poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 31

Stała przed oknem i wpatrywała się w dziedziniec tak, jakby kogoś oczekiwała, tym samym bojąc się. Bała się już teraz, co przyniesie jej jutrzejszy dzień. Wiedziała, że Mortmain nie odpuści i jutro po nią przyjdzie. Będzie musiała się poddać, inaczej jej brat zginie, a tego nie chciała. Nie mogła stracić jeszcze jego. Nie mogła pozwolić, aby zginął z jej winy.

"Nigdy nie obejdzie się bez cierpień" - pomyślała i to była prawda. Miała wrażenie, że w tej chwili patrzyła ostatni raz przez okno, że już nigdy nie zobaczy nieba i nie poczuje na skórze deszczu, promieni słońca, czy wiatru. Lub, że odejdzie, nie mogąc odwdzięczyć się mieszkańcom instytutu za to, co dla niej zrobili.

Jej myślenie przerwało pukanie do drzwi. Nie miała ochoty teraz nikogo widzieć, ale wiedziała, że nie wypada nie otwierać drzwi. Westchnęła i poszła otworzyć. Ku jej zdziwieniu, przed nią stanął Jem z tacą pełną jedzenia. 

- Jem... - wykrztusiła po chwili. 

Widząc jej zdziwienie, chłopak się uśmiechnął.

- Charlotte prosiła, aby ci przynieść coś do jedzenia. Kazała również przeprosić za ten, nieudany obiad powitalny.

- To nie jej wina. - mruknęła, lecz zdając sobie sprawę, że Jem wciąż stoi na korytarzu - odsunęła się. - Wejdź.

Chłopak nie protestował i wszedł. Odłożył tacę na jej stolik nocny i odwrócił się z powrotem w jej stronę z rękami schowanymi w kieszenie spodni.

- Kiedy wyszłaś, Will zaczął cię bronić, obrażając Enklawę. - powiedział, patrząc na nią nieobecnym wzrokiem. Mówił takim tonem, jakby mówił sam do siebie.

Tak czy siak, znaczenie słów Jema dopiero po chwili dotarło Tessy, która jedynie otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła. Kompletnie nie wiedziała, co odpowiedzieć i jak zareagować. Miała kompletny mętlik w głowie. Najpierw Will wydawał się... martwić o nią, a potem ją pocałował i kazał jej o tym zapomnieć. A teraz? Zaczyna ją bronić, tym samym narażając siebie samego na konsekwencje, jakie może ponieść?

- Ja... nie wiedziałam... - dukała.

- Charlotte również cię broniła.

- Jak?

- Powiedziała, że jeśli byłaby brzemienna i mogła wybrać cechy dla swojego dziecka, to wybrałaby identyczne jakie posiadasz ty, Tesso.

Dziewczyna znów nie wiedziała, co powiedzieć. Przełknęła ślinę i rozdziawiła usta. Czuła się jakby czytała piękną końcówkę swojej, najukochańszej książki

- Ja myślałam, że... wy mnie nie... nie chcecie tutaj. Że tylko się nade mną... litujecie.

- Naprawdę mi przykro, jeżeli sprawialiśmy takie wrażenie. Ale cieszymy się twoją obecnością tutaj. W dodatku bardzo nam pomogłaś i dzięki tobie... wyrwaliśmy się choć na chwilę z Londynu. Muszę przyznać, że Nowy Jork jest naprawdę piękny i urokliwy.

Tessa jedynie się uśmiechnęła. Musiała się zgodzić z Jeme'm, ale rozmawianie o miejscu gdzie się urodziła... zaczynało sprawiać ból, dlatego postanowiła zmienić temat.

- Co do Charlotte... wątpię, aby naprawdę chciała dać swojemu dziecku moje cechy. Współczułabym jej i panu Branwellowi.

- A to niby czemu? - zaśmiał się i usiadł na łóżku.

- Wiesz... gdyby miała dziecko o moich cechach, to byłoby na pewno uparte, kłótliwe, ciekawskie...

- Odważne, mądre i ciekawe świata. - dokończył za nią, wciąż z rozbawioną miną na twarzy.

- Na pewno nie odważne.

- Czemu? Przecież jesteś odważna. Oddałaś się w ręce pani Rochford, byleby ochronić rodzinę. Masz naprawdę wielkie serce, Tesso. Po twoich oczach widać, że jesteś gotowa do poświęceń.

Tessa zrobiła odruch, jakby chciała wybuchnąć śmiechem, ale z jej ust nie wydobył się choćby dźwięk. Westchnęła i lekko pokręciła głową. Z założonymi rękami, usiadła obok Jema.

- Czy Charlotte dopilnuję tego, aby moje warunki zostały wypełnione?

