środa, 8 lipca 2015

Rozdział 3

Will i Jem po napisaniu listu do Charlotte, o tym co mają zamiar zrobić, wzięli swoje torby i cicho wymknęli się z instytutu do stadniny, gdzie stały dwa, czarne ogiery, którym Will nadał imiona Balios i Xanthos.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że ta cała klątwa nie była prawdą. - powiedział Jem, wyciągając Xanthosa z jego zagrody.

- Ja też nie, ale może to i lepiej, że wszystko było fałszywe. Bo gdyby klątwa istniała, to nie wiadomo ile ludzi by nie żyło. - mówiąc, pomyślał o pocałunku z Tessą, który ona wtedy oddała.

- Myślisz, że AŻ tylu by cię w tobie zakochało? Nie sądzisz, że jesteś trochę zbyt pewny siebie? - zaśmiał się.

- Moja uroda nie jest nikomu obojętna. Każdy kto zna moje imię, wie, że wyglądam jak anioł. - uśmiechnął się i razem ze swoim parabatai kontynuowali przygotowywać konie na podróż. Kiedy wszytko było gotowe, wsiedli na nie i wyjechali na nich, kierując się w stronę bramy.

- Will! - usłyszał w pewnym momencie. Zatrzymał Baliosa, pociągając lekko za uzdę. Odwrócił konia w stronę biegnących Cecily i Gabriela.

- Cecily - mruknął, wiedząc, że zaraz dojdzie do nieprzyjemnej rozmowy.

- Gdzie jedziecie?

- Ratować Tessę, wiemy gdzie ona jest. Wszystko jest napisane w liście, który wam zostawiliśmy.

- Jadę z wami!

- Nie, zostajesz tutaj.

- Nie! - warknęła Cecily i zrobiła kilka kroków bliżej, patrząc się szklanymi oczami na brata. - Nie możesz znowu mnie opuścić! Do diabła, przyjechałam tutaj dla ciebie, aby móc cię znów zobaczyć! Nie po to, aby znów zostać samą! Jeśli jednak tak bardzo mnie nienawidzisz, to zejdź z konia i powiedz mi to w oczy! Teraz! - krzyknęła i wskazała palcem na miejsce, w którym stała.

Will westchnął i zeskoczył z konia. Podszedł do Cecily szybkim krokiem, ujmując jej twarz. Spojrzał w jej niebieskie oczy, które błyszczały od zbierających się łez.

- Kocham cię, siostrzyczko. Tęskniłem za tobą, przez te wszystkie lata.

- Jeżeli mówisz prawdę, to pozwól mi jechać z tobą, proszę. - szepnęła, kiedy po jej policzku spłynęła łza.

- Co byłby ze mnie za brat, gdybym ci pozwolił narażać życie.

- A jednak ryzykujesz swoje, tym samym narażając mnie na utratę kolejnej ważnej osoby! Ella nie żyje, mama zachorowała, a ojciec popadł w hazard i przegrał nasz dom, przez co mieszkamy teraz w jedno pokojowym domku z kuchnią i łazienką! Każdy dzień wiąże się z ryzykiem, że nasza mama umrze lub tacie strzeli do głowy, aby w grze założyć się o własne życie lub co gorsza rodzinę! Każdy dzień wiąże się z ryzykiem... że zostaniemy sierotami! A jeśli teraz wyjedziesz i mnie zostawisz, to każdy dzień będzie wiązał się również z ryzykiem, że zginiesz, a ja zostanę sama! Ostatnia z rodu Herondale'ów! Ostatnia, rozumiesz?! Zostanę sama! - dziewczyna po swoich słowach wybuchnęła płaczem. Will również nie mogąc wytrzymać, przytulił ją mocno do siebie, starając się uspokoić siostrę, mimo iż jego bijące, oszalałe serce też tego wymagało.

- Cii... - szepnął, gładząc jej włosy, lecz po dłuższej chwili się od niej odsunął i podszedł do Gabriela, którego zaciągnął nieco dalej.

- Masz się nią zająć i nie wypuszczać z instytutu samej. Masz być dla niej jak rodzina, chronić ją, a jeśli naprawdę ci na niej zależy, to kochaj ją całym sercem, bo ona na to zasługuje, rozumiesz? - spytał, zaciskając palce na brzegach marynarki Gabriela, który zacisnął usta.

- Tak, ale ty masz nie dać się zabić i wrócić.

- O to się nie martw. - szepnął i odsunął się od Lightwooda, lecz po chwili znów zatrzymał i odwrócił. - Jeśli ginę, a ty ją zostawisz, to przysięgam, że będę cię nawiedzał po nocach. - zagroził i szybkim krokiem wrócił na konia.

