piątek, 18 września 2015

Rozdział 26

Otworzył brązową walizkę na łóżku, następnie wrzucając do niej wszystko jak leci: ubrania, pieniądze, mniejszą broń jak sztylety i prezent dla Tessy, który jeszcze dzisiaj do niej trafi.wted

Tak. 27 lipca. Dzisiaj były jej urodziny, na które wszyscy czekali. To dzisiaj zobaczy ją po raz pierwszy od jej wyjazdu z instytutu. Tak często do niej pisał, że nie wiedział ile buteleczek atramentu już zużył. Był tak podekscytowany, że ledwo co mógł nad sobą zapanować.

Charlotte poinformowała kilka miesięcy temu Konsula o ciąży Tessy, ale ten oczywiście tylko wysłał do niej czarownice, która jest teraz jej osobistą medyczką. Po za tym, zasady się nie zmieniały. Mieli tylko jeden dzień wizyty do wykorzystania. Ale on miał plan, który zachował dla siebie...

- Will, jesteś już gotowy?! - usłyszał głos Jem'a za drzwiami.

- Tak!

Zamknął walizkę, po czym złapał za jej rączkę i szybkim krokiem wyszedł na korytarz. Tym samym wpadł na swojego parabatai, który o mało co nie upadł. Mrucząc słowo "wybacz", Will zaczął mierzyć go wzrokiem.

Jem od wyjazdu Tessy się zmienił. Był o wiele silniejszy i miał o wiele więcej energii. Cisi Bracia odkryli sposób na tworzenie narkotyku, który mu dostarczają co miesiąc. Na tą wieść wszyscy odetchnęli z ulgą. Charlotte wtedy aż się wzruszyła.

- Po co ci ta walizka? Wracamy wieczorem. - przypomniał mu.

- Bo... - Will starał się znaleźć odpowiednią wymówkę. Nie żeby nie ufał Jemowi, ale plan miał zostać sekretem. -... prezent Tessy jest zbyt cenny. Łatwo się może zniszczyć.

- Coś ukrywasz. - stwierdził blondyn i ruszył w stronę schodów.

***

Wsiadł do jednego z dwóch powozów. Tym, którym miał jechać, jechali również Cecily, Gabriel i Jem. Nie był zachwycony, kiedy wsiadając, przyłapał swoją siostrę i Lightwooda, całujących się namiętnie tuż na jego oczach.

- Przypominam, że wciąż nie zaakceptowałem waszego związku. - powiedział rozdrażniony.

- Jeszcze. - dodała brunetka, po czym znów powróciła do poprzedniej czynności. Will jedynie wywrócił poirytowany oczami i odwrócił głowę w stronę okna, byleby nie musieć patrzeć na ten okropny widok.

***

Za oknem było widać łąkę pełną kwiatów, na które padały promienie słoneczne. Miał wrażenie, że znajduje się zupełnie w innym kraju, który na pewno nie był Londynem. W powozie zaczęło się robić duszno mimo otwartych okien. Zdjął więc cienki materiał, z którego była zrobiona jego kamizelka, zostając w samej, białej koszuli.

- Na Anioła, ile jeszcze będziemy jechać? Czuję się jakbym znajdował się w piekarniku.

- Jeszcze kilkanaście minut, Will. - odpowiedział spokojnie Jem, również zdejmując swoją kamizelkę.

Przez dłuższą chwilę była cisza, kiedy Cecily gwałtownie nabrała powietrza, łapiąc się za czarny guzik od swojej błękitnej marynarki.

- Wybaczcie, ale ja też nie dam rady. - oznajmiła i szybko zdjęła marynarkę, odsłaniając przy tym swoje ręce. Miała na sobie (bardzo) błękitną sukienkę, której krótkie, luźne rękawy były zrobione z koronki. Dół sukni był prosty, a materiał cienki. O prócz marynarki, dziewczyna zdjęła również swoje białe rękawiczki zrobione z cieniutkiej koronki, która dosięgała do nadgarstków. Następnie poprawiła kapelusz i chwyciła za wachlarz, mocno się nim wachlując. Will aż wtedy żałował, że sam nie ma wachlarza.

Był pewny, że gdyby była tutaj ich matka, to skarciłaby swoją córkę za rozbieranie się przed mężczyznami, ale w tej chwili, to nikt nie mógł jej się dziwić. Nie miał pojęcia jak dokładnie wygląda ubiór kobiet pod tymi ich sukniami, ale doskonale wiedział, że sam gorset, które zaciskały, musiał być naprawdę uciążliwy latem.

- Jak myślicie, jak Tessa zareaguje na nasz widok? - głos Jem'a wyrwał go z zamyślenia.

- Miejmy nadzieje, że nasza wizyta ją ucieszy i dobrze na nią wpłynie. - odpowiedział brunet.

Po dłuższej chwili w oddali zaczął dostrzegać coś wysokiego jak... dom.

- Dojeżdżamy. - oznajmił z uśmiechem i już po kilku minutach powóz się zatrzymał. Wstał i wyszedł, rozglądając się. Dom, który się znajdował przed nim był dwupiętrowy dom z małym tarasem. Dom otaczał drewniany płot.

