wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 7

Kolejny raz zmieniła pozycję. Nie mogła spać. Łóżko mimo iż miało grubszy materac niż w pozostałych celach, to pręty i tak wbijały się w jej obolałe plecy. W pomieszczeniu było zimno i wilgotno. Trudno się dziwić, skoro za oknem była zima. Powietrze i śnieg łatwo wpadały przez kraty okna, lądując na kamiennej posadzce. Nakryła się gryzącym kocem (ponieważ drugi rzuciła do celi obok, gdzie znajdowała się samotna matka z niemowlęciem i dziewczynką) pod samą szyję, ale nadal czuła jak jej ciało drży z zimna. W dodatku jeszcze te hałasy, odbijające się echem. Słyszała płacz niemowląt i dzieci, a także cichy szloch matek. Słyszała ostre kaszlenie mężczyzn i ciche przekleństwa wypływające z ich ust.

"Manu fortis" odezwał się głos cioci Harriet w jej głowie.
"Bądź odważna".

"Odwaga nic mi nie da" odpowiedziała Tessa i była to prawda. Nikt i nic jej teraz nie pomoże. Nie Will. Nie Jem. Nie Charlotte. Nie Nate. Nie odwaga. Nic. Była zdana na siebie. W dodatku była chora. Robiło się co raz gorzej. Jeżeli zdejmie naszyjnik - umrze. Jeżeli go zostawi - będzie cierpieć. A nie chciała umierać. Nie tutaj i nie tak. Prędzej chciała się poświęcić, a umieranie w celi to nie poświęcenie, tak samo jak śmierć w czasie rytuału.

- Przepraszam? - niemal podskoczyła, słysząc nagle głośny szept obok ucha. Odwróciła się do ściany i zobaczyła przed sobą dziurę w kamieniach, wielkości pierścionka. Zamrugała kilka razy i przyjrzała się dokładniej, widząc po chwili czyjeś oko.

- Kim jesteś? - spytała równie głośnym szeptem. Nie bała się. Nic jej nie mogło już przerazić bardziej od maszyn i tej okropnej celi. Była raczej ciekawa.

- Nazywam się Samuel Hastings, panienko. Jestem z celi, która się znajduje w innej części zamku. A tą dziurę zrobiłem z nudów łyżką. - po jego głosie można było się domyślić, że miał mniej więcej około siedemdziesięciu lat. A z widocznego kawałka twarzy dało się dostrzec zmarszczki.

- Ile Pan już tutaj jest?

- Dwa, ciężkie miesiące, ale ponieważ jestem stary, traktują mnie tutaj nieco lepiej niż was... ale nie lepiej niż ciebie. Domyślam się, że jesteś w celi, która jest przeznaczona dla specjalnych więźniów. Wiem, bo sam nim jestem. Jestem byłym czarownikiem Mortmaina. Tak czy siak, słyszałem jak cię tutaj wsadzali i jak rozmawiałaś z nim.

- Zgaduję, że nic Pan nie wie na temat rytuału, prawda?

- Zdziwisz się, ale wiem.

Tessa nieco się orzeźwiła i przysunęła się bliżej dziury.

- Błagam, niech Pan mi wszystko powie.

- Słyszałem o tobie naprawdę dużo, Tesso. Jesteś wyjątkowa, dlatego Axelowi tak na tobie zależy. Chciał, abyś została jego żoną, by mógł stworzyć więcej takich "gatunków" podziemnych jak ty. Ale teraz, kiedy poznał rytuał hipnozy, to nic go nie powstrzyma. Teraz, kiedy wie, że może zapanować nad wszystkimi i nie będzie musiał mieć - bez obrazy - takiej markotnej i niewiernej żony jak ty, zrobi wszystko. Odprawi rytuał, na którym ty będziesz ofiarą. Najpierw czarownik zacznie wypowiadać zaklęcie z księgi, potem zostaną przyniesione misy pełne krwi. Krew ludzi, czarowników, Nefilim, wampirów, faerie, wilkołaków i demonów. Z mis zostanie utworzony krąg, a w jego środku staniesz ty. Rytuał, to czarna magia, dlatego wymaga ofiary z demona, ale ty jesteś pół demonem i pół Nefilim, dlatego wszystko zostanie wzmocnione. Wracając do rytuału, na koniec Mortmain podejdzie i cię zabije, wbijając ci sztylet prosto w serce. Kiedy twoja krew spłynie na ziemie, będzie się palić, a potem strażnicy wyleją w twoją stronę krew z mis. Dym z ogromną prędkością rozprzestrzeni się po całym świecie. Ten, którego płuca wypełni dym, będzie już tylko podwładnym Mortmaina.

