niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 22

Jem patrzył na Tessę jak na anioła, który właśnie zleciał z nieba. Miał wrażenie, że od dziewczyny bije oślepiający blask, który karze mu, aż odwrócić wzrok. A może to po prostu była jego podświadomość? Z trudem zamrugał kilka razy, po czym na jego twarz wpłynął lekki uśmiech.

- Jednak przyszłaś! - ucieszył się i wstał by zwolnić Tessie krzesło, lecz ona tylko uniosła przecząco dłoń.

- Dziękuję, ale chętnie postoję. - odwzajemniła uśmiech. - I tak, przyszłam. W kabinie nie znalazłam niestety wielu książek. - zaśmiała się i przeniosła wzrok na tłum tańczących. Jej suknia, która miała w sobie odcień jasnego fioletu - pięknie się prezentowała na Tessie. Kolor dodawał jej nie tylko wdzięku, ale i delikatności. A lok, który zwisał jej z boku, zapewne kusił wszystkich - wpatrujących się w nią - mężczyzn dookoła, aby odgarnąć go z jej twarzy i schować za ucho.

Jem dostrzegł jak Will wciąż się wpatruję w Tessę, dlatego kopnął go lekko w nogę. Brunet się ocknął i spojrzał na niego pytająco-poirytowaną miną. Jem westchnął rozbawiony i nachylił się nieco w jego stronę.

- Gapisz się na nią. - szepnął Jem, wciąż się lekko uśmiechając.

Will odwrócił głowę w stronę Jem'a i właśnie otworzył usta by głośno zaprzeczyć, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że Tessa stoi tuż obok niego. Westchnął i odwrócił głowę z powrotem w stronę tańczących.

- Nie patrzyłem na nią, tylko na grupkę dziewczyn, wpatrujących się we mnie. - szepnął i oparł się wygodnie na krześle.

Jem cicho zachichotał i też się wyprostował. Ukradkiem jeszcze zerknął na Tessę, która wciąż wpatrywała się lekkim uśmiechem na twarzy w Gabriela i Cecily, którym taniec się (chyba) nigdy nigdy nie znudzi.

- Można prosić do tańca? - spytał jakiś mężczyzna, który właśnie podszedł do Tessy. po jego urodzie można było poznać, że pochodził z Chin. Chiny. Chiny. Chiny. Dom. Rodzice. Śmierć. Tylko to przychodziło w tamtej chwili Jemowi do głowy.

Tessa odwzajemniła uśmiech i nieco się zawahała, ale po chwili pokiwała głową i podała dłoń mężczyźnie, który ją ujął, po czym oboje skierowali się na parkiet.

***

Stanęli na parkiecie i zaczekali, aż wodzirej na scenie ogłosi kolejny taniec. A następnym okazał się być walc figurowy. Tessa doskonale go pamiętała po wszystkich latach ćwiczeń, które prowadziła ciotka Harriet.

Ustawiła się w odpowiedniej pozycji z mężczyzną. Kiedy w pomieszczeniu rozległa się melodia, grana przez orkiestrę, zaczęli tańczyć. Szło im dobrze... prawie dobrze. Gdyby stopy mężczyzny nie dawały kroków na stopy Tessy. Co chwilę brunet mówił "przepraszam", a Tessa odpowiadała mu słowem "auć" i "nic nie szkodzi". Raz nawet zerknęła w stronę Willa i Jem'a, którzy z ogromnym trudem powstrzymywali się od śmiechu.

Po kilku minutach podszedł do nich Will z rozbawioną miną.

- Pozwoli pan, że ją ukradnę.

Mężczyzna jedynie się uśmiechnął i przekazał dłoń Tessy Willowi, który ją ujął i stanął na miejscu mężczyzny, kontynuując taniec.

Tessa czuła z jaką delikatnością dłoń Willa spoczywa na jej ciele i ujmuje jej dłoń. Czuła jak jej serce przyśpiesza, kiedy ich wzrok wpada na siebie. Wpatrywała się w jego niebieskie oczy z fascynacją i podziwem.

- A mówiłaś, że nie masz sukni. - odezwał się po chwili. - A już myślałem, że nie potrafisz kłamać.

- Bo nie mam... znaczy nie miałam. Dostałam ją w prezencie.

- W prezencie? Od kogo?

- Nie wiem. Po prostu przyszła służąca z pudłem i karteczką.

- Co było na niej napisane? - spytał z wyraźną ciekawością.

- Dla mojej pięknej róży bez kolców.

- Mówiłaś komuś jeszcze o tym, że nie masz sukni?

- Tylko, ty, o tym wiedziałeś.

- Ale ja ci jej nie przysłałem. I nigdy nie nazwałbym cię "moją" i "różą bez kolców".

- A piękną? - przypomniała Tessa, lecz skarciła się w duchu za tą nachalność i ciekawość.

- Masz za dużo pytań. - powiedział po chwili. Po jego słowach już żadne z nich się nie odezwało. Po prostu tańczyli, wpatrując się sobie wzajemnie w oczy.

