środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 13

- Wiem, gdzie mieszka Magnus Bane. - powiedział w końcu i uniósł wzrok, aby na nią spojrzeć.

- Naprawdę? - wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Nie sądziła, że będzie to takie łatwe. Odetchnęła z ulgą i posłała mu wdzięczny uśmiech.

- Znam go, bo... kilka razy już u niego byłem, aby kupić... napary.

- Dobrze, to może pójdziesz ze mną po śniadaniu?

- Świetny pomysł. - kiwnął głową, po czym razem się udali w stronę jadalni. Pokonali korytarz, docierając do masywnych drzwi. Kiedy Will pchnął je, oczy wszystkich obecnych w jadalni od razu skierowały się w ich stronę... a właściwie w stronę Tessy. Rozbrzmiał dźwięk szurania krzeseł, i już po chwili Tessa poczuła jak wiele ciał przylega do niej, obejmując ją. Odwzajemniała uściski ze szczerym uśmiechem, który nie chciał zejść z jej twarzy.

- Dajcie jej złapać oddech. - usłyszała cichy śmiech panny Lovelace, której wszyscy zrobili przejście. Szła wolno w stronę Tessy, szeleszcząc bordową suknią, której rękawy były z koronki. Jej blond loki były wysoko upięte i przyozdobione świecącymi, diamencikami. - Miło znów cię widzieć. - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach i delikatnie uścisnęła Tessę, która wyraźnie nie spodziewała się takiego powitania przez Jessamine. Ale mimo to, oddała uścisk, po czym razem z innymi zasiadła do stołu. Nałożyła sobie na talerz ciepłej owsianki z owocami i zaczęła powoli jeść, delektując się każdym kęsem. Potrawa była przepyszna, aż miała ochotę wstać i iść pochwalić kucharkę.

Pod koniec śniadania, popijała jedynie letnią, różaną herbatą. Miała dość jedzenia, a w szczególności owsianki.

Przy stole panowała energiczna rozmowa, w której Tessa nie miała jakoś najmniejszej ochoty uczestniczyć, zupełnie tak jak i panna Lovelace. Blondynka przewracała co chwilę oczami, kiedy któryś z uczestników rozmowy unosił się, krzycząc. Ale od czasu do czasu, Tessa zauważała jak Jessamine czasami na nią zerka. Na twarzy dziewczyny zawsze malowało się wtedy współczucie. Czy ona coś przed nią ukrywała? Tessa nie wiedziała, co o tym myśleć. Nate zawsze mówi, że nie powinno się czegoś takiego ignorować. Pomyślała przez chwilę... NATE! Omal nie krzyknęła imienia brata na głos.

Pospiesznie dopiła herbatę, i wstała. Ruszyła w kierunku drzwi. Właśnie je otwierała, kiedy...

- Gdzie idziesz? - usłyszała głos Cecily.

Odwróciła głowę z lekkim uśmiechem, odpowiadając:

- Idę zobaczyć się z Nate'm, w którym pokoju go znajdę?

W jadalni nastała grobowa cisza. Dźwięk uderzających o siebie sztućców i porcelany - ucichł. Wszyscy, którzy do tej pory trzymali swoje spojrzenie na Tessie, teraz je opuścili.

- O co chodzi? - spytała, marszcząc brwi, i robiąc kilka kroków w stronę stołu.

Cisza. Cisza. Cisza.

- Dlaczego milczycie? Co się stało?

- Tess... - zaczął po chwili Will i wstał. - on... Nie daliśmy rady go... Bo on... Jego serce... - motał się.

- On odszedł, Tesso. - dokończyła w końcu Jessamine, patrząc na swoją filiżankę.

I wtedy stało się coś dziwnego. Szatynka poczuła się, jakby cały świat się od niej odwrócił. Cała nadzieja, która utrzymywała ją przy życiu w zamku Mortmaina i na mrozie w śnieżną noc - zniknęła. Zniknęła od tak.

Zrobiło jej się naprawdę duszno i słabo, ale mimo to starała się utrzymać na nogach. Przenosiła wzrok z Willa na innych, i tak w kółko, aż w końcu zaczęła się cofać, kręcąc przecząco głową.

- Kłamiesz. - powiedziała poważnym tonem, choć miała ochotę wybuchnąć płaczem.

- Tess...

- Wszyscy kłamiecie. - szepnęła i napięcie odwróciła się w stronę drzwi, idąc w ich kierunku. - Gdzie on jest?! - podniosła głos, wypadając na korytarz. Czując jak gorąco pulsuje w jej ciele, szybkim krokiem skierowała się w stronę schodów, po których zaczęła wchodzić. Za sobą słyszała wołanie Willa, aby się zatrzymała. Ale ona go nie słuchała, tylko wchodziła dalej, aż w końcu znalazła się na samej górze. Skręciła w lewy korytarz, wołając:

- Nate?!

Nagle poczuła jak czyjeś dłonie zaciskają się na jej ramionach, zatrzymując ją. Siłą została odwrócona. Jej wzrok od razu powędrował do niebieskich oczu, które się przed nią znalazły. Nie miała ochoty teraz słuchać kazań i wyjaśnień, które Will dla niej przygotował. Próbowała się wyrwać i odejść, ale bez skutku.

- On nie żyje, rozumiesz? Odszedł. Jego serce biło za szybko. Nie dało się go uratować. - wytłumaczył twardym tonem, lekko nią potrząsając.

Jej serce pękało z bólu. Czuła jak krwawiło. W środku powtarzała sobie, że to nie prawda, że Nate żyje, i że razem zaczną wkrótce nowe życie... ale w środku jej duszy wiedziała, że oszukuje samą siebie.

"To koniec" odezwał się szept w jej głowie, który sprawił, że nie potrafiła już dłużej utrzymać na swojej twarzy poważnej miny. Do jej oczu napłynęły łzy. W końcu wybuchła głośnym płaczem. Czując jak ból w jej rozpadającym się sercu narasta, osunęła się na podłogę. Will zrobił to samo, cały czas starając się ją podtrzymywać. Ukląkł obok niej i przyciągnął do siebie, starając uspokoić dziewczynę. Gładził kojąco jej włosy, kiedy ta zacisnęła dłonie - ze zbielałymi kostkami - na jego koszuli i wtuliła w nią zapłakaną twarz.

- Tak mi przykro... - szepnął jej do ucha. Tak bardzo wtedy chciał przejąć część jej bólu na siebie, że ledwo co sam się powstrzymywał od krzyków.

Wiem, że rozdział krótki, przepraszam :(( Nie miałam dzisiaj jakoś weny, ale obiecuję, że w piątek rozdział będzie dłuższy!

7 komentarzy:

  1. Super rozdział :3 cudowne to twoje opowiadanie <3

    PS: Zapraszam do mnie !
    http://i-was-in-pain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Z niecierpliwością czekam na piątek ;). Rozdział cudowny jak zawsze ;*
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny jak zawsze *.*
    czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział boski szczególnie ta ostatnia scena KOCHAM KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM :)

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Tessa i taki KOCHANY Will. Już wróciłam z wakacji i wszystko nadrabiam.

    ~ Evelyn
    PS Kocham ten blog <3<3<3 Już Ci to pisałam ? ;)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3