piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 25

Nawzajem oddawali lekki pocałunek, który po chwili przerodził się w namiętny i gorący. Jego wargi były ciepłe. Miały jeszcze posmak wina, które Will zapewne musiał pić w czasie balu.

Jej serce miało ochotę wyraźnie wyskoczyć z jej klatki piersiowej ze zbyt dużego podniecenia, lecz nie chciała się odsuwać. W tamtym momencie wszystkie sprawy, problemy, jak i cały świat - odeszły w zapomnienie. Po prostu, zniknęły. Teraz istniał dla niej tylko on.

Zrozumiała, że uczucie, które czuła zawsze, kiedy stał blisko niej i patrzył na nią swoimi niebieskimi oczami, nie było lubieniem lub zauroczeniem... lecz przyciąganiem, któremu nie potrafi się oprzeć.

Niestety.

Po co najmniej minucie... wszystko przepadło... jak kamień w wodę...

Will gwałtownie odwrócił głowę, zakończając pocałunek.

- Wstań, Tesso. - powiedział spokojnym tonem.

Kilka sekund była zdezorientowana, a w głowie jej szumiało. Lecz po chwili się ocknęła i podpierając się Willa, wstała. Otrzepała swoją suknie z mokrego śniegu i poprawiła włosy. Czuła jak na jej twarz wpływają rumieńce, kiedy Will się podnosił. Nie wiedziała, co zrobić, jak się zachować i co powiedzieć.

- Will...

- Zapomnij o tym. Mój błąd. - przerwał jej. - A teraz wracajmy do kabiny.

- Ale... - zaczęła z niedowierzaniem.

- Proszę. - znów nie dał jej dokończyć. Stanął za nią i lekko pchnął ją do przodu. Mimo ogromnego zdezorientowania i miliona pytań w jej głowie, ruszyła.

***

Docierając do kabiny w ciszy, Tessa nie miała najmniejszego zamiaru ponownie wracać do kabiny chłopców. Mimo miny Willa, który właśnie chciał ją uprzedzić (zapewne, żeby wróciła z nim do kabiny), nic nie mówiąc weszła do swojej kabiny.

- Tesso...

- Dobranoc, Will. - powiedziała spokojnie i zamknęła drzwi, przekręcając w nich kluczyk.

Usiadła na fotelu i schowała swoją twarz w chłodne dłonie. "Tesso, Tesso, Tesso" pobrzmiewał jego głos w jej głowie. Było w nim niemal błaganie. Ale mimo to, zabroniła sobie płakać. Bo, po co? Czemu? Przekonała się, że to i tak nic nie daje... niestety po chwili w ustach poczuła słonawy smak łez.

"Nie płacz!" krzyknęła w duchu. "Przestań!"

Nie chciała płakać. Miała dość. W dodatku z powodu takiej głupiej sytuacji. Nie, nie głupiej... bo pierwszy pocałunek był cudowny. Nigdy go nie zapomni. Wtedy mogła się przekonać, co naprawdę czuły postacie z książek, kiedy zdarzały im się romantyczne chwilę. Ale mogła się też przekonać jaki to ból, kiedy ten ktoś chce o tym zapomnieć. Zapomnieć o pierwszym pocałunku, uczuciu i chwili.

Wzięła głęboki oddech i poszła się położyć na łóżko.

Zacisnęła dłoń na swoim aniołku, jakby szukała w nim pomocy lub wsparcia. Po chwili odpłynęła w objęcia Morfeusza...

***

"Siedmioletnia Tessa stała w sypialni cioci Harriet, szykując się razem z nią pogrzeb swoich rodziców. Obydwie miały na sobie białe, długie suknie, wyszywane złotem.

- Czemu ubieramy na biało, a nie na czarno, ciociu? - spytała Tessa ze wciąż smutną miną. Bardzo przeżywała śmierć swoich rodziców, a szczególnie matki. Nie była już radosnym i promiennym dzieckiem, jak wtedy kiedy żyli jeszcze jej rodzice.

