niedziela, 27 września 2015

Rozdział 30

***

05.08.1879
Droga Charlotte,

nie mam pojęcia, który już raz piszę list do ciebie, na który ty zapewne nie odpowiesz. Domyślam się, że jesteś zła na mnie i na Willa i trudno ci uwierzyć w to, że chłopak który mieszkał z wami pod jednym dachem... teraz zostanie ojcem.
Rozumiem twoją odrazę i nie mam zamiaru cię o to winić, ani -broń Boże- się na ciebie gniewać. Ale sprawia mi to ból, kiedy nie dostaję od ciebie żadnej odpowiedzi. Czasami zastanawiam się, czy w ogóle czytasz moje listy. W mojej głowie krąży również pytanie, czy po upłynięciu tego roku, powinnam się pojawić w instytucie.
Błagam, Charlotte, odpowiedz na ten list krótko i wyraźnie. Jesteś na mnie zła? Chcesz mnie widzieć na oczy pierwszego stycznia?
Cokolwiek byś napisała lub nie... zrozumiem. Masz na to moje słowo.

Tessa Gray

***

- Tess, obudź się. - głos Willa ją ocknął. Wzdrygnęła się na nagłą pobudkę i ziewnęła, odrywając głowę i służące jej za poduszkę ręce od blatu biurka. Rozejrzała się nieco, zdając sobie sprawę, że musiała przysnąć, pisząc list do Charlotte. Rozmasowała swój obolały kark i plecy, głową powoli kręcąc w różne strony.

- Już późno, może się położysz? - zaproponował, zmierzając wzrokiem jej skromny strój, składający się z długiej koszuli nocnej i satynowego szlafroka w kolorze lawendy. Na jej twarz wpłynął lekki rumieniec. Teraz już niemal codziennie chodziła w takim stroju. Nie było sensu zakładać sukni i się stroić, skoro większość czasu spędzała w sypialni, śpiąc w łóżku lub w salonie na kanapie, czytając. A nawet gdyby chciała się więcej ruszać, to nie mogła z powodu bólu pleców, który powodował ciężar jej sporo wydatnego już brzucha.

- Dobrze. - westchnęła. - Pomożesz mi?

Kiwnął głową i podał jej rękę, drugą zaś kładąc na jej plecach. Zacisnęła palce na jego dłoni i wspierając się nią i krawędzi biurka, podniosła się, chwiejąc przez chwilę. Skrzywiła się na twarzy, czując ponowną falę bólu w kręgosłupie. Chłopak widząc to, nie miał zamiaru jej puszczać. Odprowadził ją do łóżka, znosząc cierpliwie jej wolne tępo.

Usiadła z ulgą na łóżko i spuściła głowę, biorąc kilka oddechów. Will kucnął, aby móc spojrzeć na jej twarz.

- Może poproszę Jeanine, aby ci coś przyniosła?

Spojrzała w jego niebieskie oczy, w których widać było troskę i współczucie. Jego obecność zawsze sprawiała, że czuła ciepło na sercu i czuła się bezpieczna. Gdyby go tutaj nie było, była pewna, że o wiele gorzej by sobie radziła.

- Nie trzeba. Zaraz mi przejdzie, ale dziękuję. - wysiliła się na lekki uśmiech, który on odwzajemnił.

- Dobranoc, Tess. - szepnął i wstał.

- Dobranoc. - odpowiedziała mu równie cicho i położyła się. Nie przykrywała się kołdrą ostatnio było jej dość gorąco w nocy.

Will zaczął kierować się w stronę korytarza, ale kiedy już miał nacisnąć klamkę, zatrzymał się. Tessa właśnie miała otworzyć usta i spytać się, czy coś się stało, kiedy chłopak się odwrócił, przenosząc na nią wzrok. Powoli podszedł do krawędzi łóżka, na której przysiadł. Następnie się zaczął nachylać.

Jej serce biło jak oszalałe.

Brunet się zatrzymał dopiero... kiedy jego usta spoczywały na jej ustach. Zamknęła oczy. Jego wargi się nie poruszały, tylko spoczywały nieruchomo na jej wargach. Po kilku sekundach zaczął się odsuwać, ale ona pragnęła więcej. Przyłożyła dłoń do jego policzka, dając mu to do zrozumienia. Patrzyła błagalnie w jego oczy i wtedy znów go pocałowała. Tyle, że ona poruszała swoimi wargami. Po chwili on też zaczął oddawać ruchy.