- Oczywiście. Zaraz po obiedzie poszła pisać list do Enklawy, a Benedykta wygoniła. Chciał zabrać synów, ale Gideon i Gabriel chcieli jeszcze zostać.

- Rozumiem Gabriela. Zostaje dla Cecily, ale Gideon?

- Naprawdę nie zauważyłaś?

- Czego? - zmarszczyła brwi.

- Kiedy Sophie zaczęła pomagać w podawaniu obiadu, to wzrok Gideona był utkwiony w niej. Cały czas.

Tessa starała sobie cokolwiek przypomnieć, ale jedynie co pamiętała to zażartą kłótnie z Benedyktem. Zamrugała kilka razy i pokręciła głową.

- Nic nie pamiętam.

- Na pewno będziesz miała jeszcze okazje to zobaczyć.

- Mam nadzieję. - westchnęła.

Och, miała tak wielką ochotę, aby mu wszystko powiedzieć! O tym jak się czuje, o tym jak wszystkiego ma dosyć, o tym co się działo na statku... Ale jedno słowo mogłoby zaprzepaścić wszystko. Inni by ją prawdopodobnie zamknęli w pokoju, byleby nie mogła wyjść z instytutu na następy dzień.

- Tesso, wszystko dobrze? Od dłuższego czasu zauważyłem, że zachowujesz się tak, jakbyś się czegoś bała, ale za wszelką cenę próbowała to ukryć. - spojrzał na nią czule.

Spuściła wzrok i odwróciła nieco głowę.

- Wszystko dobrze, tylko... wciąż jest mi trudno się przyzwyczaić do... obecnej sytuacji. - starała się mówić jak najbardziej poważnym tonem, ale nie zabrzmiała przekonująco, ponieważ Jem ujął jej podbródek i odwrócił jej twarz w jego stronę.

- Spójrz mi w oczy i powtórz. - nie była to prośba, lecz nakaz, wypowiedziany poważnym tonem.

Przełknęła ślinę i z dudniącym sercem powoli zaczęła podnosić wzrok... aż natknęła się na jego srebrne tęczówki. Pierwszy raz była tak blisko niego. Mogła idealnie widzieć jego twarz, czuć jego dotyk i jego poczuć jego zapach, który się składał ze świeżo wypalonych run i... jeszcze czegoś. Był to delikatny zapach... och, nie wiedziała jak to nazwać.

- Ja... - zaczęła, ale nie potrafiła wydusić więcej. Nie umiała.

- Kłamiesz, Tesso. - szepnął. - Dlatego, powiedz prawdę.

- Nie mogę. - odszepnęła.

- Czemu?

- Po prostu, nie mogę. Ale się dowiesz. Wszyscy się dowiecie.

- Kiedy?

Tessa mrugając kilka razy, nachyliła się do jego ucha.

- Jutro, obiecuję.

- Powiedz teraz.

- I tak powiedziałam za dużo. - wciąż szeptała.

Odsunęła się i ponownie spojrzała mu w oczy.

- Dlaczego płaczesz? - spytał.

Dopiero wtedy Tessa się zorientowała, że ma mokre policzki. Szybko je otarła rękawem, wstając z łóżka. Gdyby to Will był tutaj zamiast Jem'a, to na pewno by się czuła podniecająco i zaczęła się rumienić. Lecz, kiedy był tutaj Jem... czuła się... swobodnie i miło.

- Jem... - zaczęła po chwili. - muszę jeszcze coś zrobić, ale dziękuję, że przyszedłeś.

Chłopak jedynie lekko się uśmiechnął i wstał. Zaczął iść w kierunku drzwi i właśnie miał wychodzić, kiedy się zatrzymał.

- Tesso, jeśli czegoś potrzebujesz, to tylko powiedz.

- Dziękuję. - zdobyła się na lekki uśmiech i kiedy chłopak wyszedł, zamknęła drzwi, po których po chwili się osunęła na ziemię.

Czuła się tak jakby nie wiedziała, co się właściwie przed chwilą stało. Miała wrażenie, że jest zamroczona i nie wiedziała co zrobić następnie. Może zamiast płakać, to ten ostatni dzień wolności spędziłaby jak najlepiej? Chociażby mogła się postarać.

Wstała i szybko podeszła do stolika nocnego, gdzie były położne na sobie dwie książki z instytuckiej biblioteki. Przytuliła je obie do swojej piersi i ruszyła do miejsca, skąd je wzięła.

***

Weszła do ogromnego pomieszczenia, tym samym roznosząc echo przez swoje obcasy. Zaczęła iść między regałami, kierując się w stronę odpowiedniego. Kiedy w końcu dostrzegła odpowiedni i w niego skręciła, to o mało co nie dostała ataku. Dostrzegła opierającego się o regał, Willa. Czytał jakąś książkę, ale po kilku sekundach dostrzegł dziewczynę i zamknął książkę z hukiem.

