jej policzkach. - W dodatku za kilka dni, ona może umrzeć. Muszę do niej jechać, ale nie z klątwą.

- Kochasz ją. - stwierdził czarownik.

- Ona mnie też i odważyła mi się to wyznać, a ja nie potrafiłem jej nawet powiedzieć, że pięknie wygląda.

Magnus jedynie westchnął i podszedł do Willa, wyrywając mu włos. - Co ty wyprawiasz?

- Jeśli będę miał coś co do ciebie należy, to są większe szansę, że wezwę odpowiedniego demona.

- Poprzednim razem i tak przywołałeś nie tego, co trzeba, chociaż wyrwałeś mi, aż trzy rzęsę!

- Nie podoba się, to mogę ci w ogóle nie pomagać. - zagroził Magnus, na co Willa tylko zacisnął usta. Czarownik uśmiechnął się dumnie i puścił włosa, który spadł na środek kręgu, zrobionego ze świec. Stanął przed nimi i zacisnął dłonie w pięści, zaczynając wypowiadać słowa w nieznanym języku. 

- Postaraj się - mruczał pod nosem Will.

Z każdą sekundą ogniste światło, wydobywające się z dłoni Magnusa - rosło. Aż w pewnej chwili czarownik podniósł głos, unosząc dłonie w górę, po czym rzucił światło w krąg, który buchnął ciepłym światłem.

Will odwrócił głowę, mając wrażenie, że zaraz oślepnie.



4 komentarze:

  1. Zaraz się popłacze. Will jest taki słodki. Ciekawe czy tym razem klątwa jest prawdziwa. Zajebisty rozdział. Proszę dodaj jutro nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział niezwykły. Przepraszam, że nie odzywałam się przez taki długi czas. Czekam z niecierpliwością na nexta. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. I Mój kochany, zakochany w Tessie, Will. I LOVE IT. Trochę mi ostatnio brakuje Cecyli i Gabriel, ale na wystarcza mi Wessa.
    Pozdrawiam
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Serdecznie gratuluję. Więcej informacji znajdziesz na: http://widmoprzeszlosci.uchwycone-chwile.pl/2015/07/06/liebster-blog-award/

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3