***

Patrzyła przez łzy, jak jej brat i jego parabatai odjeżdżają, pozostawiając po sobie jedynie, roznoszący się po dziedzińcu dźwięk końskich kopyt. Jej nogi odruchowo zrobiły krok na przód, chcąc pobiec za Willem. Niestety, zatrzymały ją znajome ramiona, które przyciągnęły brunetkę do siebie.

- Wiesz jakie to uczucie, kiedy bliska ci osoba opuszcza cię już drugi raz, a ty ponownie nie masz pojęcia, czy w ogóle wróci? - wyszlochała, kiedy dłoń Gabriela zaczęła czule i powoli, gładzić jej włosy.

- Niestety, tak.

***

Tessa siedziała skulona w czarnym powozie jak najdalej od Mrocznych sióstr, które bez przerwy się w nią wpatrywały.

Nie miała pojęcia ile godzin już jadą, przez zaśnieżone pole. Nie wiedziała również, która godzina, ale chyba było już południe.

- Czego on ode mnie chce? - spytała cicho Tessa, mając wrażenie, że głos zaraz utkwi jej w gardle.

- Masz szczęście, bo powoli dojeżdżamy. Normalnie droga by trwała kilka dni, ale Mistrz użyczył nam swojej czarownicy, która zaczarowała konie, tak że są naprawdę szybkie. - powiedziała Pani Black z lekkim uśmiechem na twarzy.

"Racja" pomyślała Tessa.

Powóz gnał z naprawdę ogromną szybkością. Tak ogromną, że Tessa całą drogę niemal przywierała do swojego siedzenia. Ale całą drogę również chciało jej się płakać. Tak bardzo się bała... w dodatku jeszcze te okropne zawroty głowy! Miała już dość, najchętniej umarłaby teraz, aby Mistrz dostał ją martwą.

- Gdzie jesteśmy? - spytała.

- W Walii.

Walia, Walia, Walia... Will! Will przecież pochodzi z Walii! Odruchowo wyjrzała przez okno, aby zobaczyć jeszcze raz pola i drzewa.

- A dokładnie?

- Zmierzamy w stronę Arthog. Tam Mistrz osobiście cię powita i zabierze do jego zamku. Mogłabyś chociaż udawać, że cię to cieszy. Pan naprawdę się stara. Przygotował dla ciebie masę prezentów.

- Prezentów?! - prychnęła Tessa, mając wrażenie, że zaraz zwymiotuje.

- Owszem, prezenty powitalne, zaręczynowe, a także ślubne. - uśmiechnęła się Pani Dark, kiedy jej siostra nagle złapała się z głowę i mruknęła coś w nieznanym języku.

- Mistrz... - powiedział po chwili, prostując się.

- Co? Co ci powiedział?!

- Powiedział, że mamy jechać prosto do zamku.

- Czyli gdzie? - spytała Tessa.

- Nad jezioro Llynnau Cregennen.

***

Po około godzinie powóz zatrzymał się tuż obok ogromnego jeziora, otoczonego wzgórzami. Niebo było pochmurne, przez co woda wyglądała w oddali na ciemno niebieską.

Woźnica otworzył drzwiczki Tessie, pomagając jej wyjść. Czując jak nareszcie może rozprostować nogi, odetchnęła z ulgą. Wzięła głęboki oddech świeżego, czystego powietrza i wypuściła go z buzi razem z białą parą. Następnie rozejrzała się jeszcze raz dookoła, podziwiając piękne, zaśnieżone otoczenie.

- Nie widzę tutaj żadnej posiadłości. - powiedział, odwracając się w stronę Mrocznych sióstr, które podeszły bliżej niej.

- Oczyść swój umysł i jeszcze raz spójrz na jezioro. - szepnęły jej do ucha.

Czując ich oddech na szyi, dostała gęsiej skórki, ale zrobiła tak jak jej kazały. Zamknęła oczy i pozbyła się ze swojego umysłu wszystkie myśli. Następnie rozchyliła powieki, które po chwili się rozszerzyły.

Na wodzie pojawił się stary, kamienny zamek. Prowadził do niego drewniany most, który był tuż przed Tessą i siostrami.

Była tak zszokowana, że aż została pchnięta do przodu. Przełknęła ślinę i ruszyła, dając pierwszy krok na most, który głośno zaskrzypiał pod jej ciężarem. Czując się jak więzień prowadzony na egzekucję, miała ochotę zacząć uciekać. Ale wiedziała, że to niemożliwe. Dlatego starała się wziąć w garść i nie wyjść na tchórza.

Niestety, słabo jej to wyszło, kiedy weszli na dziedziniec zamku. Główne drzwi budowli otworzyły się, ukazując człowieka, o którym słyszał już zapewne cały świat Cieni.

- Mam nadzieję, że podróż minęła dobrze, Thereso. - uśmiechnął się, podchodząc do niej z szerokim uśmiechem. Ujął jej dłoń, którą lekko ucałował. - Dziękuję, że przywiozłyście ją tak szybko. Mam nadzieję, że obeszło się bez zabijania?