- Tessa.

- Przepraszam, po prostu przyszłam oddać książki. - wytłumaczyła i wzięła książkę o zmiennokształtności, po czym wsadziła ją tam skąd wcześniej wzięła. Następnie odwróciła się w stronę bruneta z lekkim uśmiechem na twarzy. - Chciałabym ci podziękować.

- Za co?

- Słyszałam, że mnie broniłeś w czasie obiadu, tym samym obrażając całą Enklawę. Mam nadzieję, że nie poniesiesz żadnych konsekwencji.

- Nie poniosę. Enklawa już kilkakrotnie mnie karała, ale doskonale wiedzą, że i tak nie przeproszę.

Tessa mimo woli się uśmiechnęła.

- Masz silną wolę. - stwierdziła.

- Coś w tym stylu. A co do książek... przyszłaś po poradę o kolejną?

- Nie, jedynie chciałam je oddać. - powiedziała i odwróciła się, kierując w stronę odpowiedniego regału. Następnie weszła po drabinie i wsunęła książkę na miejsce. Ostatni raz przejechała dłonią po zakurzonych księgach, wdychając ich zapach. "Będzie mi brakować ich przygód" - pomyślała i zeszła z powrotem na ziemię.

Kiedy kierowała się w stronę wyjścia, starała się nie patrzeć po drodze na Willa. Szła prosto...

- Tesso! - Will wyskoczył zza regału, jakby się śpieszył.

- Tak? - odwróciła się.

- Mam w pokoju jedną książkę, która nie przypadła mi do gustu. Pomyślałem, że ty mogłabyś ją wziąć i przeczytać.

- Naprawdę? - spytała dość zaskoczona.

Brunet pokiwał głową i podszedł bliżej, biorąc ją pod ramię. Nic nie mówiąc ruszyli.

***

Tessa nigdy jeszcze nie była w pokoju Willa, ale teraz miała okazję. W pomieszczeniu panował porządek, nie licząc konta, gdzie stało biurko pełne stert papierów i najróżniejszych książek.

Okna były zasłonięte zasłonami, co uniemożliwiało promieniom słońca dostania się do pokoju. Jedynie co dawało światło to kilka świeczek, stojących na stoliku nocnym i biurku.

- Znalazłem ją ostatnio pod łóżkiem. - powiedział, podchodząc do biurka i sięgając po książkę z zieloną okładką. Dmuchnął w nią, wyrzucając kurz w powietrze. Następnie podał ją Tessie, która zaczęła czytać tytuł. "Charles Dickens - Opowieść o dwóch miastach".

Znieruchomiała... lecz po chwili szeroko się uśmiechnęła, patrząc na Willa.

- Pamiętałeś!

- Oczywiście. Książka jest twoja, mi się nie spodobała.

- Ale jak? Przecież tyle się w niej dzieje!

- To nie mój gust. - powtórzył, również się uśmiechając.

- Nie wiem, co powiedzieć. Zwykłe "dziękuję" nie wystarczy.

- Po prostu, to powiedz.

- Dziękuję - wydusiła w końcu i podeszła, aby go uścisnąć jedną ręką, ponieważ w drugiej trzymała jej prezent.

Will na początku nie oddał uścisku, prawdopodobnie był dość zaskoczony jej reakcją. Lecz już po kilku sekundach odwzajemnił gest, wciąż się uśmiechając.

Stali tak przez dłuższy czas, ale Tessie to nie przeszkadzało. Czuła ciepło bijące od jego ciała i mogła wdychać jego cudowny zapach. Żałowała, że nie mogła tak dłużej, ponieważ w pewnym momencie poczuła niemiłosierny ból w swojej czaszce.

Upuściła książkę, łapiąc się za głowę. Powoli osunęła się na ziemię. Skuliła się, krzycząc z bólu, który nie ustępował. Usłyszała jak Will woła jej imię. Poczuła otaczające ją ramiona, które siłą próbują oderwać ją od ziemi i do siebie przyciągnąć. Lecz dla niej liczył się w tamtej chwili ten ból. Tak okropny, że miała ochotę sobie oderwać głowę. Zupełnie jakby ktoś wbił w jej czaszkę pręt, którym zaczął kręcić. Krzyczała i płakała, chcąc aby w końcu ktoś zakończył jej cierpienie.

Każda sekunda wydawała się być długą minutą cierpienia. A każda minuta godziną tortur, od których miała wrażenie, że zaraz umrze.