Tańczyli tak płynnie, lekko i blisko, że Tessa miała uczucie latania. Czuła się tak pewnie i bezpieczna w jego objęciach, że nie bała się tego, że się potknie i przewróci.

Po kilkunastu minutach taniec się zakończył ostatnim małym piruetem. Po jego wykonaniu zatrzymali się na przeciwko siebie i zbliżyli. Byli tak blisko, że Tessa mogła poczuć jego oddech na swojej twarzy. Mogła zatopić się w jego cudownych niebieskich oczach, które wciąż były wpatrzone w nią. Lecz po chwili spoglądały na jej rozchylone nieco wargi.

Jej serce biło jak oszalałe...

W końcu przeszkodził im jakiś blondyn o błękitnych oczach. Jego dłuższe włosy zostały zaczesane do tyłu, a czarna marynarka była dość pognieciona.

- Pozwoli pan, że to ja zatańczę następny taniec z pańską partnerką? - spytał, a Will wciąż wpatrując się w Tessę, ucałował jej dłoń i przekazał ją blondynowi.

- To już mój trzeci taniec, tego wieczora. - zaśmiała się.

- I jestem pewien, że nie ostatni, panno Gray. - odwzajemnił uśmiech, lecz z twarzy Tessy on znikł.

- Skąd znasz moje nazwisko?

- Mistrz ma wielu podwładnych, panienko. Wielu z nich tańczy wśród nas i oni też znają pani imię, a także... niezbędne i zbędne informacje. Wystarczy, że się pani rozejrzy.

Tessa wbrew woli, przeniosła wzrok na tańczących. Kilka par spojrzało w jej stronę z chytrym uśmieszkiem. Miała ochotę krzyczeć i uciec, ale to i tak nic by nie dało. Mimo to... nie mogła dłużej znieść tego, że jest pod obserwacją.

- Mistrz ma nadzieję, że prezent się panience podoba. - szepnął mężczyzna.

Tessa rozdziawiła usta i się gwałtownie zatrzymała. Nic nie mówiąc, szybkim krokiem skierowała w stronę drzwi wyjściowych.

***

Biegła pustymi korytarzami na oślep. Obraz był zamazany, przez zbierające się łzy w oczach, które po chwili ciurkiem spływały po jej policzkach i dawały słony posmak w kącikach ust.

Mimo szumu i głosów tysiąca najróżniejszych myśli w głowie, zdawało jej się, że od czasu do czasu słyszy jak ktoś krzyczy jej imię. Lecz mimo to, biegła.

Zatrzymała się po kilku sekundach, kiedy wybiegła na dwór i wpadła na barierkę, o mało co przez nią nie wypadając. Poczuła jak chłodne powietrze powiewa w jej twarz, pomagając jej się uspokoić, ale tym samym przyprawiając ją o gęsią skórkę.

Wzięła głęboki oddech, po czym wypuściła powietrze, sprawiając, że z jej ust wyszła biała para, która po chwili rozpłynęła się w powietrzu.

Serce jej waliło tak mocno, że aż boleśnie. Łzy, dalej spływały po jej policzkach, ale przez chłodny wiatr już nie były ciepłe, lecz zimne.

"(...) oni też znają pani imię, a także... niezbędne i zbędne informacje." słowa tamtego mężczyzny wciąż pobrzmiewały w jej głowie z rozprzestrzeniającym się echem. 

Skoro znali zbędne i niezbędne informacje o jej rodzinie, to musieli też coś wiedzieć o jej rodzinie i domu. Miała wrażenie, że ciotka Harriet i Nate są w niebezpieczeństwie. W dodatku odczuwała to okropne uczucie beznadziejności, bo nie mogła im pomóc.

- Tesso. - usłyszała za sobą głos i poczuła jak ktoś nakrywa ją czymś ciężkim i ciepłym. Spojrzała za siebie i zobaczyła Willa i Jema, który był bez marynarki. Zrozumiała po chwili, że właśnie ją nią nakrył.

Odwróciła głowę, wciąż patrząc się w wodę, którą burzył statek. Czuła, że się wychyla i jeden gwałtowny ruch lub popchnięcie mogłoby sprawić, że spadłaby do lodowatej jak lód wody.

W pewnym momencie poczuła jak ktoś ją delikatnie łapie za ramiona i powoli stara się ją odciągnąć od barierki. Nie opierała się, choć miała taką ochotę.

Posłusznie się odsunęła i pozwoliła się zaprowadzić do środka, gdzie powitał ją duży nadmiar ciepłego powietrza.

- Co się stało? - spytał po chwili Jem, kiedy usiedli na jednej z ławek na pokładzie.

- To on przysłał mi te pudło i list. To on przysłał na statek tych wszystkich... szpiegów. - wyszeptała, wpatrując się nie obecnym wzrokiem w podłogę. - Mortmain - dokończyła i poczuła jak do jej oczów znów napływają łzy.

