wtorek, 22 września 2015

Rozdział 28

Była już na pewno dwudziesta pierwsza. Na dworze, - gdzie wszyscy się bawili, śmiejąc się, pijąc i tańcząc w rytm muzyki granej przez jedną ze służących na pianinie na tarasie - zrobiło się już ciemno i chłodno. Jedyne światło dawały gwiazdy i pełnia na niebie. Do tego ognisko, przy którym Tessa siedziała, obserwując innych i klaskając.

Śmiała się i kiwała na boki, w rytm melodii, wydobywającej się z klawiszy. Nie był to wymuszony śmiech. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, dobrze się bawiła. Raz zrobiła okrążenie, tańcząc energicznie ze wszystkimi po kolei, ale potem Pani Wetherby jak i inni zalecili jej nieco odpoczynku. Siedziała więc teraz na jednym z krzeseł ustawionych obok ogniska i obserwowała jak inni się bawią i wygłupiają.

Charlotte tańczyła walca ze swoim mężem, ale Henry był już pijany, więc nie szło mu za dobrze... czego oczywiście nie można powiedzieć o tańczących cotilliona Cecily i Gabrielu. Tańczyli tak wspaniale i... romantycznie, że nawet Will tańczący z Jessamine walca (między nimi była bardzo duża odległość) patrzył na nich co chwilę z przymrużonymi oczami. Ale najbardziej trzeźwi byli Gideon i Sophie, tańcząc obojętne kroki, piruety i inne. Nie obchodziło ich to, że źle tańczą. Po prostu się do siebie uśmiechali i śmiali.

Jem zaś właśnie podszedł do Tessy z kocem i parującym kubkiem. Podał jej napój, który przyjęła z wdzięcznością. Ciepły kubek był niemal pieszczotą dla jej chłodnych dłoni.

- Dziękuję. - powiedziała z uśmiechem, kiedy chłopak nakrył ją jeszcze kocem. Następnie wziął krzesło i postawił je sobie obok jej krzesła.

- Przykro mi, że nie możesz pić alkoholu, dlatego zaparzyłem ci herbate.

- Dziękuję, miło wypić coś innego, a nie tylko te ziółka Pani Wetherby. A co do alkoholu... nic się nie stało. To i tak najwspanialsze urodziny, jakie mogły mi się teraz zdarzyć.

- A jak planowałaś je spędzić?

- Prawdopodobnie sama w pokoju, wyglądając przez okno. - wzruszyła ramionami i wzięła łyk ciepłego, lekko słodkawego napoju.

- Wiesz już co będzie? - spytał.

- Co?

- Chłopiec czy dziewczynka? - wskazał brodą na jej brzuch.

- Och.. - odchrząknęła, przygryzając dolną wargę. - Pani Wetherby mnie badała i powiedziała, że będzie to na dziewięćdziesiąt procent chłopiec. - uśmiechnęła się lekko, kładąc wolną dłoń na brzuchu.

- Wybrałaś już imię?

- Nie, chciałabym je wybrać z... - urwała i ugryzła się w język. Chciałaby je wybrać z Willem.
- Z kim?

- Z...

- Z tym, kto jest ojcem dziecka? - spytał najspokojniej w świecie. Nie było w jego głosie złości, żalu ani poirytowania.

- Tak. - odpowiedziała szybko i przeniosła wzrok na resztę, tańczących. Wiedziała, że blondyn wciąż się na nią patrzy, przez co na jej twarz wpłynął rumieniec. Ale nie żałowała swojej odpowiedzi. Powiedziała mu prawdę. Więcej nie musiał wiedzieć.

- Będziesz je chciała zatrzymać, prawda? - spytał po dłuższej chwili.

- Tak, choć kiedy dowiedziałam się o tym, że zostanę matką... do głowy przyszła mi myśl, aby po urodzeniu... oddać dziecko.

- Czemu zmieniłaś zdanie?