Ciocia Harriet uśmiechnęła się lekko i kucnęła, kiedy pokojówka czesała i układała jej włosy.

- Twoja matka uważała, że śmierci człowieka nie powinno obchodzić się w czerni, lecz w bieli, która okazuje czystość i dobroć. Dobry człowiek idzie do nieba, które jest czyste i jasne, a nie ciemne i ponure, jak piekło czy czyściec.

- A jeśli ktoś był bardzo, bardzo niedobry?

- Wtedy staje przed Bogiem i błaga go o wybaczenie. Jeżeli Pan przebaczy, to człowiek idzie do nieba, a jeśli nie, to idzie do piekła.

- Ale mama była grzeczna z tatą! - powiedziała stanowczo Tessa.

- Wiem, kochanie. - szepnęła ciocia, gładząc palcem policzek dziewczynki. - Wiem. I jestem pewna, że Bóg też o tym wie.

Dziewczynka westchnęła, znów zasmucona, kiedy myślała, że nie przytuli się już więcej do rodziców i nie będzie mogła im powiedzieć słów, które mówili do siebie codziennie. Rano, w południe, po południu i wieczorem. "Kocham cię."

- Tęsknie za nimi. - szepnęła i przytuliła się do cioci, która przyciągnęła ją bliżej i czule dłonią, zaczęła gładzić jej włosy.

- Cii, nie płacz. Zdradzić ci sekret? - spytała, a dziewczynka się nieco od niej odsunęła i swoimi oczami pełnymi łez, spojrzała na kobietę. Pokiwała lekko głową. - Ten sekret znali, tylko twoi rodzice i ja. Twoja matka powiedziała mi o nim, kiedy byłam w trudnej sytuacji. Mam nadzieję, że ty będziesz potrafiła utrzymać go w tajemnicy. Będziesz?

- Tak, ciociu.

Kobieta westchnęła i kciukiem otarła łzy Tessy, spływające po policzkach.

- Twój ojciec czytał dużo łaciny i kochał czytać stare pisma, związane z nią. Pewnego dnia wyjechał do Londynu, aby pomóc pewnemu zegarmistrzowi w odczytaniu jednej starej księgi. W zamian za pomoc dostał złotą obrączkę, na której był wyryty napis. Zegarmistrz powiedział, że ten napis, to odpowiedź i sposób na to, aby przetrwać w trudnych chwilach. W każdej sytuacji, o każdej porze, samemu lub w grupie. A sposób brzmi: manu fortis

- Co to znaczy?

- To po łacinie znaczy "Bądź odważny". Lecz niech cię to nie zmyli, dziecko. Bycie odważnym nie znaczy by przyjmować każde rzucone ci wyzwanie lub specjalnie szukać problemów tam, gdzie ich nie ma.

- Więc co?

- Twoje serce musi być odważne. - wyjaśniła i przyłożyła dłoń do miejsca, gdzie Tessa miała serce. - Musisz być gotowa na wielkie zmiany i poświęcenia. I choćbyś była sama, nie możesz się poddawać. Bądź odważna. Daj kolejny krok.

- A jeśli mi zabraknie odwagi? Jeśli już nie będę umiała dać kolejnego kroku?

- Wtedy zamknij oczy i przypomnij sobie najszczęśliwszą chwilę w twoim życiu. Radość i miłość zawarta w tym wspomnieniu dadzą ci niesamowitą moc.

- A jeśli to nie pomoże?

- Uwierz mi... pomoże. - zapewniła ciocia i pocałowała dziewczynkę w czoło. - Manu fortis, pamiętaj."

***

Tessa obudziło ciche pukanie do drzwi. Ziewając, wstała i poszła otworzyć. Za drzwiami zastała jednego z pracowników statku.

- O co chodzi? - spytała, wygładzając pogiętą suknie.

- W imieniu kapitana statku, chciałbym poinformować, że rejs dobiegł końca. - oznajmił, na co Tessa aż wytrzeszczyła oczy.

