wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 5

Mimo iż Mortmain ją wcześniej oprowadzał po całym zamku, to wciąż nie mogła się odnaleźć w korytarzach, które wszystkie razem wzięte tworzyły niekończący się labirynt. Dlatego też w drodze do jadalni, to Maria prowadziła, tym samym mając Tessę pod ramieniem, aby nie upadła z powodu zawrotów głowy.

- Ile będzie trwała ta kolacja? - spytała, marząc o tym, aby już wrócić do łóżka.

- Nie mam pojęcia, Tesso. Jedyne co wiem, to że Mortmain ma ci dużo do powiedzenia w czasie kolacji, a po niej przygotował dla ciebie jakąś prezentacje.

- Boję się myśleć, co ma mi do powiedzenia i pokazania. - mówiąc to, zatrzymały się przed podwójnymi, masywnymi drzwiami. Po bokach stało dwóch, umięśnionych mężczyzn. Stali jak posągi. Nie oddychali, a ich twarze wydawały się być niemal sztuczne. Widząc Tessę i Marię, złapali za metalowe klamki i pchnęli drzwi, których głośne skrzypienie rozniosło się echem po pomieszczeniu, zwanym jadalnią.

Podłoga, na której znajdował się ogromny, perski dywan była zrobiona z ciemnego drewna, zupełnie tak jak i wysokie ściany. Na jednej z nich wisiał portret wielkości jednego, dorosłego mężczyzny. Obraz przedstawiał Mortmaina, na tle krajobrazu Walii.

Z wysokiego sufitu zwisał stary, diamentowy żyrandol, pod którym znajdował się długi stół, pełen różnych potraw, napitków i - jako dekorację - kwiatów. Przy stole ucztować by mogło nawet i dziesięć osób, ale były tylko - według Tessy wyglądające jak trony - dwa, drewniane, wyrzeźbione krzesła u szczytu stołu.

Kilka metrów od stołu, przy ścianie, między dwoma, wysokimi oknami, znajdował się duży komin z gładkiego, wyrzeźbionego drewna. Był tak duży, że gdyby się nie palił, to w środku zmieściłyby się trzy osoby. W całym pomieszczeniu biło przyjemne ciepło, a w powietrzu unosił się zapach różnych potraw, alkoholu i ziół.

- Już się bałem, że nie dotrzesz. - usłyszała przyprawiając ją o ciarki, znany głos. Nie miała wątpliwości do kogo on należał, ale mimo to uniosła wzrok, by móc zobaczyć Axela siedzącego u szczytu stołu. Siedział wygodnie na krześle z - zapewne pełnego wina - kielichem w dłoni. Na twarzy miał szyderczy uśmieszek, a jego zimne, przeszywające spojrzenie wędrowało po jej ciele. W tamtej chwili poczuła się goła.

- Ja miałam taką nadzieję. - odparowała Tessa i wyrywając swoja ramę Marii chwiejnym krokiem podeszła do swojego krzesła. Mężczyzna, który wcześniej stał w koncie z inną służbą, czekając na polecenia, teraz podszedł, aby wsunąć Tessie krzesło.

Zdziwiła się jak bardzo czerwony, miękki materiał krzesła z zamszu był wygodny. Mogłaby nawet w nim usnąć. Wyprostowała się, wpatrując się z nienawiścią w gospodarza.

- Może napijesz się wina? - zaproponował, na co kobieta w białym fartuchu i szklaną butelką, zaczęła podchodzić.

- Nie, dziękuję. - powiedziała szybko, na co kobieta się zatrzymała i wciąż z tym obojętnym wyrazem twarzy się cofnęła. - Wolę herbaty... jeśli można.

- Oczywiście, że można. Cokolwiek zechcesz, skarbie.

- Nie nazywaj mnie tak. - warknęła.

- Z mlekiem? - spytała cicho służąca, kiedy filiżanka była już napełniona herbatą.

- Poproszę.

Kobieta z lekkim uśmiechem kiwnęła głową i wzięła naczynie z mlekiem, po czym wlała biały płyn do herbaty, nadając jej kremowo-mleczny kolor.

Tessa słysząc ciche brzdąknięcie, kiedy służąca odłożyła naczynie, przyłożyła palce do skroni, aby ukoić pulsujący ból głowy. Miała wrażenie, że wszystkie dźwięki są za głośne i drażnią jej nerwy. Starając się uspokoić, wzięła pierwszy łyk ciepłego płynu.

- A więc, Tesssso... - zaczął, przedłużając wymowę litery "s" w jej imieniu. - jak ci się tu podoba?

