środa, 15 lipca 2015

Rozdział 4

Maria ze spuszczonym wzrokiem powoli dygnęła, po czym spojrzała na Tessę współczująco.

- Zostawię was same. Mario, dopilnuj, aby Panna Gray dotarła dzisiaj na kolację. - poprosił, po czym zamknął masywne drzwi.

W pokoju nastała cisza, która dręczyła Tessę. Nie wiedziała co powiedzieć, bo głos utkwił jej w gardle. Wzięła głęboki oddech, aby móc uspokoić walące serce.

- Jak się tu znalazłaś? - spytała w końcu szeptem, wciąż nie mogąc wydobyć z siebie większego dźwięku.

- Zaparzyć herbaty? - odezwała się po dłuższej chwili dziewczyna, przełykając ślinę i podchodząc do kominka.

- Nie, masz mi powiedzieć, co tutaj robisz. Twoja matka też tu jest?

- Tak, jest tutaj i służy jako osobista doradczyni Mistrza.

- Ale... jak?! Przecież wasza rodzina była tak bliska Enklawie...

- Była! - przerwała jej ostrym tonem, lecz po chwili się uspokoiła, biorąc oddech. - Przeszłyśmy na drugą stronę.

- Co?

- Długo z nami przebywałaś. Powinnaś była się domyślić, że moja matka zawsze chcę i musi być po wygranej stronie.

- Ale Mortmain nie jest...

- Czyżby? Stworzył silne, mocne maszyny, które bez wahania zabiją wszystkich. Zbudował sobie pałac w Walii, a żeby spełnić swój plan potrzebuje jeszcze ciebie. I jeśli się nie mylę, to obecnie znajdujesz się tutaj. - Maria patrzyła na Tessę z niedowierzaniem i poirytowaniem.

"Ma racje" pomyślała Tessa, lecz w głowie nadal dręczyło ją jedno pytanie.

- A ty chcesz być po jego stronie?

Dziewczyna przełknęła ślinę i zamrugała kilka razy, jakby się wahała nad odpowiedzią.

- Mortmain dał mi wybór, być po jego stronie lub zginąć.

***

Konie biegły już którąś godzinę, pozostawiając po sobie jedynie podmuch wiatru, unoszącego liście i gałązki. Will czuł jak powietrze zaraz zwieje cylinder z jego głowy, ale nie zwracał na to uwagi. Ciągle trzymał kurczowo lejce, aby nie spaść i usiedzieć w siodle.

Biegnąc wśród nizin, wpatrywał się horyzont, na który zmierzali, rozmyślał o Tessie. O jej cudownych włosach, pięknym uśmiechu, szarych jak pochmurne niebo oczach i o jej miękkich, ciepłych ustach, które jeszcze raz chciał poczuć na swoich.

Brakowało mu jej. Brakowało mu uczucia, które czuł zawsze będąc przy niej. Uczucia, przez które czuł, że jest za nią odpowiedzialny i musi ją chronić, narażając własne życie.

Nie ma jej zaledwie dnia, a już za nią tęsknił. Ale w czasie podróży miał czas się zastanowić, co jej powie, kiedy ją znów zobaczy. Kiedy znów będzie mógł dotknąć jej gładkiej skóry, i kiedy znów będzie miał możliwość poczuć jej delikatny zapach perfum.

Będzie musiał jej wyznać wszystkie uczucia, tak jak ona mu wyznała swoje, pisząc list pożegnalny. Wciąż odtwarzał sobie w głowie jego treść, ale głosem Tessy.

- Will! - usłyszał krzyk Jema obok. Po odwróceniu głowy, dostrzegł, jak przyjaciel wskazuje palcem na dojrzałą jabłoń. Nic nie mówiąc, przyśpieszył w kierunku drzewa, pod którym po kilku minutach się znaleźli.

Zeskoczył z konia na nierówny grunt, którym okazała się być trawa. Rozciągnął się, po kilkugodzinnej podróży i spojrzał na swojego parabatai.

- To, że słońce powoli zachodzi, wcale nie znaczy, że musimy się zatrzymywać. Może za dwie godziny, gdzieś dalej będzie jakaś stodoła lub inny budynek. Tam przenocujemy. - powiedział, ale widząc jak Jem opiera się o drzewo, ciężko oddychając, dodał - Ale jeśli jesteś tak wykończony, to oczywiście możemy...