- Ale jak to możliwe? Przecież statek miał dopłynąć dzisiaj wieczorem lu jutro rano!

- Przed nami nie było żadnych przeszkód, a załoga sprawnie pracowała. W dodatku silnik był włączony na najszybszy bieg. Ten statek nie bez powodu jest nazywanym królem oceanu. - uśmiechnął się i odszedł.

Tessa zamknęła drzwi i szybkim krokiem podeszła do okna, odsłaniając zasłony. Jej oczom ukazało się dobrze znane miasto. Nowy Jork. Wysokie i niskie budynki. Ulice jak zawsze pełne przechodniów i powozów. Nie mogła się nie uśmiechnąć. Och, jak bardzo chciałaby zobaczyć już ciotkę i brata.

Szybko podeszła do szafy i zaczęła się przebierać w swoją jasno różową suknie w kwiaty. Gorset mimo iż wymagał więcej wysiłku, to tym razem poradziła sobie o wiele lepiej bez pomocy Willa lub kogokolwiek innego. Włosy ponownie upięła w niski kok i poprawiła lekki makijaż.

Wyciągnęła swoją walizkę i zobaczyła czy ma wszystko spakowane. Będąc gotowa, złapała za jej rączkę i wyszła z pokoju.

Zapukała energicznie do kabiny Jem'a i Willa, którego najmniej chciała teraz widzieć. Teraz tym bardziej nie miała pojęcia, jak się zachowywać w jego obecności.

Drzwi otworzył jej Jem, który wyraźnie już był wyszykowany. Zmierzył ją wzrokiem i się uśmiechnął.

- Widzę, że już gotowa.

- Owszem - kiwnęła głową, odwzajemniając uśmiech.

- Will! - zawołał Jem.

- Czego?! - dobiegł głos z łazienki.

- Tessa już przyszła! Trzeba jeszcze pójść po Cecily i Gabriela!

Po chwili z łazienki wyszedł Will w wilgotnych włosach. Nie patrząc na nikogo, wziął walizkę i ich ominął.

Tessa przełknęła ślinę, kiedy Will przypadkiem się o nią otarł. Odprowadzała go wzrokiem, kiedy ten się kierował w stronę kabin Lightwooda i swojej siostry.

- Idziemy? - spytał Jem, wyrywając ją z zamyślenia.

Pokiwała głową i oboje ruszyli w ślady Willa.



Zauważyli, że Will przykłada ucho do drzwi kabiny Gabriela i się uśmiecha. Tessa właśnie chciała zrobić pytającą minę, ale kiedy z Jem'em podeszli bliżej, to zaczęli słyszeć dochodzące z pokoju krzyki kłótni.

- Gdzie moja szczotka?!

- To ty ją wczoraj gdzieś zostawiłaś!

- Przyznaj się, że się mścisz za wczoraj!

Will się wyprostował, zamknął oczy i palcem zaczął dyrygować jak dyrygent.

- Muzyka dla moich uszu. - powiedział, wciąż się uśmiechając.

Tessa też nie mogła powstrzymać uśmiechu. Jem zaś westchnął, ominął dziewczynę i zapukał do drzwi. Krzyki kłótni ucichły, a już po kilku sekundach drzwi otworzył Gabriel.

- Gotowi? - spytał Jem.

- Ja, tak. A Cecily...

- Tak - przerwała mu brunetka, popychając go przy wejściu, by móc wyjść.

***

Kiedy zeszli ze statku, powitał ich tłum ludzi, którzy przybyli by powitać swoich bliskich. Tessa też miała głupie wrażenie, że gdzieś w tym tłumie przeciska się Nate z ciotką Harriet. Zaraz ją znajdą, wyściskają i razem wrócą do domu.

Och, gdyby to tylko była prawda...

- Trzeba znaleźć jakiś powóz! - krzyknął Jem, starając się przekrzyknąć tłum.