- Nie pasuję tutaj. Nie chcę tutaj być.

- Zastanowimy się nad przeprowadzką, kiedy urodzi się dziecko.

Tessa o mało, co nie wypluła herbaty z ust na wątek "kiedy urodzi się dziecko". Zaczęła się krztusić i kaszleć. Po kilkunastu sekundach, kiedy kaszel ustąpił, spojrzała z niedowierzaniem i strachem na Mortmaina, który miał rozbawioną minę.

- O czym, ty, mówisz? O jakim dziecku mówisz?

- Jak to o jakim, o naszym, Tesso. Kiedy za mnie wyjdziesz...

- Nie! Nigdy za ciebie nie wyjdę!

- No tak, nawet nie opowiedziałem ci mojego planu. Wybacz mi. A więc... jak już wiesz nie jesteś przypadkowa, a twoi rodzice nie bez powodu cię ukrywali.

- Moja matka mi wszystko wyjaśniła w liście pożegnalnym.

- Cokolwiek ci napisała, to połowa i tak jest fałszywa, ponieważ pisała to z perspektywy przyziemnej. Twoi rodzice nie wierzyli w Świat Cieni i w żadną magię, mimo iż im o tym opowiedziałem. Niestety, uznali mnie tylko za szaleńca.

- Więc jak brzmi twoja wersja? - spytała, obdarzając go pełnym nienawiści spojrzeniem.

- Jak już wiesz twoi rodzice cię zostawili i uciekli daleko, bo uważali, że będę myślał, iż jesteś z nimi. Ale taki głupi nie jestem.

- Dlaczego ci tak na mnie zależało?

- Nadal zależy. - poprawił. - Zależy mi na tobie, bo to dzięki mnie jesteś tak wyjątkowa. Można powiedzieć, że należysz do mnie.

- O czym ty mówisz?

- Zaproponowałem pracę twojemu ojcu, tylko dlatego by móc się zbliżyć do twojej matki. Doskonale wiedziałem, że jest nocną łowczynią. A ja już wtedy planowałem stworzyć nowy rodzaj czarowników, więc dobrze się składało. - uśmiechnął się szyderczo i popił winem. - Wezwałem również demona Eidolona, który przybrał postać męża twojej matki i przespał się z nią.

W tamtej chwili miała wrażenie, jakby strzelił w nią piorun. Zrobiło jej się gorąco. Wiedziała do tej pory, że jest jakimś gatunkiem podziemnej. Nie wiedziała jednak po kim odziedziczyła te dziwne umiejętności. Chciała się tego dowiedzieć, ale teraz kiedy poznała prawdę, zrozumiała, że niewiedza była mniej bolesna.

- Czyli moim ojcem jest demon. - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.

- Tak, ale muszę się przyznać, że się wahałem nad tym pomysłem z Eidolonem. Ale teraz, kiedy jesteś tutaj i na ciebie patrzę... wiem, że nie nigdy nie będę żałował swojej decyzji.

Tessa przełknęła łzy, które niecierpliwie drażniły jej oczy. Tak bardzo chciały wypłynąć, że ledwo dawała sobie z nimi rade.

- Co było dalej? - spytała, starając się nie brzmieć jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem.

- Ponieważ najczęściej dziecko nocnych łowców i demonów rodzi się martwe, zbudowałem naszyjnik w kształcie aniołka, do którego włożyłem duszę anioła Ithruiela. Moc anioła w naszyjniku sprawiała, że właściciel biżuterii był chroniony nie tylko od zewnątrz, ale i od środka. Dlatego dałem go mężowi twojej matki, który jej go podarował. Jak widać - wskazał na moją szyję palcem, pozostałe trzymając zaciśnięte wokół kielicha. - naszyjnik działa. Urodziłaś się, będąc żywą. A teraz sama nosisz naszyjnik, który bronił cię od czasu, kiedy spoczął na twojej piersi.

Odruchowo przyłożyła opuszki palców do aniołka. Wciąż słyszała ciche tykanie i czuła przy sobie czyjąś obecność.

- Czyli chronił mnie zawsze?

- Nadal to robi, póki go nosisz.

- I nigdy nie pozwoli mi umrzeć? Jestem nieśmiertelna?

- Nie starzenie się masz już w genach, ale ten naszyjnik jest dla ciebie jak dodatek. Bo zobacz, Tesso, nawet jeżeli byś miała na swoim ciele śmiertelną ranę, ON nie pozwoli ci umrzeć. Będziesz cierpieć, ale twoja dusza NIGDY nie opuści twojego ciała. - powiedział. - Nigdy - szepnął.