- Pięknie tutaj. - dobiegł głos Charlotte, która właśnie zeszła na ziemie z ostatniego schodka.

Will wziął szybko swoją walizkę i razem z innymi otworzył furtkę, kierując się w stronę drzwi. Weszli po kilku stopniach, stając przed drzwiami. Charlotte zapukała kilka razy. Rozległy się kroki obcasów, a już po chwili drzwi otworzyła im kobieta. Była blondynką o bardzo blado zielonych oczach. Ciemno-bordowa suknia idealnie podkreślała jej krągłości. Widać, że kobieta miała około pięćdziesiątki, ale jak na ten wiek, bardzo atrakcyjnie się prezentowała.

Will od razu odgadł, że to czarownica, gdyż jej znakiem rozpoznawczym były długie, ostre paznokcie, a właściwie pazury... jak u kota.

- O co chodzi? - spytała wcale niemiłym tonem.

- Przybyliśmy z wizytą do panny Gray. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem Charlotte.

- Nie uprzedzono mnie o...

- Spokojnie, Pani Wetherby. - przerwała jej Jessamine, które przepchnęła się przez kobietę. - To również członkowie Enklawy.

Jessamine nie zmieniła się z wyglądu ani trochę. Te same włosy, chłodne spojrzenie, i sztuczny, lekki uśmiech. Szczerze mówiąc, była podobna do tej... Pani Wetherby. Równie dobrze mogłaby grać jej córkę.

- No dobrze. - mruknęła kobieta i odsunęła się, aby przepuścić gości.

Will pewnie wszedł do środka i zaczął wszystko mierzyć wzrokiem. Ściany były obłożone białą tapetą, a na ciemnej drewnianej podłodze znajdowały się perskie dywany lub małe chodniki. Na lewo znajdowała się kuchnia, trochę dalej na prawo - salon. A na przeciwko wejścia do salonu, schody.

W domu panował chłód, który był ogromną ulgą dla wszystkich. Z powrotem mógł założyć swoją kamizelkę, wiedząc, że nie powinien się już zgrzać.

- Tutaj. - odezwała się Jessamine i za kobietą ruszyła w stronę salonu. Inni za nią. Jego serce zabiło mocniej na myśl, że zaraz zobaczy Tessę. Ale kiedy wkroczyli do przestronnego salonu, nie było nikogo prócz służących.

- Wyjść! - podniosła głos kobieta po za klaśnięciu w dłonie dwa razy. - I przynieście wszystkim wody!

Służące jedynie dygnęły i wyszły szybkim krokiem, omijając Willa i innych. Musiał przyznać, że Pani Wetherby przyprawiała go o dreszcz, zupełnie tak jak i Lady Rochford. Ale momentalnie znieruchomiał na myśl, że ta czarownica miałaby być tak oschła również w stosunku do Tessy.

- Usiądźmy. - kobieta nie poprosiła, ale rozkazała.

Nie chcąc się kłócić wszyscy zajęli miejsce na kanapie lub jak w przypadku Willa, na fotelu.

- Gdzie Tessa? - spytał, nie racząc na miły ton.

- Czy ty jesteś ślepy? - odpowiedziała mu pytaniem na pytanie.

- To zależy co ma Pani na myśli. Na pewno nie jestem tak ślepy jak kret lub kaczka. Mam idealny wzrok, choć zdarza mi się czasami umknąć...

- Will! - przerwała Jessamine.

- Co?

- Spójrz na zegarek. Jest dopiero dziewiąta rano. Pani Wetherby chodziło oto, że Tessa jeszcze śpi.

- Pani Wetherby mogłaby być bardziej uprzejma...

- Will! - tym razem to Charlotte warknęła. - Przepraszam za niego. Póki Tessa śpi, byłabym wdzięczna, gdyby mogłaby Pani powiedzieć jak ona się czuje.

Blondynka westchnęła, opierając się od oparcie fotela.

- Nazywam się Jeanine. A co do Theresy, to czuje się dobrze... przynajmniej fizycznie.

Wtedy do pokoju weszły służące z tacami pełnymi szklanek. Każdy wziął po jednej i łapczywie zaczął pić chłodną wodę.

- Co ma Pani na myśli?

- Ogólnie nic jej nie jest. Dziecko jak do tej pory dobrze się rozwija. Tessę jedynie od czasu do czasu dokuczają mdłości, ale zdarzają się też omdlenia, jeżeli się przemęcza, chodząc w tę i we w tę po pokoju. A co do pokoju... siedzi w nim nieustannie. Nikogo do siebie nie wpuszcza, prócz mnie. To ja jej zanoszę jedzenie i picie.

- Co najczęściej robi?

- Śpi, płacze, wpatruje się zahipnotyzowana w okno. Ale nikt nie powinien się jej dziwić. Dziecko w tak młodym wieku i w dodatku po tylu przejściach, wcale nie polepsza sytuacji w jej życiu.

- Co więc powinniśmy zrobić?