Tessa zdążyła poznać nieco port, do którego od czasu do czasu przychodziła by zobaczyć zachód słońca. Wiedziała, gdzie najczęściej stoją powozy, dlatego ruszyła w ich kierunku.

***

Na chodnikach portu stała długa kolejka najróżniejszych powozów, które czekały by tylko je wynająć. Tessa wybrała drewniany, którego woźnica zapewne nie brał dużej ilości pieniędzy jak inni.

- Zna pan dom Moorów? - spytała Tessa, kiedy inni tym czasem wrzucali bagaże do powozu.

- Tak.

- Byłabym wdzięczna, gdyby zawiózł nas pan do hotelu, który jest najbliżej tego domu.

- Do usług. - uśmiechnął się.

Tessa odwzajemniła uśmiech i szybko wsiadła do powozu, zajmując miejsce obok Cecily. Czuła jak mocno bije jej serce z podniecenia. Już nie długo zobaczy ciotkę i Nate'a. Będzie pewna, że nic im nie jest. Że są bezpieczni.

***

Po godzinie, powóz się zatrzymał przed dużym, wysokim, wąskim budynkiem. Tessa doskonale znała tą skromną budowlę, przed której wejściem były kwiaty, kamienna ścieżka i szklane drzwi. Kiedy była mała, to razem z bratem podchodzili do drzwi hotelu i zrywali piękne kwiaty na stół jadalni, by nie musieć chodzić zbierać ich daleko na łąkę. Najlepszą zabawą była ta, kiedy gruby recepcjonista zwracał im na to uwagę i biegł za nimi, po minucie się męcząc.

- Zapłacę. - powiedział Jem, kiedy wysiedli i wzięli swoje bagaże. Kiedy powóz odjechał, weszli do środka.

Pomieszczenie było dość skromnie urządzone. Kiedy się wchodziło, to przed sobą można było zobaczyć bordowy dywan, który kilka metrów dalej prowadził do małej recepcji. Po jej bokach były dwie pary schodów, prowadzących do góry.

Ściany jak i budynek były zrobione z ciemnego kamienia, na którym były lampy olejne. Podłoga zaś z ciemnego marmuru, który był tak czysty i oszlifowany, że można było się w nim przejrzeć.

Wszyscy podeszli do recepcji, gdzie powitał ich starszy, grubszy mężczyzna w długą brodą.

- W czym mogę służyć? - spytał.

- Chcemy wynająć pokoje na dwie noce.

- Ile i pod czyje nazwisko?

- Pięć pokoi i moje nazwisko na wszystkie pokoje. Theresa Gray. - i w tamtym momencie mężczyzna znieruchomiał i wytrzeszczył oczy.

- Tessa? - spytał po chwili. - Ta, która podkradała kwiaty?

- Tak. - zaśmiała się. - Ale jak mnie pan poznał.

- Pani oczu się nie zapomina. Wyrosłaś na piękną damę, Tesso. Zgaduję, że masz już narzeczonego i, że jest nim jeden z nich. - powiedział, patrząc na Willa, Jem'a i Gabriela. Poczuła jak się rumieni.

- Nie mam narzeczonego, proszę pana. - wytłumaczyła. - To moi towarzysze.

- Szkoda, chętnie bym się zjawił na twoim ślubie. - zaśmiał się i podał Tessie w garści pięć kluczy.

***

- Podkradałaś kwiaty? - spytała Cecily, kiedy szli korytarzem.

- To było dawno, kiedy ja i Nate byliśmy dziećmi. Nie chciało nam się chodzić na łąkę, więc zrywaliśmy kwiaty z pod wejścia hotelu. - powiedziała i razem z nią się cicho zaśmiała.

- Tutaj są wasze klucze. - Tessa rozdała wszystkim klucze, po czym rozejrzała się za swoim pokojem. Okazało się, że wszyscy mieli pokoje obok siebie.

- Za dziesięć minut na dole. - powiedział Will, na co wszyscy pokiwali głowami i się rozeszli do swoich pokoi.