- Cii... - usłyszała w końcu przy uchu, kiedy sile ramion udało się ją do siebie przyciągnąć. Ból zaczął powoli odstępować, a krzyk wydobywający się z jej ust, cichnąć. - Cii... - usłyszała po raz kolejny, czując jak czyjaś dłoń spoczywa na tyle jej głowy starając się ją przyciągnąć jeszcze bliżej. W pewnej chwili twarz chłopaka spoczęła na jej karku, składając lekki, kojący pocałunek.

- Co się ze mną d-dzieje? - zaszlochała cicho, wtulając się bardziej.

- Nie mam pojęcia, Tesso. - szepnął tuż przy jej uchu. - Nie mam pojęcia.

- Co się dzieje?! - Charlotte wpadła do pomieszczenia, a razem z nią Jem, Sophie, Gideon, Gabriel i Cecily. - Will? - powtórzyła po chwili wpatrywania się w niego i Tessę.

- Powinnaś wezwać Cichych Braci. - poradził.

- Co? - wciąż nie rozumiejąc podeszła bliżej i kucnęła, dotykając pleców dziewczyny. Spojrzała na nią czule. - Tesso...

- Mam dość. - przerwała jej. Czuła się jakby ktoś lub coś wyssało z niej wszystkie siły.

***

Charlotte krążyła już jakiś czas, niecierpliwie przed pokojem Tessy, w którym przebywał obecnie jeden z Cichych Braci. Nie obchodziło jej to, że nadeszła już pora kolacji, którą zapewne jedli teraz inni. Musiała tutaj być. Od chwili, kiedy się dowiedziała, że Tessa straciła ciotkę, Charlotte czuła się za dziewczynę bardziej odpowiedzialna. Bardziej niż kiedykolwiek. Gdyby Tessie coś się stało, to nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Nie wybaczyłaby sobie tego, że dopuściła do tego zdarzenia.

- Charlotte?! - usłyszała głos męża z głębi korytarza. Zmierzał szybkim krokiem w jej kierunku. Zatrzymał się tuż przed nią, całując ją w głowie.

- Kochanie, nie uwierzysz, ale zbudowałem coś co...

- Naprawdę chciałabym to zobaczyć, ale teraz nie mogę. Mówiłam ci już, co się stało Tessie. Muszę tu być. - spojrzała na niego przepraszająco.

- Dobrze. - westchnął. - A co z panną Gray?

- Póki co, czekam. Cichy Brat wciąż ją bada, ale kiedy ją wtedy zobaczyłam w pokoju Willa, och... - urwała, przypominając sobie jak trudno jej było cokolwiek powiedzieć, a co dopiero wstać.

- Na pewno będzie dobrze. Ona jest silna.

- Wiem, Henry, ale nie tego się obawiam.

- W takim razie czego?

- Co będzie, jeżeli znajdziemy jej brata martwego lub w ogóle. - powiedziała. W tamtym momencie otworzyły się również drzwi.

Charlotte z mężem przenieśli wzrok na Cichego Brata, który miał zarzucony na twarz ciemny kaptur.

"Periculum vitae puellae. Vos mos postulo ut taceam fratres alios vocaret. Peto ut, Miss Gray nunquam descendit instituti."*



*Życie dziewczyny jest zagrożone. Konieczne będzie wezwanie Cichych Braci. Proszę, aby panna Gray nie opuszczała instytutu.

Tadaaam!!! Wielki powrót!!! Mam nadzieję, że rozdział wyszedł OK i będzie przynajmniej 6 komentarzy ;**
PS. Przepraszam za wszystkie błędy!

9 komentarzy:

  1. Rozdział nieziemski. Warto było czekać. Oby Tessie nic nie było. Uwielbiam DM i chyba będę musiała kiedyś przeczytać Opowieść o Dwóch Miastach. Czekam ne next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój kochany Will <3 Taki słodki <3 Ta historia w twoim wydaniu coraz bardziej mnie intryguje. Czekam na next, przepraszam że do tej pory nie komentowałam i zapraszam na daryaniola-miloscjestniesmiertelna, gdzie pojawił się 2 rozdział.
    Pozdrawiam, życzę dużo, dużo weny i czekam na kolejny rozdział,
    Wera ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. PIĘKNE !!
    Ja chcę już nexta!
    Dodaj jak najszybciej.

    Ps. Dostałaś nominacje do LBA ode mnie wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooochh Will taki suupeer :) taaki słoodkii i kochaanyyy..!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ps. U mnie na blogu notka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. boże cudowny rozdział *.*
    Biedna Tessa :(
    czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne. I LOVE IT.
    Wierna Fanka

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny. Moment z Willem i Tessą tak. awww... <3 Tylko co się stało Tessie?
    No i taki jeden błąd. Nie lubię ich wytykać, bo też je robię, ale to mnie po prostu trochę razi. "W kącie" się pisze przez "ą", a nie przez "on". To tylko tyle. Czekam na nexta
    Tysja

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3