Przełknęła ślinę, a łzy szybko otarła. Wzięła głęboki oddech, nakazując sobie spokój. Nie mogła wpadać w panikę, bo ona jej nic nie pomoże.

- Jest jakiś sposób, aby mu przeszkodzić? - spytała najciszej jak umiała.

- Są dwa. Musisz się zabić lub uciec i zaszyć się w miejscu, gdzie nikt cię nie znajdzie.

Zaklęła cicho pod nosem.

- Nawet gdybym chciała zrobić którąś z tych opcji, to nie dam rady. Po pierwsze... - wolała nie mówić, że nawet jeśli zdejmie aniołka, to nie wie kiedy umrze. Do tego czasu Mortmain może zdążyć odprawić rytuał, ale wolała nie wspominać o swoim naszyjniku. - nie mam czym się zabić, a po drugie, nie mam jak i gdzie uciec.

- Masz delikatny głos, idealny dla młodej kobiety, która na pewno ma dobrą kondycję. Twój głos drży bardzo mocno w przeciwieństwie do mojego, mimo iż siedzę tutaj dwa miesiące. Ponieważ tak szybko zmarzłaś w ciągu jednego dnia, to znaczy, że jesteś bardzo chuda, nie masz w sobie odpowiedniej ilości tłuszczu, który by cię ogrzewał. Jeśli spędzisz tutaj, jeszcze dwa dni, to zamarzniesz na śmierć, a chyba nie chcesz umierać w męczarniach?

- Więc co mam robić? - spytała, wciąż będąc nieco zaskoczoną wiedzą starca.

- Jeżeli podstawisz kufer pod okno i na niego wejdziesz, to z łatwością dosięgniesz krat. Wiem, że jesteś wystarczająco chuda i szczupła, aby się przecisnąć między kratkami okna, bo kraty drzwi są zbyt wąskie. Przeciśniesz się i skoczysz z paru metrów do wody.

- Oszalał Pan?! - podniosła głos, wyobrażając siebie w lodowatej wodzie. Zrobiło jej się jeszcze bardziej zimno.

- Wiem, że wydaje ci się to szalone, ale to jedyne wyjście.

- Aby zamarznąć i się utopić.

- Nie. Musisz się trochę rozruszać, aby przywrócić ciału nieco ciepła, ale nie za dużo, tylko tyle by przywrócić czucie dłonią i stopą. Potem przyłóż koc blisko ust i zacznij głęboko oddychać, aby przestrzeń między twoimi ustami a kocem wypełniało ciepłe powietrze. Następnie weź głęboki, ciepły oddech i skocz do wody. Kiedy poczujesz na sobie lód, zacznij płynąć na powierzchnie, energicznie machając rękami i nogami, aby utworzyć jak najwięcej ciepła. Wyjdź na ląd i jak będziesz stała plecami do zamku, to kieruj się na wschód. W około godzinę dotrzesz do małej, opuszczonej chaty.

- W ciągu godziny umrę. Mam na sobie, tylko koszulę nocną.

- Skrzynia wcale nie jest pusta. Są w niej stare buty i płaszcz. Są co prawda stare i zniszczone, ale zawsze lepsze to niż nic. Poradzisz sobie. Jak będziesz się energicznie ruszać, to będziesz się pocić, a pot to ruch. Uwierz w siebie. Dasz radę. Ale radzę ci uciekać teraz, póki jest noc. Po ciemku nie będzie cię widać, a śnieżyca zakryje twoje ślady.

- Dlaczego mi Pan pomaga?

- Bo nie chcę by plan Mortmaina się spełnił. Życzę mu jak najgorzej. Po tylu latach z powodu drobnostki, wrzucił mnie do lochu, a mojego brata nagrodził, że na mnie naskarżył.