***

Pokój Tessy był urządzony na kremowy kolor. Był mały, akurat taki jaki Tessa chciała. Nie było w nim... przywilejów jak na statku.

Rzuciła walizkę na łóżko i wyjrzała przez okno. W tym zakątku miasta nie było tak tłoczno. Tutaj było spokojnie.

Ulicami można było chodzić i chodzić. W powietrzu wisiał zapach jedzenia z pobliskiej restauracji, a także kwiatów, które zdobiły parapety i wejścia domów. Lecz najpiękniejsze były budynki wieczorem. Ludzie zapalali wiele świeczek, których było tak dużo, że rzucały światło na ciemne ulice.

Uśmiechnęła się na myśl, że choć przez chwilę pobędzie w swoim domu i zobaczy swoich bliskich. W tamtej chwili przypomniał jej się sen z ostatniej nocy. A właściwie... wspomnienie. "Manu fortis" zabrzmiał głos cioci w jej głowie. "Bądź odważna".

Była strasznie ciekawa czy ciotka Harriet wciąż o tym pamięta. Ciekawa była czy ona nadal wspomina śmierć jej matki i ojca.

Westchnęła zasmucona, że nie będzie mogła się jej spytać, kiedy ją zobaczy. Lecz najpierw musiała wymyślić plan, aby się jej pokazać nie zauważoną...

***

Tessa prowadziła innych ulicami dzielnicy. Czuła się, jakby nie było jej tutaj kilka lat, a teraz chodziła ulicami, które zdawały się być pamiątkami z dzieciństwa. A przecież nie było jej tylko niecałe kilka miesięcy!

Ocknęła się, kiedy jej nogi gwałtownie się zatrzymały. Odwróciła głowę w lewo i zobaczyła, że stoi tuż pod jej domem. Tak dobrze znanym...

- To tutaj? - spytał Jem, podchodząc bliżej Tessy.

- Tak - szepnęła. - Muszę się przemienić.

- Ale...

- Przemienię się w Cecily, zapukam i powiem, że przychodzę z banku. Będą musieli mnie wpuścić. - powiedziała i spojrzała na brunetkę. - Możesz mi dać na chwilę jakąś swoją rzecz? Pierścionek, chusteczkę, spinkę. 

Cecily nic nie mówiąc wyjęła ze swoich włosów spinkę, przez co opadły jej na ramiona. Tessa biorąc od niej spinkę, dostrzegła jak Gabriel się wpatruje w brunetkę.

Przełknęła ślinę i zacisnęła dłoń wokół spinki. Skupiła się i wymusiła zmianę... Poczuła jak szpileczki wbijają się w jej ciało. Z bólu zacisnęła usta i powieki...

Po kilku chwilach ból ustał. Otworzyła oczy i się rozejrzała. Dostrzegła, że wszyscy jej się przyglądają z rozdziawionymi ustami. Szczególnie Cecily, która co chwilę mierzyła ją wzrokiem.

- Dobry Boże... - szepnęła brunetka. Tessa zobaczyła, że Cecily zaczynają mięknąć nogi. Powoli zaczynała lecieć do tyłu, ale Gabriel stał tuż obok niej, więc zdołał ją złapać, zanim się przechyliła jeszcze bardziej.

- Cecily, obudź się! - mówił, lekko klepiąc ją po policzku.

- Cała matka. - westchnął Will i zaklął cicho (prawdopodobnie po Walijsku).

Tessa zamrugała kilka razy i ruszyła w kierunku drzwi swojego domu. Czuła jak jej serce bije z podniecenia, a jej nogi się trzęsą.

Dziękowała losowi, że dała radę dojść do drzwi. Zapukała, lecz już za pierwszym razem, kiedy uderzyła w drzwi, one zaskrzypiały i się lekko uchyliły. Zmarszczyła brwi... Przecież ciocia Harriet nigdy by nie zostawiła otwartych drzwi. Przełknęła ślinę i wzięła głęboki oddech. Musiała tam wejść. Musiała. Manu fortis. Manu fortis.