- Jem, idź po Cecily i Gabriela, niech wracają do kabin. Jeśli ja pójdę, to mnie dla złości oleją, ale ciebie posłuchają.

Chłopak kiwnął głową, pogładził z czułością włosy Tessy i szybkim krokiem ruszył w kierunku sali balowej. - Chodź, jeśli szpiedzy Mortmaina tutaj są, to nie jest bezpiecznie być na widoku. - powiedział i złapał Tessę delikatnie za ramiona, pomagając jej wstać.

***

Zaczął z nią iść w stronę kabin. Widząc w jakim stanie jest Tessa, trzymał bez przerwy dłonie na jej ramionach, bojąc się, że jej nogi się zaczną zaraz pod nią uginać. Co chwilę również zerkał za siebie, czy nikt przypadkiem za nimi nie idzie i ich nie śledzi. Na szczęście było pusto.

Kiedy doszli do odpowiednich drzwi, Will otworzył kluczykiem swoją i Jema kabinę, wpuszczając do niej Tessę.

- Dlaczego idziemy tutaj? - spytała ochrypłym głosem.

- Ponieważ będzie bezpieczniej, jeśli nie będziemy się rozdzielać. Jeśli szpiedzy Mistrza naprawdę tutaj są, to nie możemy ryzykować, szczególnie teraz, kiedy oni wiedzą, że my wiemy. - wytłumaczył i zamknął drzwi na kluczyk. Kiedy się odwrócił, zobaczył, że Tessa siedzi na jego łóżku wyprostowana, spięta i wpatruje się w podłogę... właściwie jak dotychczas.

- Kiedy dopływamy? - spytała, wyciągając spinkę z jej włosów, przez co jej włosy po chwili opadły swobodnie na ramiona.

- Po jutrze, ale kapitan powiadomił pasażerów, że jeśli wszystko pójdzie szybko i poprawnie to jutro wieczorem.

- Nic nie idzie tak jak powinno. - szepnęła po chwili, lekko kręcąc głową.

11 komentarzy:

  1. Wiedziałam ! Wiedziałam! Jim nie wiedział że Tessa nie ma sukienki, Will nie napisałby takiego liściku bo przecież "klątwa", a Mortmain ma tupet i take scenki są w jego stylu.
    Rozdział super! Przepraszam że dawno nie pisałam komentarzy ale jakoś tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Domyśliłam się, że to ON przysłał jej tą suknię. Rozdział cudny. Czekam z niecierpliwością na kolejny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Oby nic nie było jej bratu i ciotce. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny na prawdę dopiero co zaczęłam czytać zarwałam noc by nad gonić ale warto czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Cudo. I ten bal. Ach. Zabrakło mi słów. Czekam na nekst. ♥ Julia

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Bal, taniec Tessy i Willa, szpiedzy. Po prostu THE BEST
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW WOW WOW!!! ♡♡♡♥♥♥
    Wszystko genialnie!
    Tylko ja tu taka trochę nie ogarnięta bo nie czytałam DM i jakby ktoś mógł by mi wytłumaczyć o co chodzi z tym Mortmain'em (nie wiem czy tak się odmienia xD)? Z góry dziękuję ♥
    ~Ja~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mortmain (jak już wiesz) jest w moim opowiadaniu jak i w książce tym złym charakterem/postacią :)) Jego zamiary (lub plany, jak kto woli) będą się prawdo podobnie nieco różnić w tym opowiadaniu od tych, co są w książce. Ale jeszcze nie jestem do końca pewna ;) Nie chcę ci zbytnio spojlerować książki, bo mam nadzieję, że nie długo sama po nią sięgniesz i przekonasz się jaką piękną opowieść napisała Cassandra :) Ale mogę ci wytłumaczyć tak w "skrócie" te jego plany, które są w książce.
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      W książce dowiadujemy się, że Mortmain miał zamiar stworzyć nową rasę, formę czarnoksiężników, pół-demonów i pół-Nocnych Łowców, która jest lepsza i silniejsza od Nefilim i ma na celu spowodować ich zniszczenie.

      Oczywiście to tylko nie wszystko z jego planów, ale jak już mówiłam, nie chcę zdradzać wszystkiego :3
      Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie długo przeczytasz całą trylogię DM :**

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo! ♡♥ Prawdopodobnie na urodziny dostanę tą trylogię więc będę wszystko wiedziała :**
      Jeszcze raz dzięki wielkie ♡♥♡♥♡
      ~Ja~

      Usuń
  8. Proszę o więcej perspektywy Willa za mało go tu ;-; Ale i tak kocham tego bloga <3 Chociaż trochę zdziwiło mnie słowo WOW w tym opowiadaniu to chyba nie te czasy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to wiedziałam. Jakby to Will zrobił to by było za proste, a ty nie idziesz na skróty. Rozdział boski. Niech Tessa mieszka w pokoju z Willem a Jem niech pójdzie do niej do pokoju. Błagam. Kocham twojego bloga/ Karola

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3