- Sprawić, aby choć raz się uśmiechnęła. Nigdy nie widziałam uśmiechu na jej twarzy, a wasza wizyta być może zdziała cuda.

- Dobrze. - Charlotte kiwnęła głową. - Dzisiaj są jej urodziny, więc postaramy się ją jakoś rozweselić i jej pomóc.

- Świetnie, pójdę zobaczyć czy już się obudziła. - szepnęła Jeanine i wstała, kierując się na schody.

Po kilku minutach wróciła lekkim uśmiechem.

- Nie spała już od świtu. Leży. Możecie się z nią zobaczyć, ale na razie pojedynczo. - oznajmiła, wracając na swój fotel.

Will nie czekając, aż ktoś się zgłosi, stanął na równe nogi i, trzymając walizkę, ruszył na górę...

***

Nie wiedział, które z drzwi prowadziły do pokoju Tessy, po prostu szedł tam gdzie nogi go poniosły. Stanął przed drzwiami z ciemnego drewna, które były lekko uchylone. Przełknął ślinę i zapukał cicho dwa razy. Następnie zaczął powoli wchodzić, aż w końcu mógł zobaczyć całe pomieszczenie. Szafa, toaletka, wanna, parawan, biurko, łóżko... i Tessa. Ta Tessa, którą widział siedem miesięcy temu. Ta, z którą spędził najpiękniejszą noc w całym swoim życiu.

Leżała na boku, skulona na łóżku w letniej, złotawej sukni, której materiał był rozrzucony na kołdrze niczym kapa. Włosy miała jak zawsze upięte w niskiego koka z warkocza. Jej twarz nic się nie zmieniła od ich ostatniego spotkania. Zupełnie jak całe jej ciało... oczywiście nie licząc już dość wydętego brzucha, na którym spoczywała jej dłoń. Drugą trzymała obok głowy na poduszce.

- Tess... - zaczął z rozpaczą, zamykając za sobą drzwi.

Zaczął powoli podchodzić, aż odstawił walizkę i usiadł na brzegu łóżka. Ostrożnie ujął jej dłoń, która do tej pory spoczywała na brzuchu.

Miał wrażenie, że uderzyło w niego coś dziwnego. Jak fala ulgi lub spokoju. Zupełnie jakby był uzależniony od jej dotyku, którego nie mógł poczuć przez siedem miesięcy.

Ucałował jej gładką dłoń, wdychając zapach lekkich perfum.

- Wiesz, że możesz się go wyrzec. - odezwała się po chwili.

Will zmarszczył brwi i odsunął wargi od jej dłoni, wciąż ją ujmując, jakby się bał, że dziewczyna zaraz zniknie, a on wybudzi się ze snu.

Dopiero po chwili jej słowa dotarły do niego... Mógł się wyrzec dziecka. Miał możliwość, ale nie zrozumiał jednej rzeczy.

- Go? - powtórzył, patrząc na nią.

Przełknęła ślinę i odwróciła wzrok swoich cudownych, szarych oczu w jego stronę. Och, jak bardzo tęsknił za ich barwą.

- To chłopiec. - oznajmiła spokojnie i usiadła, zabierając dłoń. Nogi razem z suknią zrzuciła na podłogę i przysunęła się do niego bliżej.

- Chłopiec. - powtórzył Will jak zamroczony. To słowo odbijało się echem o całe jego ciało i umysł, ale wciąż nie potrafił pojąć jego znaczenia. Spojrzał pytająco na Tessę, jakby chciał, aby mu wyznała więcej szczegół. - Chłopiec. - powtórzył po raz kolejny.

- Będziemy... mieć... syna. - wytłumaczyła, powoli wypowiadając każde słowo. Patrzyła uważnie w jego oczy, czekając na dalszą reakcję.

9 komentarzy:

  1. Musiałaś przerwać w takim momencie?!
    PS.Rozdział jak zawsze ŚWIETNY!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowicie.
    Ciekawi mnie, jaki jest plan Willa... I co będzie z jego oraz Tessy miłością do dziecka. Z niecierpliwością oczekuję niedzieli.
    ~Gray

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie ? Serio ? ;)
    Rozdział THE BEST OF. Kuedy Ci dadzą tego Nobla ? Xd
    Czekam na next i pozdrawiam

    ~ Evelyn

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity rozdział :) Tess i Will będę mieć syna o ile przeżyje będzie ślicznym chłopcem jak tatuś :D Mam tylko nadzieję że Will nie wyrzeknie się swojego syna :) Ciekawi mnie też jaki plan ma Will ? Pozdrawiam życzę weny i z niecierpliwością czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Ciekawe co planuje Will, mam nadzieję, że dobrze się zachowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. !!!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAA!!!! JAK MOGŁAŚ!? TO BYŁO NIESAMOWITE!!! CUDOWNE!! JESTEŚ GENIALNA ;***
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  7. Ugh...musialas??? Nie mogłaś zakończyć gdzies indziej? Domagam się nexta w jak najszybszym czasie!!;

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczny rozdział. Chcę już next. Nienawidze jak kończysz w takim momencie. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3