Nic już nie mówiąc zerwała się z miejsca, opatulając kocem, podeszła do skrzyni. Uniosła pokrywę z trudem, aby w środku znaleźć parę, starych, ciężkich butów ze skóry, które widocznie były dla mężczyzny. Obok leżał złożony, męski płaszcz z dziurami, jakby był częścią manekina treningowego. Westchnęła i ubrała buty mocno je sznurując, aby nie spadły. Następnie zrobiła w kocu dwie dziury, aby mogła w nie włożyć ręce. Posłużył jej jako pierwsza warstwa, na którą zarzuciła za duży na nią płaszcz, który zapięła pod samą szyję. Podbiegła ostatni raz do dziury i szepnęła cicho:

- Dziękuję Panu z całego serca. Obiecuję, że jak tylko wrócę do moich bliskich, to postaram się Pana stąd wydostać. Jestem dłużniczką.

- Nie, dziecko. Jedyne, co chcę, abyś mi obiecała, to że przeżyjesz. Nie poddasz się. Będziesz żyła i nie dasz się złapać, zgoda?

Wpatrywała się jeszcze chwilę w część jego warg, które nieco zaczynały się trząść. Zrobiło jej się żal starca.

- Obiecuję. - szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza. - Jeszcze raz dziękuję.

- Powodzenia. - po tych słowach, Tessa stanęła i zaczęła energicznie poruszać rękami i nogami, byleby poczuć trochę ciepła. Po kilku minutach, kiedy poczuła w sobie szybsze krążenie krwi, podbiegła do skrzyni i podstawiła ją pod okno. Weszła na nią, nakazując sobie być silną. Złapała się zimnych krat i uniosła pierwszą nogę, wsuwając ją między kraty. Następnie się odepchnęła drugą, aż w końcu mogła idealnie zobaczyć całe jezioro i śnieżycę, która biła ją chłodnym śniegiem w twarz. Przyłożyła rękaw płaszcza, który śmierdział... starością. Zaczęła szybko oddychać, aż w końcu poczuła przy ustach i nosie ciepłe powietrze, którym napełniła swoje płuca. Przecisnęła się bardzo łatwo między kratami.

Spojrzała w dół na taflę jeziora, która miała małe fale. Pomyślała o swoim bracie i innych bliskich, których chciała zobaczyć. Zamknęła oczy i skoczyła...

***

Miała wrażenie, że utkwiła w ogromnej kostce lodu, a zimno ją paraliżowało. Ostre, zimne igiełki i kolce wbijały się w jej ciało. Chciała krzyczeć i płakać. Wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, ale nie potrafiła. Nic nie mogła zrobić. Zimna woda pchała ją cały czas w dół i w dół, a płaszcz nasiąknięty wodą jej w tym pomagał. Powietrze wypłynęło jej przez nos. Płuca domagały się powietrza, którego ona już właściwie nie miała. Cierpiała.

Poddała się, bo to jedyne co było możliwe w tej sytuacji. Przestała zaciskać powieki. Rozluźniła się. Jej ciało uderzyło lekko o piaszczyste dno, wyrzucając nieco piasek w górę. Powietrze z jej ust maleńkimi bańkami zaczęło wypływać na powierzchnie...
.
.
.
.
.
"Nie poddawaj się, Tessie" - usłyszała głos Nate'a, gdzieś w ciemności.

"Nie możesz umrzeć' - Charlotte, to na pewno była ona. Ten łagodny głos, pełen rozpaczy.

"Musisz walczyć, wiem że dasz radę. Uwierz w siebie" - Nie potrafię, chciała powiedzieć Jemowi.

"Nie zawiedź swoich rodziców i mnie, Theresso" - Już dawno ich zawiodłam, ciociu Harriet, pomyślała.

"Proszę, Tess. Musisz walczyć. Jesteś Nefilim." - Will... Will. Will!

***

Jej powieki nagle się rozchyliły, a ona poczuła jakby trafił w nią piorun. I zaczęła powoli ruszać ramionami, potem jeszcze i jeszcze szybciej. Odepchnęła się z całej siły od dna i jak strzała zaczęła płynąc na powierzchnie. W głowie liczyła ile sekund jej zajmie do kolejnego oddechu.