- Owszem, Panna Gray sama się poddała.

- Wykonałyście zadanie, a teraz możecie iść. - rozkazał, na co siostry kiwnęły głowami i ruszyły do środka zamku. - Theresa. - powtórzył jej imię, jakby mu je smakowało. - Z niecierpliwością oczekiwałem naszego spotkania.

- Ja wręcz przeciwnie. - warknęła, patrząc na niego wzrokiem, pełnym nienawiści.

- Zamiast się z tobą kłócić, wolałbym cię oprowadzić po moim - przepraszam - naszym zamku. Będzie łatwiej ci wtedy się po nim poruszać i szybciej się zadomowisz.

- To nigdy nie będzie mój dom. - syknęła, lecz mężczyzna bez słowa pchnął ją do przodu w stronę wejścia.

***

Cała "wycieczka" trwała mniej więcej godzinę. Mortmain oprowadzał Tessę po różnych przestronnych salonach, sypialniach, jadalniach i innych pomieszczeniach, typu biurach, bibliotekach i Bóg wie czym jeszcze. Korytarze były naprawdę duże, a na ścianach w każdym korytarzu wisiały najróżniejsze obrazy ludzi i miejsc.

Wszystko było piękne, jak w muzeum, tyle że tutaj Tessa mogła wszystkiego dotykać. Lecz mimo to, czuła się obco i cały czas miała ochotę rzucić się na Mortmaina.

- To nigdy nie będzie mój dom. - powtórzyła już, któryś raz z kolei, kiedy zatrzymali się przed jakimiś brązowymi, masywnymi drzwiami.

- To będzie twój pokój, oczywiście do czasu ślubu. - a on, już, któryś raz z kolei ją ignorował.

Tessa westchnęła poirytowana i weszła do przestronnego pomieszczenia.

Przed nią znajdował się kominek z masywnym fotelem. Po obu stronach kominka znajdowały się dwa duże okna. W lewej części pokoju znajdowała się brązowa, ciężka szafa. Obok szafy parawan, a za nim zapewne wanna. W prawej części pokoju było bardziej przytulnie. Znajdowało się tam duże, masywne, wyrzeźbione, małżeńskie łóżko. Było równo zaścielone grubą kołdrą, zwierzęcym futrem, a także masą różnych poduszek. Po obu stronach łóżka znajdowały się stoliki nocne, na których stały rożnej wielkości świeczki. Podłoga była wykładana ogromnym perskim dywanem, a ściany były wytapetowane kremową tapetą w różne wzory. Lecz uwagę Tessy najbardziej przykuł malowany sufit. Były na nim anioły i chmury, które tańczyły wokół zwisającego, kryształowego żyrandola, którego diamenty odbijały światło.

- Mój Boże... - szepnęła Tessa.

- A teraz jeśli pozwolisz, chciałbym ci przedstawić pewną osobę, która będzie ci dotrzymywać towarzystwa, i która ci będzie pomagać. - uśmiechnął się i odsunął, aby przepuścić dziewczynę w żółtej sukni.

- Maria? - Tessa musiała, aż przyłożyć dłoń do ust.

Przepraszam, że dopiero teraz i przepraszam, że rozdział pewnie wyszedł średnio! Chciałam przypomnieć, że w tym tygodniu wyjeżdżam na obóz, a w przyszłym tygodniu wyjeżdżam z rodzicami do Polski na prawie trzy tygodnie. Nie wiem niestety, kiedy pojawi się następny rozdział, bo nie będzie czasu, a w Polsce będzie problem z internetem, ALE rodzice powiedzieli, że być może wykupią mi internet na jakiś czas, więc nie wszystko stracone!

7 komentarzy:

  1. Popałakałam się na secenie Willa i Cecyli. Zaskoczyłaś Mnie wyznaniem o Jej życiu. Po przeczytaniu DM myślałam, że tu będzie podobnie, ale Twoja wersja jest o wiele ciekawsza. Cieszę się ze sceny Gabrily. Ogółem trzeba Cię nominować do Nobla ;)
    Życze Ci Miłych Wakacji i dużo przygód, podczas nich
    Pozdrawiam
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Will i Cecyli, aż mi się chce płakać. Miłej zabawy na obozie i w Polsce, mam nadzieję, że uda ci się wstawić next jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny. Nie wiem co jeszcze napisać. Mam nadzieję, że net się znajdzie i coś dodasz.
    Tysja

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana na LBA <3 http://tysiaczkowy.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodkie i to bardzo. Śliczny rozdział. Czekam na nekst. Miłych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałeś nominowany do LBA! Więcej na blogu: clary-and-jace-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny
    Czekam na next
    A do którego miasta jedzuesz w Polsce? Może bedziesz niedaleko mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3