- Po prostu... w pewnym momencie postawiłam się na jego miejscu. Ja na pewno bym nie wybaczyła swojej matce, gdyby mnie oddała. Zadaniem matki jest obdarzanie swojego dziecka miłością, która we mnie też się zrodziła. Najpierw trudno mi było znieść myśl, iż miałabym się wcielić w rolę matki, ale potem... ta miłość sama przyszła. Kocham go i wiem, że nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym go oddała w obce ręce. To mój syn, moja krew, teraz cząstka mojego serca... moje dziecko.

Przeniosła wzrok na ognisko, z którego strzelały iskry i ciepło. Czując jak przechodzi ją chłodny dreszcz, wzięła łyk ciepłego napoju.

- Jestem pewien, że będziesz wspaniałą matką, Tesso. I nie mówię tego tylko po wysłuchaniu twojego owego przemówienia, ale dlatego bo zdążyłem cię doskonale poznać. Mam nadzieję, że twój syn będzie miał większość cech po tobie.

Odpowiedziała mu uśmiechem, następnie się nachylając i ściskając jego dłoń.

- Dziękuję. - szepnęła i się odsunęła.

***

- Obawiam się, że już na was czas. - poinformowała pani Wetherby, po przerwaniu służącej w graniu na pianinie.

Tessie zabiło mocniej serce na myśl, że znów wszyscy wyjadą, a ona zobaczy ich dopiero za pięć miesięcy.

- Rozumiem. - odpowiedziała smutno Charlotte i podtrzymując pijanego męża, podeszła do Tessy. - Zobaczymy się nie długo. Mam nadzieję, że teraz znów będziesz pisać.

Pokiwała głową ze łzami w oczach i jednym ramieniem objęła kobietę za szyję. - Bądź silna. - szepnęła jej jeszcze Charlotte, zanim się odsunęła. Wtedy również Tessa dostrzegła jak Will staje obok niej.

- My też widzimy się za pięć miesięcy. - powiedział, przybierając poważny ton.

Wszyscy dookoła przenieśli wzrok na Willa, który patrzył na nich beznamiętnie.

Co on robi?, pomyślała. Ale pozytywnie. W duchu niemal błagała, aby chłopak kontynuował.

- O czym ty mówisz? - Cecily jako pierwsza odzyskała głos.

- Ja też chciałabym wiedzieć. - Pani Wetherby zrobiła krok w stronę bruneta.

- Zostaję tutaj z Tessą. - oznajmił, podnosząc przy tym głos tak, że serce Tessy, aż podskoczyło.

- Wsiadaj do powozu i wynoś się stąd, zanim zechcę powiadomić o tym Konsula, bo nie masz najmniejszego prawa, aby tutaj przebywać! - Pani Wetherby wskazała palcem na czekający powóz. W jej oczach Tessa mogła dostrzec gniew i furię.

- Mam prawo, aby przebywać obok osoby, która nosi w sobie NASZE dziecko! - wydarł się. Jego reakcja nie tylko zamurowała kobietę, ale i pozostałych, w tym Tessę, która nigdy by się nie spodziewała po nim takiego wyznania. Nigdy by nie pomyślała, że to tak właśnie wszyscy się dowiedzą o ich małym sekrecie. O tym, że to Will jest ojcem dziecka, które ona obecnie w sobie nosi.

Z osłupienia wyciągnęło ją poczucie dotyku, kiedy Will splótł palce u dłoni z jej palcami, na oczach wszystkich. Wolną dłoń trzymając na swoim brzuchu, spuściła zarumieniona wzrok, przełykając w tym samym czasie ślinę, byleby nie wybuchnąć płaczem. A nawet jeśli łzy spłynęłyby po jej twarzy, to nie wiedziała dlaczego. Ze szczęścia, że Will z nią zostaje? Z napięcia, bo teraz wszyscy się na nich patrzą jak na kogoś obcego? A może ze strachu, że wszyscy się od niej odwrócą i już nigdy nie spojrzą w oczy?

Ścisnęła dłoń Willa tak mocno, że zbielały jej kostki. On też nieco bardziej wzmocnił uścisk, ale tym samym kojąco gładził kciukiem jej skórę. Zupełnie jakby chciał powiedzieć; jesteśmy w tym razem, albo nigdy cię nie zostawię.