Jeden... Dam radę.

Dwa... Będę wolna.

Trzy... Spotkam się z Nate'm i innymi.

Cztery... Wrócę do instytutu.

Pięć... Przeszkodzę Mortmainowi.

Sześć... ODDECH!

Gwałtownie wzięła oddech i resztkami sił dopłynęła do brzegu. Na czworaka wyszła z wody i opadła na śnieg. Zimno. Zimno. Zimno.

"Przeżyję" pomyślała i odkasłała resztkę wody. Łapała co chwilę oddech po trochu, ponieważ chłodne powietrze wcale nie pomagało na ból gardła.

Wstała, wciąż się chwiejąc. Objęła się rękami i nie czekając, aż zamarznie do szpiku kości, sztywno ruszyła. Starała się ruszać jak najbardziej energicznie. Byleby wydać z siebie odrobinkę potu. Odrobinkę ciepła. Co chwilę się przewracała, a chwilami chciała umrzeć, bo zimno raniło jej ciało jak ostrze. Ale zawsze wtedy starała sobie przypomnieć miłe wspomnienia lub, co zrobi kiedy już się spotka z innymi. Nigdy nie myślała "jeśli". Musiała się z nimi zobaczyć. Zobaczy się z nimi.

- Z-zobaczę ich... Willa zabiorę do biblioteki, w której byłam razem z ciocią... Jemowi kupię nowe skrzypce... Charlotte wezmę do Nowego Yorku i pokażę jej najpiękniejsze miejsca... Henryemu powiem, że jest najlepszym wynalazcą na świecie... Z Nate'm zacznę nowe życie, kiedy wszystko się skończy.... - mówiła na głos ostrym tonem, zupełnie jakby chciała się kłócić z losem i zimnem. - Nie umrę... mam naszyjnik... będę cierpieć, ale nie umrę!!!


Cóż... wakacje mi się zaczęły już 01.06, a kończą się jutro (12.08 wtorek) :((( Czas leci zdecydowanie za szybko! Tak czy inaczej zaczyna mi się druga klasa gimnazjum i jest najbardziej... wymagająca, tak to dobre określenie :D Ale póki nie będzie ciężko postaram się dodawać rozdziały tak jak było w umowie (Poniedziałek, środa, piątek, niedziela). Jeśli będę zmuszona wprowadzić jakieś zmiany lub inne ważne informacje, to oczywiście będę informować ;) Póki co, WAM życzę miłych i pogodnych wakacji bez demonów (chyba, że wasze hobby to jakieś polowanko) :D <3

9 komentarzy:

  1. Rozdział jest rewelacyjny!! Pisz tak dalej! Cassandra Clare mogła by się od ciebie uczyć.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest NIEZIEMSKI !!
    PS.Zajrzysz na mój blog http://witaj-w-akademii-krysztalow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś GENIUSZEM! Współczuję, że już jutro musisz iść do szkoły ;(
    Mam nadzieję, że poradzisz sobie z 2 gimnazjum ;)
    Życzę dużo weny
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział. Oby Tess się udało. Miłego powrotu do szkoły (o ile to w ogóle możliwe) i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zwykle nieziemski rozdział *.* Ciekawe czy tan stary opuszczony domek do którego ma iść Tessa to ten sam gdzie są Will i Jem?
    czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, trzymający w napięciu. Co do domku, to też od razu pomyślałam, o tym, w którym są Jem i Will. Chociaż możliwe, że oni wyjadą szybciej, niż ona tam dojdzie :( Ale cokolwiek ma się stać, czekam na to z niecierpliwością
    Tysja
    PS Dopiero co wróciłam z wyjazdu, dlatego długo nie komentowałam

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział boski.Życzę powodzenia w szkole. Czekam na nekst, a teraz idę polować na demony, jak przestanę komentować, to mnie zabiły.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny. Po prostu brak słów. I jesteśmy rówieśniczkami :).Czekam na next i powodzenia w szkole.
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział cudowny, z resztą jak zawsze ;)
    Pragnę ogłosić, że zostałaś nominowana do LBA i TAG-u
    Więcej informacji na moim blogu
    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
    -adeczka45

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3