Po chwili, pchnęła drzwi i stanęła wryta. Całe mieszkanie było zdemolowane. Wazony leżały w kawałkach na podłodze, meble zostały przewrócone i rozerwane na strzępy. Półka z książkami została przewrócona na ziemię, a obrazy rozerwane.

- Mój Boże... - szepnęła Tessa, przymykając za sobą drzwi. W tamtej chwili przypomniała sobie o najważniejszym. - Nate! Ciociu! - wołała, szybko wchodząc po schodach na górę, gdzie znajdowały się sypialnie. Właśnie wpadła do jednej z nich.

Tuż na ścianie obok niej wisiała służąca przyszpilona mieczem do ściany. Świeża krew wciąż spływała po ścianie, brudząc tapetę.

Tessa przyłożyła dłoń do ust, aby nie wybuchnąć płaczem i nie krzyknąć. W pewnej chwili jej loki opadły na ramiona. Znów była sobą. Nie zwracając na to uwagi, rozejrzała się po pokoju, który również wyglądał, jakby wpuszczono do niego stado wściekłych psów. Lecz jej wzrok zatrzymał się na pełnym krwi łóżku, na którym leżała martwa ciocia Harriet. Poczuła, jak trudno jest jej złapać oddech.

- Nie!!! - krzyknęła na cały głos Tessa. Rzuciła się w stronę łóżka, wskakując na nie i wybuchając głośnym płaczem. - Nie! Nie! Nie! Nie! Nie!

Poczuła jakby ktoś właśnie wbił jej nóż w serce i jej je wyrwał. Poczuła, że cały jej świat się zawalił. Że całe jej życie dobiegło końca. Był to tak wielki ból, że nie miała ochoty się już powstrzymywać. Krzyknęła na cały głos. Tak głośno, że ją aż rozbolało gardło. Musiała wykrzyczeć swój ból, który czuła. - Proszę, nie! - krzyknęła ponownie, zaciskając palce na nocnej koszuli ciotki.

Spojrzała na jej martwą twarz. Była taka blada...

- Proszę, nie zostawiaj mnie! Gdzie Nate? Nie umieraj! - krzyczała na nią, lecz kiedy poczuła, że krew z koszuli brudzi jej dłoń, poddała się. Wybuchła głośniejszym płaczem, wtulając głowę w szyję kobiety, która nie była zabrudzona krwią, aż tak jak w okolicach serca.

- Tesso - usłyszała za sobą głos Jem'a. Odwróciła głowę w stronę drzwi i zobaczyła jak pozostali patrzą się na nią z szokiem i współczuciem.

- Zostawcie mnie! - krzyknęła cała zapłakana. Nie czuła złości, nie czuła nienawiści. Czuła smutek i ból, które były tka silne jak nigdy. - Ona nie żyje, rozumiesz?! Straciłam kobietę, która była dla mnie jak matka! Nie mam już nikogo! Straciłam ją! Nate musiał zostać porwany! Enklawa nie pozwoli mi go szukać! - wykrzyczała i ponownie się wtuliła w szyję kobiety, która była chłodna.

- Zrobią poszukiwania, nie pozwolą...

- Mówili też, że nie pozwolą, aby mojej rodzinie stała się krzywda! I co?! Złamali słowo!

5 komentarzy:

  1. Chce mi się płakać. Strasznie to smutne. Kocham tego bloga. Will... ugh! Rozumiem klątwa, ale on mnie denerwuje. Rozdział po prostu zajebisty, czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ale mam nadzieję, że Tessa nie będzie chciała przez to zabić wszystkich Nocnych Łowców tylko Mortmaina zapewne to jego sprawka

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega przygnębiający końcóeka. Żałuje, że było tak mało Mojej ukochanej Gabrily ( ale ich kłótnia była THE BEST ) Czekam na nexcik
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział chociaż smutny i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3