Pocałunek trwał nie mniej i nie więcej niż minutę.

Oboje zaczęli się od siebie odsuwać, aby móc złapać oddech, ale wciąż na siebie patrzyli.

- Dobranoc. - powiedział cicho.

- Dobranoc, Will.

I wyszedł.

Została sama. Czuła pot na swojej skórze, i wciąż mocno bijące serce. Była zamroczona, zupełnie, jakby nie wiedziała, co się właśnie stało. Wzięła głęboki oddech i zgasiła palącą się świeczkę na stoliku obok.



***

- To już nie długo, prawda? - spytał Will, siedząc na kanapie i wpatrując się w skaczący ogień w kominku.

Jeanine, która do tej pory czytała jakieś listy i popijała herbatą, teraz podniosła wzrok na chłopaka, jakby dopiero teraz go zauważyła.

- Ale co?

- Poród. - odpowiedział beznamiętnie.

- Owszem, powinna zacząć rodzić w przyszłym miesiącu, ale może się też się zdarzyć, że zacznie wcześniej... - przerwało jej ostre, głośne pukanie do drzwi.

Odłożyła papiery i wstała, razem z Willem kierując się w stronę wyjścia. Jeanine otworzyła drzwi, za którymi zastała mężczyznę w czarnym płaszczu i cylindrze.

- Mam nadzieję, że to coś ważnego, skoro nachodzi nas pan o tej porze.

- Wiadomość, którą przynoszę, wymagała natychmiastowego przesłania.

- Więc, słucham?

- Przysyła mnie Konsul Wayland. Enklawa omówiła ponownie temat panny Gray i jej przyszłego dziecka. Stwierdzono, że nie wiadomo jakie dziecko się urodzi i jaka krew będzie w nim płynęła.

- Ależ mogę zapewnić, iż dziecko nie będzie niebezpieczne. Płynąć w nim będzie w większości krew Nefilim, a krwi czarownika i demona będzie tyle co nic.

- Konsul wydał rozkaz, iż Tessa Gray ma niezwłocznie się udać do instytutu, który obecnie prowadzi Charlotte Branwell. To tam ma powić dziecko, które później oceni zaufany człowiek i zdecyduje o jego lub jej losie.

- Mianowicie kto? - wtrącił brunet niezbyt miłym tonem i wcale nie starał się na milszy. W środku gotował się jak w piekle.

- Benedykt Lightwood, który kilka dni temu został mianowany jako druga prawa ręka Konsula i Inkwizytora.

- Słucham?! - to tyle co Will mógł wykrztusić. Zamrugał kilka razy oczami, chcąc się upewnić, że dobrze usłyszał.

- Czy to na pewno rozsądna decyzja? Panna Gray...

- Panna Gray, pani Wetherby, ma niezwłocznie się udać do instytutu. Ja jestem tylko posłańcem. - oznajmił i skłonił się nisko, wycofując się. - Powóz czeka...

5 komentarzy:

  1. O mój Boże, tylko nie Benedict. Zaakceptowałabym każdego Lightwor... Lightwooda, ale nie tego. Czasami Konsul podnosi mi ciśnienie.
    Z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału i porodu.
    ~ Gray

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy, tylko nie Benedict. Gdyby Cecyli poprosiła o pomoc Gabriela, ale NIE. Benedict należy do osób, do których nie dociera zdanie innych i myśli, że jest najmądrzejszy na świecie ( a teraz decyzja Konsula, pewnie tylko podwyższyła jego mniemanie o sobie ). Współczuje Willowi, jak się o tym dowiedział. Jak to przyjmie Tessa ? Czekam z niecierpliwością na next ( czyli wtorek )

    ~ * Zaniepokojona * Evelyn

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski. Jednak ten Lightwor nie może... On podnosi mi ciśnienie. On prawą ręką Konsula?! On?! Przecież on nie będzie nikogo słuchał. Przecież Benedict ma zawsze rację. Nie ma od niego mądrzejszch. Jak to przyjmie Tessa? No jak? Czekam na nekst. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wbiło mnie w fotel, gdy usłyszałam,że Benedict jest prawą ręką konsula!On on przecież.....Ciekawe jak Tessa na to zareaguje.
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. hmm... a ja nazwała bym synka Wessy Elias ^-^ chce już NEXT!!! <3 <3
    //madzia

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3