- Nie - przerwał mu, prostując się. - już mi lepiej. Po prostu, potrzebowałem krótkiego postoju. A tak w ogóle jabłoń jest dojrzała, więc możemy zerwać kilka jabłek. Zawsze będziemy mieć większy zapas jedzenia.

Will pokiwał głową i wdrapał się na drzewo, zaczynając zrywać jabłka i zrzucać je na dół do torby, trzymanej przez blondyna.

Po kilku minutach zeskoczył z powrotem na ziemię i sam zjadł jedno, słodkie jabłko. Jedząc, tym samym się rozglądał, aż nagle kilka metrów dalej w trawie dostrzegł coś, co odbijało światło i było świecące. Rzucił ogryzek na ziemię i wycierając ręce o materiał spodni, podszedł do rzeczy, którą okazał się być srebrny, okrągły guzik wielkości szylinga. Był ciężki i zimny jak kostka lodu.

Kiedy Will zaczął się nim bawić, obracając go w palcach, w pewnym momencie poczuł na nim cząstkę nierównej powierzchni. Przyjrzał się temu dokładniej, w końcu dostrzegając na nim małe, wyryte inicjały w średniowiecznych literach - A.M.

Doskonale znał te inicjały, ale nie tylko on. Nie był pewny czy był to guzik Mrocznych Sióstr, ale wiedział, że tą drogą przejeżdżała Tessa.

Trzymając guzik na dłoni, zacisnął ją w pięść, patrząc na zachodzące słońce.

- Axel Mortmain.

***

Leżała osłabiona na łóżku, kurczowo trzymając dłoń zaciśniętą wokół aniołka. Chciało jej się spać, ale sen i tak nie nadchodził, co było strasznie uciążliwe. Och, i te okropne zawroty głowy, kiedy tylko się poruszała.

Maria, która do tej pory siedziała na fotelu przed kominkiem - i haftowała różne wzory na kawałku materiału - wstała, powoli podchodząc do Tessy. Jej wyraz twarzy nic nie pokazywał... po za współczuciem.

- Za pół godziny kolacja, więc musimy się przygotować. - powiedziała spokojnie.

- Zostaw mnie - szepnęła szatynka, lecz po chwili jeszcze dodała. - proszę.

Maria jedynie westchnęła i usiadła sztywno - prawdopodobnie z powodu mocno zaciśniętego gorsetu - na brzegu łóżka.

- Jeśli się tam nie zjawisz, to zostaniesz ukarana... ja również, ponieważ jestem za ciebie odpowiedzialna. - szepnęła, przełykając ślinę i patrząc się w podłogę. Jej szept drżał, a cała ona wyglądała jakby się bała. Tessa zmarszczyła brwi i niechętnie podniosła się do pozycji siedzącej. Spojrzała na uważnie na dziewczynę.

- Ukarana? Jak?

- Nie powinnam...

- Powiedz. - przerwała jej, odruchowo łapiąc ją za ciepłą dłoń, która była aż relaksującym doświadczeniem dla jej chłodnej skóry.

- Mortmain stosuje dotkliwe kary na kobietach w jego służbie. Nie raz podnosił, na którąś z nas rękę. Nie raz nie obyło się bez siniaków, a nawet krwi.

Tessa, która do tej pory miała rozdziawione usta - zamknęła je i przełknęła ślinę. Przeniosła wzrok na Marię, która wciąż sztywno siedziała i głęboko oddychała.

- Dobrze. - szepnęła w końcu, pocierając skronie. - Pójdę na tą kolację.

Dziewczyna spojrzała na Tessę z lekkim zdziwieniem, lecz po chwili dosłownie lekko się uśmiechnęła i pokiwała głowią, wstając. Pomogła również się podnieść Tessie, która podchodząc do szafy, chwiała się na boki.

Sięgając do klamek podwójnych drzwi mebla, szarpnęła je w swoją stronę, ukazując bogatą zawartość szafy, do której należały między innymi drogie, piękne suknie, różne pantofle i buty, kapelusze na każdą okazję, wachlarze o różnych motywach, a także wiele innych akcesoriów należących do ubioru bogatej kobiety.

