poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 29

Cecily poczuła jak po chwili wahania, Gabriel pogłębia pocałunek. Oplotła jego szyję rękami, przyciągając go bliżej.

Smakował jej usta, jakby były świeżymi truskawkami, ale zaraz po tym wszystko się zmieniło. Ich pocałunek zmienił się w zachłanny i namiętny. Poczuła jak dłonie chłopaka wędrują po jej plecach i w pewnym momencie, wchodzą pod jej koszulę od góry. Mimo iż jego dotyk był ciepły, to przyprawiał ją o dreszcz.

Po chwili jednak, Gabriel pchnął Cecily na poduszki, wciąż trzymając wargi przyciśnięte do jej warg. Nogami zrzuciła bagaże z łóżka, pozwalając następnie chłopakowi się nad sobą nachylić. Ściągnął koszulę i ustami zaczął schodzić z ust po brodzie, do szyi.

Czuła się tak, jakby ktoś rzucił na nią czar. Wiedziała, że w tej chwili robiła coś czego nie powinna, ale nie potrafiła tego przerwać... i nie chciała. Sprawiało jej to przyjemność. Czuła się spełniona i szczęśliwa. Wszystkie obawy i smutek odeszły.

- Will cię zabije... - wyszeptała, czując jak dłoń Gabriela wędruję pod jej koszulą po jej nagim udzie.

- Tylko jeśli się dowie i jeśli teraz zrobimy kolejny krok... - wyszeptał i nachylił się nad nią, aby móc spojrzeć na jej twarz.

- A ty chcesz zrobić ten krok? - spytała.

- Nie będę gwałcił niepełnoletniej dziewczyny, jeśli ona się na to nie zgodzi. Dlatego decyzja należy do ciebie.

I czar prysł...

- Co my robimy? - westchnęła, zakrywając dłońmi twarz. - Co ja robię?

- To, co każdy kiedyś zrobi.

- Nie! - powiedziała stanowczo, siadając. Czuła się tak, jakby w pomieszczeniu stał tłum i się na nich gapił. - Przysięgłam sobie, że nie stracę swojego dziewictwa z przypadkowym mężczyzną!

- Ja jestem przypadkowy? - spytał po dłuższej chwili ciszy. W jego głosie nie było złości lub smutku, lecz wyraźna ciekawość.

Brunetka zerknęła na niego ukradkiem i zmierzyła jego ciało od głowy do pasa. Jego ciało pokrywały te stare ja i świeże runy. W niektórych miejscach widziała nawet ledwo widoczne blizny.

- Nie, nie jesteś przypadkowy. - wyszeptała. - Po prostu chodzi oto, że... może i znamy się jakiś czas, ale nie wystarczająco, aby już... och... A to, co było przed chwilą...

- Spokojnie, nie musisz się trudzić. - powiedział, widząc jak dziewczynie trudno dobrać słowa. - Rozumiem, że możesz być nie gotowa...

- Nie! - przerwała mu. - Wiem, że nie jesteś przypadkowy, bo uczucie, które do ciebie czuję... nie jest zwykłe. Po prostu, potrzebuję czasu.

- Jakiego rodzaju czasu? Mam ci się nie pokazywać na oczy?

- Wręcz przeciwnie. Chcę cię widzieć tak często jak się da. Chcę spędzać z tobą dużo czasu, aby móc cię lepiej poznać i abyś ty mógł lepiej poznać mnie. Przepraszam jeśli mam takie wymagania, ale nie chcę aby sytuacja z przeszłości się powtórzyła.

- Jaka sytuacja? - spytał i przeniósł wzrok na nią.

- Już raz ktoś mnie skrzywdził. - wyjaśniła. - Półtora roku temu w Walii poznałam pewnego chłopaka. Chodziłam z nim dłuższy czas, ale w końcu go przyłapałam jak rozmawia ze swoim kolegą o swoim planie.

- Plan?

- Tak. Był rok starszy ode mnie. Miał mi się w przyszłości oświadczyć i przejąć nie tylko majątek swoich rodziców, ale i moich. Wyobraź sobie jak się musiałam czuć, kiedy zrozumiałam, że te wszystkie jego komplementy, słówka i porady były tylko, aby mnie... w sobie rozkochać. - Cecily przełknęła ślinę, aby powstrzymać nadchodzące łzy. - Od tamtej pory przysięgłam sobie, że jeśli będę z kimś w związku, to tylko z taką osobą, która będzie wobec mnie szczera.

- Cecily... - zaczął czule.

- Wybacz jeśli mam wymagania, ale zdania nie zmienię. Więc albo zaczniemy powoli, krok po kroku, albo...

- Zgadzam się. - przerwał jej.

- Co?

- Zgadzam się na twoje warunki. - powtórzył i ujął jej dłoń. Kciukiem zaczął kreślić różne kształty na jej skórze. - Moje uczucie, które do ciebie żywię, też nie jest zwykłe.

