poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 19

- O mnie? - zdziwiła się Tessa.

- Tak - kiwnęła głową Cecily. - Masz... niesamowity wpływ na Willa. Widziałam jak na ciebie patrzy. - uśmiechnęła się, a na twarz Tessy wpłynął rumieniec. Lecz zniknął on tak samo szybko jak i się pojawił.

- On tylko udaje. - powiedziała, spuszczając wzrok. W jej głowie wciąż pobrzmiewały słowa Willa, które usłyszała dzisiaj na dworze.

- Mimo, iż tylko krótki czas Will uczestniczył w moim życiu... to znam go. Wiem, że tej nocy, kiedy uciekł... coś się musiało stać. Nie tylko dlatego, bo uciekł, ale stał się taki... oschły. Odpycha i rani innych. A kiedy był mały, to był tak bardzo nadopiekuńczy wobec mnie, kochał swoją rodzinę, był miły i czuły dla innych. - widać było, że Cecily naprawdę w środku cierpiała, ale Tessa jej się nie dziwiła. Jej też by było trudno, gdyby to Nathan i ona byli na miejscu Willa i Cecily. - Tamtego dnia zmarła nasza starsza siostra - Ella. Wszyscy cierpieliśmy i rozpaczaliśmy, ale nie wierzę, że to był powód jego ucieczki.

- Dlaczego mi to mówisz? - spytała Tessa, po dłuższej chwili ciszy.

- Bo... nie mam z nikim innym o tym porozmawiać, i czuję, że mnie najbardziej zrozumiesz, bo sama masz brata. - wytłumaczyła. - Ale przyszłam tutaj też dlatego, bo chciałam się ciebie spytać, czy Will ci coś o sobie opowiadał, kiedy rozmawialiście w jakimś czasie? Czy mówił ci coś o swojej rodzinie?

- Niestety nie. - powiedziała Tessa, lecz po chwili skarciła się w duchu, że nie wymyśliła innej odpowiedzi. Dostrzegła jak Cecily ledwo widocznie kiwa głową, a po jej policzku spływa łza, którą po chwili szybko ociera rękawem. Tessa westchnęła i szybko przytuliła Cecily do siebie. Siedziały w takiej pozycji dłuższą chwilę.

- Wiesz czemu przyjechałam do instytutu? Przyjechałam, aby go zobaczyć... aby zobaczyć brata, którego nie widziałam siedem lat. Przyjechałam, aby go zobaczyć i sprowadzić do domu. - szeptała. - W instytucie, kiedy przyszedł do mojego pokoju, błagałam by ze mną wrócił. A on powiedział, że nie. Że jest mu dobrze tam gdzie jest. W instytucie w śród swojej "nowej" rodziny i swojego parabatai... w śród nocnych łowców. - powiedziała, odsuwając się od Tessy. Jej oczy były zaczerwienione, a policzki mokre od łez.

- Ja też nie wiem, co się zdarzyło Willowi... - zaczęła Tessa, ujmując podbródek brunetki. - ale wiem, że gdzieś w głębi jego serca jest wciąż taki sam, jaki był kiedy oboje byliście mali.

- Może i masz racje. - pokiwała głową. - Już późno, idę spać. Dobranoc, Tesso, i dziękuję, że mnie wysłuchałaś.

- Dobranoc, Cecily. - uśmiechnęła się Tessa i zaczekała, aż dziewczyna wyjdzie.

Następnie wstała i zgasiła wszystkie lampy. W pokoju było ciemno, jedynie co dawało maleńkie światło, to wpadający przez okno blask księżyca widniejącego na niebie i promyk ognia świeczki na stoliku nocnym.

Tessa wślizgnęła się pod kołdrę i opadła na poduszki. Starała się zasnąć, ale wciąż dręczyło ją wiele rzeczy. To, że miała ochotę wstać i sprawdzić co z Cecilu lub to, że dowiedziała się o ucieczce Willa z domu, kiedy był mały. Co się stało, że Will odszedł od własnej rodziny? Czy śmierć jego siostry była powodem?

Westchnęła i potrząsnęła głową. "Śpij" nakazała sobie w środku. Opadła ponownie na poduszki i zamknęła oczy, oddając się po chwili w objęcia Morfeusza...

***

Will leżał na swoim łóżku i wpatrywał się w swojego parabatai, który tym czasem trzymał na kolanach srebrną szkatułkę, w której znajdował się proszek yin fen. Otworzył ją i nabrał trochę proszku w palce i wpuścił go do szklanki, gdzie znajdowała się mała dawka wody. Następnie wziął naczynie i jednym haustem wypił narkotyk. Po chwili zakaszlał kilka razy. Will zorientował się, że Jem zauważył iż ten mu się przygląda. Brunet szybko odwrócił wzrok i przeniósł go na sufit.