- To prawda? - wydobył się zachrypnięty głos z gardła Charlotte. Kiedy Tessa uniosła wzrok, zobaczyła w oczach kobiety niedowierzanie i rozpacz.

- Tak. - odpowiedziała jej ledwo słyszalnym głosem.

- Brak mi słów...

- Charlotte... - przerwał jej Will. - zamiast wyprawiać nam kazanie na temat tego, jak bardzo byliśmy nie odpowiedzialni, to lepiej nam powiedz czy wciąż nas akceptujesz, czy nie chcesz nas już więcej widzieć na oczy?

Pani Branwell skakała wzrokiem z niego na Tessę i tak w kółko, aż oznajmiła;

- Widzimy się za pięć miesięcy. - I razem z mężem ruszyła w kierunku powozu.

Inni ruszyli za nią, cicho mrucząc pod nosem pożegnanie. Wszyscy z wyjątkiem Jem'a i Cecily, która podeszła do ich dwójki i uścisnęła.

- Czegokolwiek byście nie zrobili, to ja i tak jestem po waszej stronie. - szepnęła, po czym odwróciła się i ruszyła w ślady pozostałych.

Ulżyło nieco Tessie na myśl, że przynajmniej jedna osoba wciąż będzie przy niej. Ale kamień na jej sercu znów się pojawił, kiedy podszedł do nich Jem.

- Ode mnie to samo, co od Cecily. - powiedział z lekkim uśmiechem. - I obiecuję, że też będę pisywał do was.

- Przepraszam, Jem. - odezwał się Will, spuszczając wzrok.

- Nie masz za co. Przecież od zawsze było wiadomo, że któregoś dnia... każdy z nas będzie miał prawo do wkroczenia w nowy etap w życiu. I twój dzień nadszedł, Will. Zostaniesz ojcem, a Tessa matką. Nie traktujcie tego jak straszną opowieść. - powiedział i odwrócił się, aby kilkanaście metrów dalej, móc wsiąść do powozu razem z innymi.

9 komentarzy:

  1. Na Anioła, niesamowicie!
    Wreszcie to powiedzieli! Na to tylko czekałam. Teraz tylko modlę się w duchu, aby dziecko przeżyło...
    Z niecierpliwością oczekuję piątku.
    Pozdrawiam, i życzę weny twórczej
    ~ Gray

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Wzruszyłam się. Dobrze, że Will to powiedział, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze z dzieckiem. No i że Charlotte i reszta nie odwrócą się od nich. Nie mogę doczekać się nexta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy Ci dadzą tego Nobla ? Rozdział przepiękny, brak mi słów. I Wessa nareszcie razem <3<3<3
    Czekam na next

    ~ Evelyn

    PS Mam pytanie w jakie dni teraz będą się pojawiały rozdziały, czy tak jak wcześniej ( pon., śr., pt. I nd. ) czy w inne ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grafik jest w prawej kolumnie na samej górze ;* Czyli wtorek, piątek i niedziela ;) Jeżeli będą jakieś zmiany, to oczywiście poinformuję!
      Pozdrawiam :***

      Usuń
    2. Aha. Dzięki, jestem w wersji na komórki i pewnie dlatego mi się nie wyświetla :)

      ~ Evelyn

      Usuń
  4. NIEZIEMSKI, NIESAMOWITY,ŚWIETNY.....rozdział!
    PS.Powinnaś napisać książkę.(Mówię serio)

    OdpowiedzUsuń
  5. NIESAMOWITY, CUDOWNY!!! Nawet nie wyobrażasz sobie, jak szczerzyłam się do komórki ;D WESSA W KOŃCU RAZEM!!!! Jesteś lepsza niż prawdziwi pisarze ;*
    ~Kate

    OdpowiedzUsuń
  6. Ugh... Specjalnie nie czytałam poprzedniego rozdziału szybciej bym nie musiała długo czekać na next ale kobieto brak mi słów by opisać ten rozdział ♡.♡ i teraz będę musiała czekać na next a nie wiem czy wytrzymam wiec błagam cie pisz go szybko *♡*

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny rozdział. Jem jest taki mądry. Kochany Will. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Jeśli tak, to zostaw ślad :3