- A jeżeli zdejmę naszyjnik?

- Nie będziesz się starzeć, ale nie będziesz już odporna na śmiertelne uszkodzenia fizyczne.

- Trucizna, która mnie zabija, będzie to robić dalej, będę cierpieć co raz bardziej, ale nigdy nie umrę. Będę cierpieć, ale będę żyła. - musiała to powiedzieć na głos, bo w jej umyśle był za duży bałagan. Ale nawet jak wymówiła, to co chciała... ścisnęło jej się gardło. Miała trudności z przełykaniem, co za skutkowało uronieniem jednej łzy.

- To ja kazałem cię otruć, więc ja to odkręcę. Nie będziesz cierpiała, nie martw się.

Do jej głowy wpadły dziesiątki różnych słów, których na pewno nie powinna wymawiać dama. Ale im dłużej patrzyła na Mortmaina, tym większą miała ochotę wstać, wyzywać go od najgorszych i rzucić w niego swoją filiżanką, którą już - o dziwo - opróżniła.

Starała się uspokoić, ale nie wychodziło jej to. Wstała gwałtownie, przewracając krzesło. Nieco się chwiejąc, położyła dłonie na brzegu stołu i nachyliła się w kierunku Mortmaina.

- Niczego od ciebie nie chcę! Wypchaj się tym antidotum! Wolę cierpieć do końca swojego, nędznego życia, niż być zdrową i za ciebie wyjść! Wolę, abyś zamknął mnie w lochu i karmił mnie pleśnią, niż miał mnie dotykać swoimi brudnymi łapskami każdej nocy w jednym łóżku! I wolę, by moja krew została przelana na brudną ziemię, niż by miała ona służyć tobie w tych... tych... kanibalistycznych planach! - patrzyła na niego z nienawiścią w oczach, która przelewała się również na jej głos. - Lubisz patrzeć jak niewinni umierają, wijąc się w bólu! Uczucie, kiedy czyjeś życie jest w twoich łapskach, a ty masz tą świadomość, że możesz je zniszczyć - sprawia ci przyjemność! Delektujesz się złem, władzą i cierpieniem innych! Zawsze tak było, jest i będzie, póki twoje nic niewarte życie się nie skończy! Ale wiedz jedno, JA, się nigdy nie ugnę! Będę z tobą walczyć do ostatniej kropli krwi!

- Nawet jeśli będę zmuszony zabić twoich przyjaciół? Nie doceniasz mnie, Tesso. Nie wiesz, do czego jestem zdolny. - powiedział spokojnie.

- To ty nie doceniasz nocnych łowców i nie wiesz do czego są zdolni.

- Kiedy im zagrożę, że cię zabiję - poddadzą się.

- Nie - zaczęła kręcić głową ze łzami w oczach. - będą próbowali mnie uratować. Nawet jeśli mnie
zabijesz, to i tak się nie zatrzymają. Będą próbowali cię zabić, chociażby w ramach pomszczenia mnie. Cokolwiek byś ze mną nie zrobił, oni i tak będą walczyć. Są jak te twoje... diabelskie maszyny. Nigdy nie przestaną przybywać, nigdy się nie poddadzą i będą walczyć do końca.

Po długich próbach o internet nareszcie jest z rozdziałem!!! Nie wiem, ile będzie działał, ale póki działa, to będę z niego korzystać ;) Wiem, że rozdział krótki, ale lepsze to niż wcale!XD

7 komentarzy:

  1. CUDOWNY ♥♥♥Jak czytam Twoje rozdziały to nie moge się wymyślić skąd Ty masz takie świetne pomysły! Jak czytam to aż mi się ciepło na sercu robi ^_^
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ciarki😍 rozdział cudowny 😍 mam nadzieje ze uratują Tessa zanim poślubi tego drania ugh...
    Czekam na next 😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mam ciarki. Przemowa Tessy, zajebista. Już nie mogę się doczekać nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tu nowa i obwieszczam że ten blog jest zajebisty!! Będę czytała -przynajmniej postaram się- regularnie. Podoba mi się bardziej niż te wypociny Cassandry Clare.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem jedno :
    NALEŻY CI SIĘ NOBEL ;) ;) ;) :D :D :D
    Wierna Fanka <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział niesamowity. Czekam na nekst. Brakuje mi słów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Tag-u! Więcej tutaj http://uwazaj-o-czym-marzysz.blogspot.com/2015/08/tag.html

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3