Cecily poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który sam wpłynął na jej twarz. Przysunęła się bliżej chłopaka i oparła głowę o jego ramię

- Dziękuję. - szepnęła.

***

Słońce zaczęło wschodzić, rzucając również promienie na pasażerski statek, w tym kabinę Tessy i jej twarz. Oczy miała otwarte, przez całą noc. Nie mogła zasnąć. Nie potrafiła. Jak raz zasnęła, to śniły jej się okropne koszmary związane z piwnicą w jej domu i z ciałem jej ciotki. W środku nawet miała wyrzuty sumienia, kiedy myślała, że nie została w Nowym Jorku i nie zorganizowała nawet pogrzebu dla cioci Harriet, która naprawdę na to zasługiwała. Ale nawet gdyby tak zrobiła, to z czego by zapłaciła za cały pogrzeb? Pieniędzy nie miała, nie wspominając już o majątku. A w domu porcelana i biżuteria były doszczętnie zniszczone, więc na pewno nie udałoby się jej tego sprzedać.

Była zmęczona, ale nie szła już spać. Spojrzała na zegarek, który pokazywał 7:40. Westchnęła i zwlekła się z łóżka. Poszła się umyć, po czym wyciągnęła ze swojej torby zieloną suknie i się ubrała. Następnie wyszczotkowała włosy i upięła je z warkocza w niskiego koka. Policzki, jak i całą twarz miała strasznie blade. Dlatego ścisnęła je lekko, przywracając im lekkie rumieńce. Nałożyła lekki makijaż i perfum, po czym usiadła na łóżku i wzięła stojącą na stoliku nocnym szkatułkę. Otworzyła ją i starając się nie patrzeć na list, sięgnęła po związane wstążką fotografie.

Zaczęła je przeglądać. Kilka pierwszych przedstawiało jej rodziców w czasie ślubu. Kolejne przedstawiały jej matkę w ciąży i obejmującego ją tatę. Kolejne już przedstawiały całą ich rodzinę, w tym Tessę, kiedy była mała. Lecz jedno ze zdjęć przedstawiało Tessę i jakiegoś umięśnionego mężczyznę, który trzymał ją na rękach. Odwróciła zdjęcie, aby sprawdzić co jest na nim napisane.

"Tessa i Axel"

Wrzuciła zdjęcia z powrotem do szkatułki, szybko ją zamykając i odkładając na miejsce. Odchrząknęła i obejmując się ramionami, podeszła do okna. Wyjrzała przez nie na morze, którego woda wydawała się świecić, przez padające na nią promienie słońca. Wyglądało to naprawdę pięknie, aż żałowała, że nie ma talentu artystycznego, aby mieć możliwość namalowania tego krajobrazu.

W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Myśląc, że to ktoś z jej towarzyszy, krzyknęła po prostu "proszę".

Lecz, kiedy do jej kabiny weszli dwaj mężczyźni, ubrani w długie czarne fraki, żałowała swoich słów.

- Kim jesteście? - spytała, przerażona się cofając, ale jedynie natrafiła na okno.

Mężczyźni jedynie zamknęli za sobą drzwi i zbliżyli się.

- Przysyła nas Mistrz. Jest bardzo niezadowolony, że Panienka odrzuciła jego prezent.

- Nigdy nie dotknę czegoś, co było dotykane wcześniej przez NIEGO. - warknęła Tessa.

- Mistrz kazał przekazać, że następnego dnia, po dopłynięciu do Londynu, ma Panienka się stawić o dwunastej w południe, przed instytutem. Jeżeli Panienka tego nie zrobi, to Mistrz osobiście Nate'a Graya zabije i po Panienkę przyjdzie.

Poczuła jakby właśnie dostała strzałą w brzuch.

- Czego on ode mnie chce?! - podniosła głos, czując jak do jej oczu napływają ciepłe łzy.

- Mistrz zapewnia o swej miłości...

- Nie! Pytam się. Czego. On. Ode. Mnie. Chce? - powtórzyła, przez zaciśnięte zęby. - Jaki. Ma. Plan?

- Tego się Panienka dowie, kiedy go spotka. Mistrz osobiście przygotował dla Panienki... realną, że tak powiem - prezentację. - oznajmił, po czym razem ze swoim towarzyszem wyszedł, zostawiając Tessę samą.

Wiem, że rozdział krótki i wgl, ale śpieszę się, dlatego uznałam, że może lepiej taki krótszy niż żaden ;/ 

3 komentarze:

  1. Zmieniam Moje powiedzenie z THE BEST OF na LOVE IT. Scena Cecyli & Gabriel po prostu jakbym czytała jakąś noblistkę. Ogólnie LOVE IT. Kocham Twoje blogi, a szczególnie ten. Mam nadzieję na więcej scen Gabrily.
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super. Cecily i Gabriel, po prostu super. Czekam na nekst. ♥ Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Cacyli trochę mnie zaskoczyła. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3