- Zabrałeś wystarczającą ilość ze sobą? - spytał Will.

- Tak, nawet więcej niż powinienem. Muszę mieć w miarę dużo energii. Nie wiadomo, kiedy będzie trzeba walczyć.

Will westchnął i usiadł.

- Wiesz, że nie powinieneś zażywać narkotyku wtedy, kiedy go nie potrzebujesz. Wątpię, aby Mortmainowi się chciało atakować statek w środku nocy.

- Kiedy go zażywam, to sam czuję się lepiej, po za tym nie wziąłem teraz dużej dawki.

Will popatrzył się na niego uważnie, ale w końcu westchnął. - Może zamiast upominać mnie o właściwościach narkotyku, to poszedłbyś zobaczyć, czy Tessa już wróciła do pokoju?

- Jeśli nadal jest na mnie zła, to nie nie wiem czy powinienem tam w ogóle wchodzić. Raz podobną sytuację miałem z Jessamine. Zaczęła rzucać we mnie porcelanowym dzbankiem, a następnie szczotką, butami...

- Już dobrze, ja pójdę. - westchnął Jem i wstał. Poprawił swoją koszulę bez kołnierzyka i wyszedł.

Will jedynie prychnął i opadł na łóżko. Lecz w środku cieszył się, że nie musiał iść. Zawsze gdy widział Tesse, to jego serce zaczynało bić szybciej. Jej piękne gęste loki, które zawsze chciał odgarnąć z jej twarzy. Szare, pełne uczuć oczy, w które mógł się wpatrywać godzinami. Gładka skóra, która miała ten cudowny, delikatny zapach kwiatowych perfum. Ale przede wszystkim jej imię... Tessa, Tess, Tessie... Tak cudownie się jej wymawia...

Will potrząsnął głową. "Przestań o niej myśleć. To Jem tam poszedł." powiedział sobie w duchu.

***

Jem po cichu zapukał do pokoju Tessy. Cisza. Cisza. Cisza. Postanowił ostrożnie uchylić drzwi, które dzięki Bogu nie zaskrzypiały.

Kawałek jasnego światła z korytarza, wpadł do ciemnego pokoju. Jem powoli do niego wszedł, zamykając za sobą drzwi. Podszedł bliżej łóżka, by zobaczyć Tessę. Jej twarz była gładka i spokojna. Jej loki porozrzucane na poduszce, zdawały się tworzyć coś w rodzaju aureoli wokół jej głowy. Uśmiechnął się lekko widząc jak jeden z jej loków spoczywa tuż po środku jej twarzy. Ostrożnie go odgarnął, a następnie delikatnie pogładził jej policzek.
Był taki gładki, bez żadnej skazy. Jak na obrazku, czy u porcelanowych lalek dla dzieci.

W tamtej chwili przypomniał mu się cytat. "Przyczyną wszelkiego zła jest niewiasta." zacytował mu raz Will, kiedy razem z nim i Jessamine był w teatrze, a na scenie tańczyły młode dziewczyny i kobiety. Nie wiedział czemu, ale cytat tkwił w jego głowie.

Tak czy inaczej... kiedy patrzył na Tessę, to nie zgadzał się z tym co mówił cytat. Jak jedna drobna, niewinna istota, która tyle wycierpiała, miałaby być przyczyną zła i problemów? Przecież to kobiety wydają na świat dalsze pokolenia i są jednym z najważniejszego piękna na tym świecie.

Jem westchnął, obszedł łóżko i zdmuchnął świeczkę. Na oślep dotarł do klamki, którą cicho nacisnął. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi.




- Już myślałem, że postanowiłeś spać z nią w jednym pokoju. - zaśmiał się Will, kiedy Jem wrócił.

- Co oznacza dla ciebie cytat "Przyczyną wszelkiego zła jest niewiasta"? - zmienił temat chłopak, siadając na swoim łóżku.

7 komentarzy:

  1. Piękny rozdział. Rozmowa Cecily i Tessy cudna i ten cytat. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. THE BEST. Szkoda, że nie było jakiegoś fragmentu Cecily & Gabriel czy Will & Gabriel ( ta dwójka doprowadza Mnie do niekontrolowanego śmiechu ), ale pewnie będą w następnym. Więc czekam ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę super ^^ czekam na następny ;). Zapytam tak z ciekawości: teraz masz wakacje? :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech Will będzie już normalny ;( Nienawidziłam tej ,,klątwy" jak się prawdy dowiedziałam to myślałam, że zabiję tego demona. Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały :D
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3