Tessa musiała aż otworzyć buzię. Maria, widząc to zachichotała cicho pod nosem, sięgając po suknie w kolorze pastelowego niebieskiego, białego i jasnoróżowego. Następnie złapała za parę białych pantofli i skierowała się z Tessą w stronę lustra. Widząc jak bardzo jest ona słaba, pomogła jej się ubrać i założyć buty. Wyszczotkowała jej włosy, zbierając je po bokach i spinając z tyłu perełkową spinką.

Po kilkunastu minutach była gotowa. Stanęła przed lustrem i przeżegnała się w duchu, kiedy zobaczyła w nim swoje odbicie.

Suknia idealnie podkreślała jej sylwetkę od ramion do pasa, w dodatku miała bardzo duży dekolt, co również bardzo ukazywało biust. W pewnym momencie, starała sobie wyobrazić, co powiedzieli by o niej teraz Will lub Jem. Szybko pokręciła głową.

- Jesteś strasznie blada. - powiedziała Maria, stając przed nią i nieco ściskając jej policzki. Następnie nałożyła jej na usta czereśniową pomadkę, a na oczy dała nieco kremowego cienia.

- Kiedy mieszkałam w waszej posiadłości, ignorowałaś mnie i piorunowałaś wzrokiem, jakbym była intruzem i zagrożeniem. A teraz tak po prostu mi pomagasz i patrzysz na mnie ze współczuciem.

- W posiadłości zachowywałam się tak, bo - owszem - byłaś intruzem. To ty byłaś oczkiem w głowie mojej matki. To tobie poświęcała więcej czasu i tobą się bardziej interesowała, byleby coś osiągnąć. Kiedy cię nie było, to ja byłam dla niej na pierwszym miejscu. Kupowała mi drogie suknie i biżuterię. Obydwie miałyśmy hobby. Nazywałyśmy je polowaniem na pawie. Chodziło o bogatych mężczyzn. Miałam sobie znaleźć towarzysza na jakiś czas - zawsze odnosiłam sukcesy - i po jakimś czasie się z nim rozstać. Nie powiem, podobało mi się, kiedy porównywano mnie do światła na owady. Piękna, pociągająca, acz niebezpieczna. - uśmiechnęła szyderczo, na wspomnienie. - Ale teraz, kiedy cię widzę, to naprawdę ci współczuję. Słyszałam przez co przeszłaś. Wiem o wszystkich okropieństwach jakie cię spotkały od poznania mojej maki, aż do teraz. Nie wiem czy cię lubić czy nie, ale wiem, że ja na pewno nie byłabym tak silna i odważna jak ty, Tesso. Lecz nie zapominaj, że również twój opór, siła i odwaga tym bardziej przyciągają do ciebie Mortmaina. Więc, w twojej sytuacji, są to - niestety lub stety - wady.

WIELKI, ACZKOLWIEK KRÓTKI POWRÓT!!! Wróciłam z obozu, ale po jutrze wyjeżdżam do Polski (do Gdańska i Elbląga)! Więc jutro nie będę miała czasu na pisanie, bo PAKOWANIE itd, ale udało mi się dodać dzisiaj taki krótki, bo nie mogłam się powstrzymać :D 

9 komentarzy:

  1. Rozdział świetny. Cieszę się, że go dodałaś. To takie wzruszające. Will i Jem, po prostu ich kocham. Miłego pobytu w Polsce i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super! Czekam na kolejny! Życzę fajnych wakacji i dobrej pogody w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Czekam na nekst. Mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić na wakacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominuje cię do LBA. Więcej informacji na http://anielski-swiat.blogspot.com/2015/07/lba_25.html

      Usuń
  4. Świetne. Stęskiniłam się za Twoimi rodziałami.
    Wierna Fanka <3<3<3
    PS Udanych wakacji

    OdpowiedzUsuń
  5. *-* ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  6. http://daryaniolamojciagdalszytom2.blogspot.com/
    zapraszam na 2 tom!

    OdpowiedzUsuń

  7. http://posegregowane-blogi.blogspot.com/

    Świeża stronka !

    OdpowiedzUsuń
  8. Ogłaszam, że zostałaś nominowana do TAG-u!!!! (czy jak to tam się odmienia ;) Więcej informacji na moim blogu: http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com/2015/07/tag.html

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3